Zakład z ul. Sokołowskiej mógł ocaleć?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Zakład z ul. Sokołowskiej mógł ocaleć? - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI Pożar na ul. Sokołowskiej przyniósł milionowe straty. Ogień był nie do opanowania, akcja gaśnicza trwała 12 godzin. Właściciel Artfol twierdzi, że gdyby nie brak wody w hydrantach, to jego zakład by ocalał.

Z żywiołem walczyło ponad 100 strażaków. Ogień jeszcze nie przygasał, kiedy w internecie pojawiły się już komentarze, że w hydrantach nie było wody. Jedni się z tym nie zgadzali, twierdząc, że było to spowodowane niskim ciśnieniem. Radny Michał Karkut zapowiedział, że nie zostawi tak tej sprawy. To nie jest jedyny kolbuszowski radny, który interweniował. 

Radny się zaangażował

Krzysztof Wójciki, radny i członek prezydium Rady Miejskiej w Kolbuszowej, również zaangażował się w sprawę hydrantów na terenie gminy Kolbuszowa. Napisał on interpelację, którą skierował do Jana Zuby, burmistrz Kolbuszowej. Rajca zasypał włodarza pytaniami. 


Wójcicki zaznacza, że pada wiele pytań od mieszkańców, przedsiębiorców jak i instytucji na temat bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz stanu hydrantów w gminie Kolbuszowa. Radny chce się dowiedzieć, czy przez całą dobę w hydrantach naziemnych utrzymywanie jest ciśnienie wody pozwalające prowadzić akcję gaśniczą. Kolejną nurtującą go kwestią jest to, co się dzieje w przypadku braku ciśnienia. - Czy państwowa straż pożarna może skontaktować się z dyżurnym operatorem zakładu gospodarki komunalnej i mieszkaniowej celem zwiększenia ciśnienia w hydrantach? Czy jest ewentualnie pisemna procedura na wypadek takich sytuacji - dopytuje samorządowiec. 

Krzysztof Wójcicki jest też ciekaw, kto jest odpowiedzialny za utrzymanie właściwego stanu technicznego oraz ciśnienia wody w sieci hydrantów przeciwpożarowych naziemnych na terenie gminy. - Na podstawie jakich aktów prawnych realizuje tę odpowiedzialność - dodaje radny. 

Samorządowiec chce uzyskać odpowiedź na pytanie, kiedy i kto robił przeglądy hydrantów na stacji paliw przy ul. Sokołowskiej i na terenie dawnego POM-u. - Jakie były wyniki tego przeglądu? Czy są zapisy? Gdzie można się z nimi zapoznać? - padają kolejne pytania radnego Wójcickiego. Na koniec dopytuje o działania, jakie zamierza podjąć kolbuszowski magistrat i zakład gospodarki komunalnej i mieszkaniowej celem zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpożarowego mieszkańcom i przedsiębiorstwom na terenie gminy w świetle ostatnich wydarzeń.


Po pożarze przy ul Sokołowskiej w Kolbuszowej, gdzie zniszczeniu uległ cały budynek produkcyjno-magazynowy, do naszej redakcji zgłosił się poszkodowany właściciel firmy. - W pożarze straciłem zakład produkcyjny, budynek i maszyny  - mówi Janusz Lubera, z Artfolu z Kolbuszowej. Jak twierdzi nasz rozmówca, skali tragedii można było uniknąć. - Pożar wybuchł w nocy. Na miejsce przybyłem 20 minut po zgłoszeniu do straży pożarnej - opisuje nasz rozmówca. - Jak się okazało, strażacy nie mieli czym gasić ognia. Nie było dostępnej wody w krytycznym czasie dla zatrzymania ognia - mówi właściciel spalonego zakładu.

Nasz rozmówca wyjaśnia, że strażacy po wylaniu wody ze zbiorników znajdujących się w wozach bojowych,  podłączyli się do hydrantów na pobliskiej stacji paliw oraz przy wjeździe na teren dawnego POM-u, aby stamtąd czerpać wodę do dalszego gaszenia ognia, który rozprzestrzeniał się coraz  bardziej. Niestety, jak mówi Janusz Lubera, nie było takiej możliwości, ponieważ nie było w nich wody. - Jak to jest możliwe, żeby w hydrantach brakowało wody? - zastanawia się nasz rozmówca. - Dopiero po tym, jak wskazałem strażakom sadzawkę w pobliżu zakładu od strony lasu weryńskiego, skąd mogli brać wodę, przystąpili do dalszych działań. Jednak uruchomienie pobierania wody z tego miejsca zabrało kolejne 30-40 cennych minut. Gdyby nie ta sytuacja i brak wody w hydrantach, jestem przekonany, że mój zakład by ocalał. Kiedy przyjechałem, paliła się tylko niewielka cześć budynku. Spaliłaby się tylko cześć, może pomieszczenia biurowe. Ale nie cały zakład - podkreśla poszkodowany właściciel firmy.

By sytuacja się nie powtórzyła

Nasz rozmówca zaznacza, że zgłosił się do naszej redakcji z interwencją po to, aby w przyszłości nie zdarzyła się podobna tragedia w gminie Kolbuszowa. Żeby nie doszło do podobnej sytuacji, gdy nie można uratować czyjegoś dobytku i zakładu pracy z powodu niemożności gaszenia pożaru, bo w najbliższym hydrancie brakuje wody 

- Ktoś się powinien tym zająć. Wszyscy mieszkańcy i przedsiębiorcy płacą podatki. Mam nadzieję, że ktoś odpowiedzialny zainteresuje się tym problemem. Oczekuję też od lokalnych władz samorządowych i podległych im służb informacji, kto odpowiada za brak wody w nocy z 13 na 14 października w hydrantach na ulicy Sokołowskiej, na terenie dawnego POM-u i stacji paliw. Z tego co wiem, brakowało wody również w sieci wodociągowej na terenie miasta Kolbuszowa - mówi właściciel zakładu.

Do tematu pożaru i problemu, jaki poruszył właściciel spalonego zakładu, wrócimy po odpowiedzi ZGKiM na nasze pytania oraz odpowiedzi, której udzieli magistrat radnemu Wójcickiemu.

ZOBACZ TAKŻE: Pod młotek boisko i remiza w gminie Kolbuszowa


O odniesienie się do problemu poprosiliśmy Adama Maternię, prezesa Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.

Szef zakładu zapewnił nas, że odpowie na nasze pytania przesłane drogą mailową.
Nasze pytania dotyczyły m.in. tego, czy możliwy był brak wody w hydrantach podczas pożaru na ul. Sokołowskiej oraz, czy hydranty podlegają okresowym przeglądom.

Ze względu na skalę zniszczeń sprawą pożaru zajęła się Prokuratura Rejonowa w Kolbuszowej.
Dzień po pożarze skontaktowaliśmy się z Marcinem Wieczerzakiem, przedstawicielem PSP w Kolbuszowej. Z informacji, jakie nam przedstawił, wynika, że w hydrantach było niskie ciśnienie, a nie probelem z brakiem wody. Dodatkowo rzecznik kolbuszowskiej straży wyjaśnił nam, że strażacy pobierali wodę z pobliskiego stawu w Weryni, ponieważ było duże zapotrzebowanie na wodę podczas akcji gaśniczej.
Pożar

W nocy z 13 na 14 października 2020 r., w Kolbuszowej przy ul. Sokołowskiej doszło do pożaru hali produkcyjnej tworzyw sztucznych.
Zgłoszenie o pożarze do SK KP w Kolbuszowej wpłynęło o godz. 1.19. Do działań zadysponowanych zostało 30 zastępów straży pożarnej z powiatu kolbuszowskiego, rzeszowskiego, mieleckiego, tarnobrzeskiego, ropczycko-sędziszowskiego, stalowowolskiego i łańcuckiego. Akcja gaśnicza, w której udział brało 35 strażaków PSP i 83 strażaków OSP, trwała blisko 12 godzin. Prowadzone działania nie pozwoliły na przedostanie się ognia na sąsiednie trzy budynki.
W wyniku pożaru spaleniu uległ budynek produkcyjno-magazynowy wraz z wyposażeniem, maszyny produkcyjne, koparka, ładowarka teleskopowa, gotowe wyroby foliowe. Dodatkowo częściowo zniszczona została ściana przeciwpożarowa sąsiedniej hali oraz opalona została ściana i część hali budowanej.
 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE