Do wypadku doszło w sobotę (12 sierpnia), przed godz. 6. na ul. Bieszczadzkiej. - Najpierw usłyszałem jak jakiś pojazd "łapie pobocze". Jak się odwróciliśmy, to autobus leciał bokiem. Wszystko widziałem. Później był tylko krzyk ludzi - mówi młody mężczyzna, który jako jeden z pierwszych pomagał pasażerom wydostać się z pojazdu. - Autobus przewrócił się na bok. Ludzie nie mogli się z niego wydostać. Razem z tatą zaczęliśmy wybijać młotkiem przednią szybę, ale nie chciała puścić. Dwóch chłopaków wyszło przez góry właz. Później zaczęły zjeżdżać się straże i karetki - relacjonuje nasz rozmówca.
Więcej w 33 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie