Od kiedy tworzysz wiersze?
- Od dawna. A w zasadzie, odkąd pamiętam. Nawet w przedszkolu zapisywałam sobie jakieś rymowanki na karteczkach, a później je sklejałam w całość. Jak je teraz czytam, to wydają mi się śmieszne.
Zaczynałaś sama. Kiedy postanowiłaś wyciągnąć swoje wiersze z szuflady i pokazać je światu?
- W pewnym momencie, kiedy miałam kilka wierszy, postanowiłam, że pokażę je komuś, kto być może podpowie mi coś więcej na ten temat. Nikt mnie do tego nie namawiał. Sama tak uznałam. W pierwszej klasie gimnazjum zaczęłam współpracę z moją nauczycielką języka polskiego, panią Edytą Olszowy. To ona była pierwszym krytykiem moich wierszy, które tworzyłam. Później wspólnie pracowałyśmy nad ich ostatecznym kształtem. Na koniec gimnazjum pani Edyta zaproponowała mi wydanie tomiku. Miał on "udokumentować" trzy lata naszej pracy.
Twój pierwszy wiersz nosi tytuł "Do końca, a nawet dalej". O czym jest? Jak długo powstawał?
- Mój pierwszy wiersz jest o chłopcu, który kochał pewną dziewczynę. Ona musiała jednak odejść. Chłopiec strasznie ubolewał nad tym, ale pozostał jej wierny. Na końcu umarł. Tak to w skrócie brzmi. Ten wiersz zaczęłam pisać może w 5, 6 klasie. Trudno jednak określić, jak długo powstawał.
Co inspiruje Cię do pisania wierszy? Łatwo przychodzi Ci pisanie?
- Czy łatwo? Piszę wtedy, gdy czuję potrzebę przeniesienia na papier moich uczuć w danej chwili, uczuć, którymi chcę się podzielić. To jakby mój pamiętnik patrzenia na świat. Nie piszę oczywiście codziennie, zwłaszcza teraz, bo jest nowa szkoła i mam na to mniej czasu. Staram się zawsze pisać z serca.
A których wierszy jest więcej? Tych radosnych czy smutnych?
- Raczej jestem optymistką, więc myślę, że więcej jest jednak tych radosnych wierszy. Chociaż słyszałam ostatnio, że jest wręcz na odwrót. Chyba po prostu lubię poruszać bardziej poważne tematy. Jednym z nich jest na przykład samotność.
Brzmi poważnie. Wiesz, skąd biorą się u Ciebie takie przemyślenia?
- To bierze się z mojego wnętrza. Pani Olszowy mówiła mi, że w moich początkowych wierszach dominował motyw śmierci i przemijania. Nie wiem w sumie dlaczego. Chciałam chyba przekazać, że jest to temat, który dotyka każdego z nas, prędzej czy później i musimy się z nim zmierzyć. Z czasem zaczęły powstawać wiersze o różnorodnej tematyce, więc jest postęp.
Czy zdarza Ci się coś poprawiać w swoich wierszach? Czy pierwsza wersja zawsze jest ostateczną?
- Poprawiam. Prawie wszystkie. Odkąd nauczyłam się patrzeć na nie okiem małego fachowca, widzę, co w nich jest nie tak, dlatego odkładam je i wracam do nich po pewnym czasie. Często faktycznie przychodzi mi taka myśl, że mogę coś inaczej sformułować. Mam też takie przeczucie i wiem, kiedy mój wiersz jest już gotowy i nie trzeba w nim nic poprawić.
W czerwcu wydałaś swój debiutancki tomik. Jakie to wiersze?
- Trudno mówić o jakimś ogólnym przesłaniu mojego tomiku, bo każdy z wierszy jest inny. Wydaje mi się, że większość z nich skłania do refleksji.
Więcej w 42 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie