Na zebraniu pojawił się nie tyle sam prezes spółki Galaauto - inwestor Kazimierz Posielski, co dwaj oddelegowani przez niego przedstawiciele firmy. To właśnie oni będą zajmować się budową biogazowni.
Planowo w Dzikowcu powstać mają dwie biogazownie o mocy 500 kW, o czym już wspominaliśmy. Za pierwszą odpowiedzialna jest spółka Galaauto, za drugą zaś Bioenergia Dzikowiec. Obydwie mają tego samego prezesa, jest nim wspomniany wcześniej Kazimierz Posielski.
Ogrzewanie z biogazowni?
Wśród zebranych w budynku przy stadionie w Dzikowcu padały pytania odnośnie ewentualnych korzyści inwestycji. Mieszkańcy chcieli wiedzieć, co by z tego mieli. Przedstawiciele spółki jako korzyść wymienili podatek wpłacany do gminy. Wynosiłby on łącznie 100 tysięcy złotych rocznie za obie inwestycje.
Biogazownia mogłaby także przekazywać ciepło do pobliskich domów mieszkalnych bądź budynków użyteczności publicznej. Zainteresowani nie musieliby korzystać z ogrzewania centralnego. Jednak taka usługa nie byłaby darmowa. Przykładowy koszt, jaki płacili mieszkańcy domów w innej wsi, gdzie jest biogazownia, to ryczałtowo 400 zł rocznie. Sprawa byłaby do uzgodnienia. Dodatkowo prócz prądu, biogazownia wytwarza nawóz organiczny, który byłby oferowany rolnikom.
- Pytanie, ile gleba jest w stanie przyjąć nawozu i czy poferment nie będzie zalegał, gdy będzie go za dużo? - zastanawiali się mieszkańcy.
Co z zapachem
Materiałem do produkcji energii ma być głównie kiszonka kukurydziana bądź wysłodki buraczane, ale także obornik bydlęcy lub pomiot kurzy. W opinii mieszkańców nie tylko, ponieważ wsadem do biogazowni może być odpad pobojowy. Takie produkty wydzielają nieprzyjemny zapach, który może się unosić na terenie wsi. - Ile ciężarówek z materiałem dziennie będzie jeździć przez wieś? - dopytywali.
Wykonawcy inwestycji zapewniali, że wszystko odbywa się w warunkach hermetycznych, a uciążliwości zapachowej nie będzie. - Kiszonka z kukurydzy jest na tyle droga, że należy ją odpowiednio zabezpieczyć. Jeśli jest odkryta i wydziela zapach, oznacza to, że jest nastawiona na utlenianie. Wtedy staje się bezwartościowa - podkreśla wykonawca inwestycji.
Podkreślano także charakter biogazowni - ma być to biogazownia rolnicza. A więc teoretycznie nie można w niej umieszczać odpadów pobojowych.
Bezpieczeństwo
Mieszkańcy obawiają się zagrożeń związanych z budowlą. Co jeśli nastąpi awaria, a biogaz wybuchnie? Jaką będzie mieć siłę rażenia? Czy aby na pewno to jest bezpieczne? Takie pytania padały na spotkaniu. Tutaj spore obawy miała Urszula Rzeszut - Baran, radna Dzikowca. Przytoczyła jeden z artykułów w sieci na temat sytuacji w Niemczech odnośnie biogazowni. Według odczytanych informacji, z takowych budowli bardzo często ulatniają się różne szkodliwe związki i stale dochodzi do wypadków, a także awarii.
Zleceniobiorcy inwestycji zapewniali, że wymienione sytuacje zdarzają się rzadko, a sam ewentualny wybuch zamknie się w obrębie zbiornika biogazu. Również podkreślali, że projekt budowlany był analizowany przez rzeczoznawcę do spraw przeciwpożarowych. Jeśli zbiornik by się rozszczelnił, wyleje się jego zawartość, czyli płyn pofermentacyjny. W opinii przedstawicieli nie posiada uciążliwości zapachowej i jest organiczny.
U nas, ale nie od nas
W 2012 roku planowo wsady do produkcji energii w biogazowni miały być skupowane od tutejszych rolników. Jednak jak podkreśla Jerzy Sito, radny Dzikowca, na chwilę obecną rolników we wsi jest bardzo mało, a co za tym idzie, inwestor będzie musiał materiał sprowadzać. - Moim zdaniem tutaj biogazownia nie ma prawa bytu - stwierdził radny.
Czemu więc nie zrobić inwestycji tam, gdzie jest materiał i są sprzedawcy? O to pytano. Wykonawcy biogazowni skwitowali, iż podawać nazwisk zainteresowanych nie będą. Wspomnieli jedynie o rolniku z gminy Cmolas. Dodali również, że skupowanie produktu z dalszych terenów jest nieopłacalne. A więc będą dążyć do zakupu materiału z najbliższych miejscowości.
Co dalej?
Podczas spotkania przeprowadzone zostało głosowanie, podczas którego mieszkańcy mieli się opowiedzieć czy są ZA, czy PRZECIW inwestycji. Niemal wszyscy podnieśli rękę na NIE.
Czy jednak jest szansa na to, aby inwestycja nie powstała? Z informacji przekazanej przez Grzegorza Jaje, szefa Wydziału Architektury w Kolbuszowej, wynika, że biogazownie mogą się budować.
- Pozwolenie jest prawomocne i wydane, nie ma do tego żadnych zastrzeżeń - wyjaśnia nasz rozmówca.
Jak się okazuje, inwestor planuje wprowadzić zmiany w projekcie. Między innymi budynki szerokie i niskie chce zamienić na wąskie i wysokie. Zwiększy się także pojemność zbiorników. Inwestor planuje także unowocześnić technologię produkcji.
W tej sprawie do Urzędu Gminy w Dzikowcu wpłynęło pismo o zmianę warunków zabudowy, które zatwierdza urbanista.
Po uzyskaniu wyżej wymienionej decyzji inwestor musi skierować do starostwa wniosek o zmianę pozwolenia na budowę. Kiedy zostanie on zaakceptowany, wówczas inwestycja może ruszyć.
Do tematu wrócimy.
- GDZIE - Biogazownie zostaną wybudowane nieopodal drogi wojewódzkiej między Dzikowcem a Osią Górą. |
- JAKI TERMIN? - Według informacji Donaty Bienieckiej, rzecznika prasowego Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, obie biogaozownie powstaną planowo do 31 grudnia tego roku. |
Jerzy Sito, radny Dzikowca: - My na terenie Dzikowca nie stworzymy jakiegoś tam przedsiębiorstwa, strefy ekonomicznej. Tylko chcemy tu ściągnąć ludzi. A jeżeli słowo padnie, że na gminie Dzikowiec, a w szczególności w Dzikowcu, jest biogazownia, wtedy masa ludzi się zastanowi, czy tutaj opłaca się inwestować w budowę domu, czy tu należy inwestować w rodzinę. |