Jak stwierdził gospodarz Mazurów, to, że rowy wokół rzeki po sokołowskiej stronie są wykoszone, a po raniżowskiej nie, jest niedopuszczalne. Stwarza to zagrożenie dla mieszkańców. Woda nie przepływa swobodnie, ale zbiera się w niewypielęgnowanych, zarośniętych kanałach. Na zebraniu rady gospodarz Mazurów dopytywał, czy nie dałoby się czegoś z tym fantem zrobić. Odpowiadał Władysław Grądziel, wójt gminy. – Myśmy próbowali dociec, gdzie jest problem. Problem jest finansowy. Stan rzeczy wygląda tak, że na terenie jednej gminy dokonano koszenia. Tam nie było podebrania tego rowu. Z tego, co mi mówił pracownik, to tylko zgarnięto trawę, żeby nie zalegała w korycie i poszerzono to koryto – poinformował samorządowców szef gminy. Jak dodał, to, że na terenie gminy sąsiedniej podjęte zostały prace, stanowi już pretekst do dociekania, czemu podobnych nie było na terenie Raniżowa. – Będzie to podstawa, żeby wystąpić do nich (Podkarpackiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, przyp. red.), że skoro wyczyścili na tym odcinku, to stworzą zagrożenie na naszym odcinku, no bo woda się zbierze, skumuluje na naszym – wyjaśnił wójt i dodał: – Najtrudniej jest znaleźć pieniądze drobne.
Więcej w 41 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie