reklama

Talent mają po dziadku

Opublikowano:
Autor:

Talent mają po dziadku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIW wielopokoleniowym domu państwa Kosiorowskich w Cmolasie króluje muzyka. Talent do gry na instrumentach przejawia piątka braci, a ich najmłodsza siostrzyczka to urodzona tancerka. Nad całością czuwają dumni rodzice i artystyczna dusza – babcia Bronia. Jednym słowem – dom orkiestra.

Barbara i Wiesław Kosiorowscy doczekali się szóstki dzieci. Najstarszy syn, Seweryn, ma teraz 17 lat, najmłodsza córeczka Wiktoria skończyła trzy latka. – Jest jeszcze Filip, 16 lat, Maksymilian, 14 lat, Nikodem, 11 lat i Miłoszek, 8 lat – wylicza jednym tchem pani Basia. – Duża rodzina – uśmiecham się, gdy wspólnie siadamy do stołu. – No fakt, niezła z nas gromadka – odpowiada, a pan Wiesław bez namysłu stwierdza: - Im więcej dzieci, tym więcej radości.

Starsza i młodsza ekipa
Rzeczywiście, powodów do zadowolenia państwo Kosiorowscy mają kilka. Pierwszy i chyba najważniejszy jest taki, że udało się im zaszczepić w dzieciach miłość do muzyki. – My sami z mężem nie gramy na instrumentach, ale muzyka towarzyszyła nam w życiu. Mój tato, czyli dziadek chłopców, przez całe lata grał na saksofonie. Był samoukiem. Miał taki swój zespół, z którym grywał na weselach czy w kościele. Pamiętam, jak w moim domu rodzinnym odbywały się ich próby – mówi pani Basia. – Ja z kolei uwielbiałem słuchać muzyki poważnej. Był taki czas, że jeździłem do Francji. Pokonanie trasy zajmowało około 20 godzin i w tym czasie słuchałem takiej swojej ulubionej wiązanki. Później, jak urodził się pierwszy syn, ta muzyka zawsze leciała gdzieś w tle. Fantastyczne było to, że podczas pierwszego występu Seweryna w filharmonii usłyszałem część utworów właśnie z tej płyty. To było niesamowite. Wróciły wspomnienia, a muzyka zatoczyła koło – dodaje pan Wiesław.

Pomysł zapisania chłopców na naukę gry na instrumentach zrodził się spontanicznie. – Wcześniej nie rozmawialiśmy na ten temat. Usłyszałem czy zobaczyłem ogłoszenie, że są zapisy w Szkole Muzycznej w Kolbuszowej. Gdy przy okazji byłem w mieście, podjechałem tam i zapytałem. Pani w sekretariacie powiedziała, że jest możliwość zapisu na kurs przygotowawczy. Pomyślałem, że zapiszę wszystkich trzech – wyjaśnia pan Wiesław, a jego żona dodaje: - Najstarszy Seweryn miał wtedy 9 lat, Filip 8, a Maksiu tylko 6 lat.

Po miesiącu chłopcy przystąpili do egzaminu. Do muzycznej placówki dostała się cała trójka. – Chłopcy mieli tę możliwość, że wszyscy mogli kontynuować naukę w jednej klasie. Seweryn rozpoczął od skrzypiec, Filip i Maks od gitary. Pamiętam, że Maksiu, jak zaczynał, był taki malutki, że jego nauczyciel musiał mu obciąć nóżki od stołeczka, bo jak siedział z gitarą, to nie dostawał nóżkami do ziemi. Wyglądało to naprawdę uroczo – uśmiecha się pani Basia. – Tak wyglądały początki starszej ekipy, która teraz ma za sobą już pierwszy stopień szkoły muzycznej. Młodsza ekipa, czyli Nikodem i Miłoszek, jest w tej chwili w drugiej klasie, tyle że Nikodem jest na cyklu czteroletnim, a Miłoszek sześcioletnim. Starszy jest klarnecistą, a młodszy gra na perkusji.

Na poważnie
Bracia Kosiorowscy zgodnie zapewniają, że granie sprawia im wielką przyjemność. Podczas spotkania mogłam się o tym przekonać. Chłopcy dali mały popis swoich muzycznych umiejętności. Rodzice jednak przyznali, że nie obyło się bez momentów wahań. – Po trzech czy czterech latach u Seweryna, Filipa i Maksia pojawił się mały kryzys. Może nie było takich scen rzucania instrumentów w kąt, ale pojawiły się wątpliwości, czy to ma sens. Sama też zaczęłam się nad tym zastanawiać, ale mąż powiedział, że nie ma takiej opcji. Jak już się coś zaczęło, to trzeba konsekwentnie dążyć do celu – zdradza pani Basia. 

Słowa taty poskutkowały. Dziś chłopcy mają za sobą wiele występów, próbują grać na nowych instrumentach (Seweryn ze skrzypiec przerzucił się na altówkę, a także grywa na fortepianie, Filip klasyczną gitarę zamienił na elektryczną, a Maks próbuje swoich sił na akordeonie), a ostatnio nawet zaczęli pokazywać się rodzinnie. – To był przypadek – zaznacza Seweryn. - Pamiętam, że Filip uczył się jakiegoś podkładu, ja usłyszałem tę melodię i pomyślałem, że fajnie to brzmi. Maks wyposażył się w gitarę basową, a Miłosz nawet zaśpiewał. I tak jakoś wyszło – dodaje z uśmiechem chłopak. Z całej gromadki to właśnie 17-latek planuje na poważnie związać swoje życie z muzyką. Kontynuuje drugi stopień w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie, a w przyszłości chce pójść na studia. – Każdego dnia staram się ćwiczyć. Poza tym przygotowuję się do koncertu muzycznego na koniec roku szkolnego. To taki obowiązek w naszej szkole – zaznacza Seweryn. – Na tym nie koniec – mówi mama. – Seweryn bierze też udział w różnych kursach, które prowadzą profesorowie z Akademii Muzycznych. Należy do Międzyszkolnej Orkiestry, z którą raz do roku występuje w filharmonii, a teraz z dwoma kolegami założył taki zespół "Chłopoki z Cmolasu". Grają taką muzykę ludową z kręgu lasowiackiego. Cały czas wspiera też swoją macierzystą szkołę muzyczną w Kolbuszowej, więc obowiązków mu nie brakuje – dodaje pani Basia.

Więcej w 21 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE