Kilka lata temu politycy zdecydowali o wydłużeniu kadencji samorządów z czterech do pięciu lat (począwszy od 2018 roku). Już wtedy można było wyliczyć, że taka decyzja spowoduje, że w tym samym czasie mieszkańcy będą wybierać nie tylko swoich przedstawicieli w parlamencie (posłów i senatorów), ale i w samorządzie (prezydentów, burmistrzów, wójtów, radnych).
Ciężko zorganizować w jednym roku
Teraz ze strony PiS pojawiła się propozycja, aby lokalne wyboru przesunąć na kolejny rok. Kadencja samorządowców, również tych kolbuszowskich, byłaby wtedy rekordowa długa, bo aż sześcioletnia.Skąd taki pomysł? - Jesteśmy zdecydowani zaproponować ustawę, która przesunie termin wyborów samorządowych o pół roku - mówił w polskatimes.pl Ryszard Terlecki, wicemarszałek sejmu i szef klubu parlamentarnego PiS. Jak dodał, bardzo trudno jest organizować dwie potężne wyborcze operacje w krótkim czasie naraz, nawet gdyby je przedzielić kilkoma tygodniami.
- Kampanie się na siebie nałożą. Jest bardzo ściśle opisane, jak mają być finansowane. Jeżeli zbiegłaby się kampania parlamentarna z samorządową, wobec których są stawiane inne wymagania finansowania, bardzo trudno byłoby je więc potem rozliczyć - zauważył Terlecki.
Czas rozliczenia rządzących
Przeciwnicy tego pomysłu mają jednak inne zdanie. Według nich nie chodzi tylko o względy organizacyjne. Jeśli zgodnie z planem wybory lokalne odbyłyby się przed parlamentarnymi, to ich wynik mógłby wpłynąć na wynik tych drugich.- Wybory to czas rozliczeń. Stąd ten paniczny strach centrali PiS-u przed podwójną przegraną - uważa Tomasz Buczek, lokalny działacz z Kolbuszowej Górnej, przedstawiciel Konfederacji i Ruchu Narodowego.
- Gdyby rządzący z PiS nie dopuścili się przed kilkoma laty kombinowania przy reformie samorządowej, to nie mielibyśmy problemu dzisiaj z organizacją zbiegających się w tym samym czasie wyborów samorządowych i parlamentarnych na jesieni 2023 roku. Jest to skutek wydłużenia kadencji samorządowej z 4 do 5 lat tak, aby zaspokoić partyjne doły. W związku z zaistniałą sytuacją rządzący muszą wypić to piwo, które sami sobie nawarzyli
- mówi dalej Buczek i zapowiada:
- Bez względu na termin wyborów w powiecie kolbuszowskim będziemy tworzyć alternatywę dla fatalnych rządów starosty Józefa Kardysia (PiS). W gminie także wystawimy kandydatów, którzy będą nową jakością w lokalnej polityce.
Burmistrz: Jest w tym logika
Co o wydłużeniu samorządowej kadencji myślą włodarze z powiatu kolbuszowskiego? Jan Zuba, burmistrz Kolbuszowej, przypomina, że przed wieloma laty były już dyskusje na temat tego, aby wybory samorządowe przesunąć na wiosnę. - Nowo wybrane władze miałby wtedy realny wpływ na kształt budżetu na przyszły rok - uważa włodarz gminy Kolbuszowa.Jak zaznacza, obecnie radni wybierani jesienią uchwalają budżet, nad którym pracowała poprzednia kadencja. - Z tego powodu jest pewna logika w tym, żeby wybory odbywały się wiosną - dodaje burmistrz Zuba, który startował z Komitetu Wyborczego PiS, podkreślając, że patrzy na ten temat przez pryzmat lokalny, a nie polityczny.
Czy nazwisko Jana Zuby pojawi się na karcie do głosowania podczas najbliższych wyborów samorządowych?
- Jeszcze jest sporo czasu do wyborów. Dzisiaj nie mogę wypowiedzieć się w tej kwestii. Dla mnie jest przedwcześnie na zajęcie ostatecznego stanowiska
- powiedział burmistrz.
Poseł: Wrócić do tego, co było
Podobnego zdania jest Zbigniew Chmielowiec, poseł na Sejm RP z Kolbuszowej. Uważa on, że wybory samorządowe powinny odbywać się na wiosnę tak jak było to w latach 90. Jako argument parlamentarzysta również podaje to, że kolejna kadencja wójta czy to nowej rady miałaby wówczas czas na spokojniejsze przygotowanie budżetu i wprowadzenie do niego, ich zdaniem, najważniejszych inwestycji.Poseł Chmielowiec zwraca również uwagę na to, że podwójne wybory mogą być kłopotliwe pod tym względem, że w tym samym czasie trwałyby dwie kampanie wyborcze. Jest to jego zdaniem problematyczne, jeśli chodzi o rozliczanie komitetów wyborczych.
Dodatkowo, w przypadku, gdyby ta sama osoba zdecydowałaby się kandydować zarówno do parlamentu, jak i samorządu, wyborcy mogliby być zdezorientowani.
Czy Zbigniewa Chmielowca ponownie zobaczymy na liście wyborczej?
- Nie wiem. Pracuję dalej tak, jakbym miał startować. Najważniejszym warunkiem jest tutaj zdrowie
- dodaje nasz rozmówca.
Wójt: To nie w porządku
Plany związane z przesunięciem wyborów samorządowych nie podobają się Eugeniuszowi Galkowi, wójtowi gminy Cmolas. - Nie jestem za tym. Uważam, że powinny one odbyć się w terminie, który mamy już ustalony - mówi włodarz Cmolasu.- Zmieniając kadencję z czteroletniej na pięcioletnią, ustawodawca wiedział, że te terminy się zderzą jedne z drugimi. Jeżeli się na to zdecydował, to powinien się tego trzymać. Wybory to święto samorządu. Termin powinien być stabilny. Według mnie jego przesuwanie nie jest w porządku - dodał Eugeniusz Galek.
Nad tym, czy wybory samorządowe powinny się odbyć jesienią, czy może wiosną przyszłego roku, nie zastanawiał się wójt Józef Tęcza z Dzikowca. - Ja się w dużą politykę nie mieszam - odparł krótko. - Przesuną, to trudną. Nie przesuną, to będą w terminie. Będzie tak jak ustawodawca zdecyduje - dodał wójt Tęcza.
Bez emocji, jak powiedział w rozmowie z Korso, do tematu przesunięcia terminu wyborów podchodzi również Władysław Grądziel, wójt gminy Raniżów. Jego zdaniem, jeżeli ten zabieg miałby uporządkować system wyborczy, mógłby mieć on miejsce. Inne przesłanki nie wchodzą w grę. Jak dodał samorządowiec, dostosuje się on do tego, co zostanie ustalone.
O tym, czy termin zostanie zmieniony, mamy dowiedzieć się jeszcze w lipcu. Decydujące w tej sprawie będzie stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.