Pogłoski, że podpalaczem jest strażak-ochotnik ze Świerczowa, krążyły w sieci od wczorajszego popołudnia. Dzisiaj (środa, 9 listopada) skontaktowaliśmy się z Dariuszem Opalińskim, prezesem tamtejszej OSP, żeby wyjaśnić tę sytuację. 21-latek działał także w OSP Nowa Wieś.
Prezes OSP Świerczów potwierdził w rozmowie z nami, że to druh z ich jednostki stoi za podpaleniem gospodarstwa. Oficjalnie natomiast prokuratura nie postawiła jeszcze 21-latkowi zarzutów. Zostanie on przesłuchany najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj.
O pożarze w Nowej Wsi pisaliśmy w artykułach:
- Ogromny pożar w Nowej Wsi koło Kolbuszowej. Spłonęły zwierzęta i sprzęt
- W pożarze w Nowej Wsi stracili cały dobytek życia. Teraz potrzebują pomocy. Zorganizowano zbiórkę
- Kolbuszowska policja zatrzymała mężczyznę, który przyznał się do podpalenia budynków gospodarczych w Nowej Wsi
Nie tylko w Nowej Wsi?
Jak tłumaczył prezes, wszystko zaczęło się od tego, że na alarm do pożaru gospodarstwa (miał on miejsce w nocy z 3 na 4 listopada) nie wstawił się wspomniany 21-latek, a zazwyczaj pod remizą był pierwszy. To wzbudziło pierwsze podejrzenia.Jak dodał w rozmowie z Korso, policja zatrzymała niedługo później chłopaka. Ten miał w feralną noc ugrząźć quadem w jednym z rowów i dlatego nie wziął udziału w akcji.
To pomogło doprowadzić policję do sprawcy podpalenia. Jak powiedział prezes, 21-latek miał przyznać się do podpalenia gospodarstwa w Nowej Wsi, a także do wzniecenia pożaru budynku gospodarczego w Świerczowie kilka miesięcy wcześniej.
Koledzy przeczuwali
Prezes przyznał, że przeczuwali już wcześniej, że może on stać za podpaleniami. - Były przesłanki ku temu - mówił. Ludzie zgłaszali prezesowi Opalińskiemu, że to prawdopodobnie strażak z ich jednostki podpalał, że widzieli srebrny samochód, którym jeździł.Na zebraniu wiejskim prezes zaapelował do mieszkańców, żeby najlepiej zgłaszali takie rzeczy na policję.
Prezes zabrał strażaka jakiś czas temu na długą rozmowę, po tym, jak coraz bardziej zaczęli podejrzewać, że mógł mieć z pożarami coś wspólnego.
- Powiedziałem mu, że nie będzie wyjeżdżał do akcji, zrobię mu zakaz wyjazdów do akcji, pod moim dowództwem akuratnie. Jeżeli będzie jakakolwiek akcja, zakazuje mu -
- powiedział prezes i dodał:
- Zaufaniem musimy się darzyć, bo jak idziemy do akcji to jeden drugiemu musi ufać. Natomiast jakiś procent niepewności był.
Był pomocny i zaangażowany
Dlaczego, mimo tego, że druhowie domyślali się wcześniej, że czarną owcą jest jeden z nich, nie zareagowali wcześniej? - Nie mieliśmy na to dowodów - mówił Opaliński. Zawiesić strażaka planowali już w zeszłym roku, bo jak to prezes ujął - podpadł im.Mimo to 21-latek cechował się dużą wiedzą pożarniczą, był na każde zawołanie, pomagał w remizie, dbał o wyposażenie, załatwiał sprzęt do jednostki i wykazywał duże zainteresowanie.
Prezes przyznał, że to przyćmiło ich czujność i zadecydowało, że nie podjęli wcześniej większych kroków. - Był pomocny, nie można było na niego narzekać. To była troszkę przykrywka - mówił.
Moja droga. Moje marzenie. Moje życie - taki napis widnieje na zdjęciu, które druh zamieścił na swoim profilu na Facebooku. Fot. Screen Fb
Prezes: Żałujemy, że tak się stało
Wczoraj (8 listopada) w trybie pilnym Ochotnicza Straż Pożarna w Świerczowie zwołała zebranie zarządu, na którym została przedstawiona cała sytuacja. Prezes chciał już wczoraj podjąć decyzję o wyrzuceniu 21-latka ze straży.Nie został natomiast jeszcze skreślony, dopóki oficjalnie nie skaże strażaka prokuratura. Mają wstrzymać się, aż zostanie to powiedziane oficjalnie. - Oczywiście zostanie wówczas od razu skreślony - dodał.
Zostaną mu zabrane klucze od remizy, a także będzie powołany nowy gospodarz OSP, ponieważ dotychczas to 21-latek pełnił tę rolę. Na ten moment prezes zabrał jego rzeczy z szafki i pościągał imienniki. - To była pierwsza rzecz, którą zrobiłem instynktownie - dodał Opaliński.
- My żałujemy, że tak się stało, że ktoś taki znalazł się w naszych szeregach. Żałujemy, że to nie wyszło wcześniej. Nie miałem żadnych dowodów, że był to ktoś z naszych. Miałem tylko przeczucia, ale musiałem mimo wszystko wierzyć, że żaden z nich się do tych pożarów nie przyczynił. Nasza straż teraz ucierpi
- podsumował prezes.
Możesz pomóc
Po stodole i stajni zostały jedynie dogorywające zgliszcza i osmolone mury. Teraz mieszkańcom Nowej Wsi, którzy stracili cały dorobek swojego życia potrzebna jest pomoc. Utrzymywali się oni z gospodarstwa, które w ciągu kilku godzin zamieniło się w zgliszcza.
- Pożar wyrządził nam wiele strat materialnych i zniszczył wszystko w co wkładaliśmy wiele ciężkiej pracy i energii. Los postawił nas w trudnej sytuacji, dlatego będziemy ogromnie wdzięczni za każdą okazaną nam pomoc. I już teraz z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy zechcą podać nam pomocną dłoń
- piszą Zofia i Józef Bryk z Nowej Wsi.
Nie jedyny strażak-podpalacz
To nie jedyny przypadek w powiecie kolbuszowskim, kiedy to strażak OSP wzniecał pożary. Podobna sytuacja miała miejsce w 2020 roku na terenie gminy Majdan Królewski.Funkcjonariusze wówczas ustalili, że związek z podpaleniami w Hucie Komorowskiej, Komorowie, Rusinowie, Krzątce i Majdanie Królewskim może mieć 30-letni mieszkaniec tamtejszej gminy. Na szczęście nie odnotowano wtedy większych strat. Mężczyzna działał jako strażak ochotnik w OSP Huta Komorowska.
Mężczyzna przyznał się do pięciu - z sześciu przypadków podpaleń nieużytków. Nie potrafił wyjaśnić powodów swojego zachowania.
- Z ustaleń policjantów wynika, że 30-latek brał udział w gaszeniu kilku zainicjowanych pożarów. Za każdy przypadek zaprószenia ognia został ukarany grzywną w maksymalnej wysokości 500 zł
- mówiła dwa lata temu Jolanta Skubisz-Tęcza z kolbuszowskiej policji.