Kilka godzin w smrodzie?
Mężczyzna w rozmowie z nami relacjonował, że organ prowadzący bagatelizował sytuację mimo licznych telefonów ze strony dyrekcji.
- W Dzikowcu w szkole podstawowej wybiło szambo. Wszystkie dzieci musiały cztery godziny siedzieć w tym smrodzie, bo wójt nie zgadzał się na ewakuację
- podkreśla i twierdzi, że wójt nie chciał przyjechać od razu na miejsce, a zjawił się dopiero po kilku godzinach.
- Dopiero jak przyjechał, wszedł do szkoły i pociągnął nosem, to stwierdził, że faktycznie śmierdzi i zgodził się na ewakuację
- zaznacza nasz rozmówca.
Najpierw woda, później odór
W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Justyną Mytych, dyrektorem dzikowieckiej placówki. Ta przedstawia nieco odmienną wersję wydarzeń. Faktycznie, wybicie kanalizacji miało miejsce, jednak - jej zdaniem - reakcja organu prowadzącego, jak również pracowników, była szybka i zdecydowana.
- Czy kroki były słuszne, czy nie, to czas pokaże - zaznacza.
Dyrektor w rozmowie z nami przyznaje, że sytuacja miała miejsce z samego rana w szkolnych piwnicach. Ta relacjonuje, że na początku nie było do końca wiadomo, czy było to szambo, czy pękła rura doprowadzająca wodę. Jak tłumaczy, na posadzce była widoczna kałuża, a dopiero później miał pojawić się odór. Wówczas podjęto kolejne kroki.
Relokacja i ewakuacja
Tuż po zauważeniu awarii, powiadomiony został wójt Józef Tęcza oraz sanepid. Szefowa placówki byłą u niego osobiście około godz. 7:30, natomiast włodarz pojawił się w szkole po godzinie ósmej i nadzorował wszystkie działania do samego końca.W pierwszej kolejności pracownicy dzikowieckiej szkoły zdecydowali o przeniesieniu ubrań z szatni do sali, gdzie nie było w tym czasie lekcji. Równocześnie dzieci zostały przeprowadzone z dala od miejsca awarii, na skrzydło od strony przedszkola. Niedługo później, na trzeciej lekcji uczniowie odebrali swoje rzeczy osobiste i około godz. 10:45, zarządzono ewakuację wszystkich klas, oprócz oddziału przedszkolnego.
Dyrektor relacjonowała podczas naszej rozmowy, że w międzyczasie zostali powiadomieni rodzice, którzy po zdaniu odpowiedniego raportu z ewakuacji, mogli odebrać swoje pociechy z miejsca zbiórki. Te dzieci, po które nie mogli od razu przyjechać rodzice, czekały z nauczycielami w bezpiecznym miejscu do czasu ich przyjazdu.
Sprzątanie i wietrzenie
Na miejscu zjawili się także pracownicy ZUK-u, którzy spędzili tam pół dnia. Krzysztof Streb, kierownik Zakładu Usług Komunalnych w Dzikowcu, w rozmowie z Korso przyznał, że problem tkwi w instalacji wewnętrznej, która nie funkcjonuje najlepiej.Jak słyszymy, zostały przepchane rurociągi oraz wypompowano zanieczyszczenia ze studzienki kanalizacyjnej i piwnicy. Pracownicy sprawdzili także szkolne pomieszczenia specjalistycznym miernikiem wielogazowym. Nie stwierdzono zagrożenia.
W następnej kolejności pracownicy szkoły zabrali się za sprzątanie oraz wietrzenie budynku. Justyna Mytych zapewnia, że sytuacja została opanowana i nie ma powodu do obaw. Mikołajki (6 grudnia) są dniem wolnym od zajęć edukacyjnych, dlatego ponownie wietrzony jest cały budynek, aby w czwartek dzieci i nauczyciele mogli wrócić do normalnych zajęć.
- Mamy nadzieję, że usterka została usunięta i jest wszystko w porządku - zaznacza szefowa ZS w Dzikowcu. Ta podkreśla, że nigdy nie miała podobnej sytuacji, dlatego wszystkie działania były konsultowane z sanepidem i organem prowadzącym. Współpraca z organami, jej zdaniem, była wzorowa, a wszystko odbywało się zgodnie z zaleceniami i procedurami.
Bezpieczeństwo najważniejsze
Podczas tego incydentu żadne z dzieci nie ucierpiało, jak również rzeczy osobiste uczniów nie zostały zniszczone. Szambo nie spowodowało także większych szkód w pomieszczeniu.Dyrektor zaznacza, że w pierwszej kolejności podejmowane były decyzje dotyczące bezpieczeństwa dzieci. - Dla mnie ich bezpieczeństwo jest rzeczą najważniejszą - dodaje.
Jak sama mówi, wolała, aby było zrobione za dużo, kosztem kilku zajęć dydaktycznych, niż za mało i w konsekwencji doszłoby do podtrucia lub innego nieszczęścia.
- Żeby cztery godziny lekcyjne były odwołane, musiałam posiadać zgodę organu prowadzącego i taką zgodę dostałam
- podkreśla szefowa dzikowieckiej szkoły.
O komentarz do sprawy chcieliśmy poprosić również wójta Józefa Tęczę, jednak na razie nie udało nam się z nim skontaktować
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.