Pamięta pan jeszcze, jakie wyznaczył sobie pan cele, obejmując stanowisko komendanta kolbuszowskiej policji w 2011 roku?
- Była to kontynuacja pracy poprzedników. Przede wszystkim utrzymanie bezpieczeństwa na odpowiednim poziomie. Kreowanie dobrego wizerunku służby. Realizacja podstawowych zadań, które są nakładane na służbę policyjną. Starałem się, aby wszystko było na jak najwyższym poziomie.
Jak wyglądały początki pańskiej służby?
- Zacząłem służbę od plutonu patrolowo-interwencyjnego, gdzie służyłem przez około pół roku. Pamiętam, że po jednej z wizji lokalnych, gdzie byłem protokolantem, zostałem przeniesiony do referatu dochodzeniowo-śledczego. Przełożeni zwrócili uwagę na moje techniczne umiejętności w przygotowywaniu szkiców i pismo techniczne - czego nauczyłem się na studiach. Było to o tyle ważne, że w tych czasach całą dokumentację ze zdarzenia przygotowywało się ręcznie, więc precyzja i dokładność była bardzo ważna. Jako dochodzeniowiec pracowałem do 1997 roku. Następnie przeszedłem do wydziału operacyjno-rozpoznawczego, tam pracowałem dwa lata. W tym czasie byłem także na szkole oficerskiej w Szczytnie. Pierwszy stopień oficerski otrzymałem 18 grudnia 1998 roku.
Większość mojej służby to jest praca w pionie kryminalnym, dochodzeniówka, później pion operacyjny, trzy lata praca w kadrach. W 2002 r zostałem kierownikiem dochodzeniówki, a cztery lata później naczelnikiem wydziału kryminalnego. W 2009 roku zostałem mianowany zastępcą komendanta, a 1 sierpnia 2011r. komendantem kolbuszowskiej jednostki.
Pamięta pan swój pierwszy dzień służby?
- Oczywiście, że pamiętam. Takich rzeczy się nie zapomina. Byłem wtedy w plutonie patrolowo-interwencyjnym. Patrolowaliśmy pieszo ul. Piłsudskiego w Kolbuszowej. W tych czasach nie było nawet mowy o patrolowaniu rejonu służbowego radiowozem. Ciężko sobie to dzisiaj wyobrazić, ale dawniej dzielnicowy, który był oddelegowany w dany teren, to musiał złapać okazję albo dojechać w dane miejsce autobusem.
Uwierzyłby pan w to, kiedy pierwszego dnia pracy w policji powiedziałby panu ktoś, że za kilkanaście lat zostanie pan komendantem?
- Nigdy bym w to nie uwierzył, że uda mi się tak zawodowo zrealizować. Kiedy przyszedłem do służby, byłem starszym posterunkowym, bo z wojska miałem stopień starszego szeregowego. Do stanowiska komendanta było mi naprawdę bardzo daleko. Nawet o tym nie myślałem.
Czy jako dziecko myślał pan o tym, żeby zostać policjantem? Większość dzieciaków o tym marzy.
- Nie (śmiech). Kończąc technikum zacząłem zupełnie inną pracę. Wtedy zatrudniłem się w Mielcu w rejonowym przedsiębiorstwie melioracyjnym. Był to 1986 rok. Rok później poszedłem do wojska. Zasadnicza służba wojskowa trwała wówczas dwa lata. Kiedy wyszedłem z wojska, wróciłem do mieleckiego przedsiębiorstwa i dostałem skierowanie na studia do Krakowa. Zdałem wstępne egzaminy. W latach `90, kiedy zaczęły się pierwsze problemy takich właśnie niedużych przedsiębiorstw jak to Mielcu, jako jeden z najmłodszych pracowników przy zwolnieniach grupowych dostałem wypowiedzenie.
Kiedy straciłem pracę, zastanawiałem się, co dalej ze sobą zrobić. Wtedy to pojawił się pomysł wstąpienia w szeregi policji.
Przypomina pan sobie największe zawodowe wyzwanie?
- Każdy dzień w naszej pracy jest nowym wyzwaniem. W policyjnej służbie ciężko przygotować się na to, co może się wydarzyć.
Technika idzie do przodu. Jest coś, czego brakuje kolbuszowskiej policji?
- Sprzęt trzeba na bieżąco modernizować. Wiadomo, że technika idzie do przodu. Patrząc na to, co było, kiedy przyjąłem się do pracy, a co jest teraz do dyspozycji mundurowych, to bardzo duży przeskok. Kiedy zaczynałem pracę na komendzie, były maszyny do pisania. Policja do dyspozycji miała kilka samochodów. Nysy, polonez, duży fiat, uazy, takie były wtedy radiowozy. Z biegiem czasu sprzęt był modernizowany. Pierwszy komputer przyszedł do naszej komendy w 1998 roku. Teraz to jest niewyobrażalne, a wtedy była to norma, że dochodzeniowiec przesłuchiwał świadków, mając do dyspozycji maszynę do pisania. Nie było kserokopiarek, drukarek.
Dzisiaj kolbuszowska policja ma w swojej flocie 20 samochodów i jedną łódź wykorzystywaną do działań nad zalewem w Wilczej Woli. Cieszę się, że za mojej kadencji na stanowisku komendanta, czyli przez 11 lat, udało się pozyskać osiem nowych radiowozów. Sporo z tych pojazdów udało się zakupić przy wsparciu finansowym samorządów lokalnych, na których życzliwość mogłem zawsze liczyć w tym zakresie.
Jest pan mieszkańcem powiatu kolbuszowskiego. Czy dobrze pracuje się na swoim podwórku?
- Ma to swoje plusy i minusy. Znajomość terenu czy problemy mieszkańców nie są mi obce, a to często pomaga w ocenie sytuacji. Nigdy nie odczułem negatywnych konsekwencji pracy w moim zawodzie w naszym rejonie.
Zdarzyło się kiedyś, że przy kontroli ktoś, chcąc uniknąć mandatu, powołał się na to, że zna komendanta KPP w Kolbuszowej?
- Nieraz tak było (śmiech). Zdarzało się nawet, że straszyli kontrolujących policjantów, że się poskarżą na nich do komendanta. Funkcjonariusze dobrze wiedzą, że są ludzie, którzy próbują wszelkich metod, aby uniknąć mandatu lub innych konsekwencji prawnych.
A kiedy panu zdarzyło się dostać mandat?
- Ostatni, jaki pamiętam, to zapłaciłem w Niemczech, tam przepisy są dużo bardziej restrykcyjne niż w Polsce i niestety można się zapomnieć. W Polsce, jeszcze przed pracą w policji, dostałem mandat za przekroczenie ograniczenia prędkości. Od tamtego czasu staram się jeździć przepisowo. Trzeba dawać dobry przykład.
Jako komendant ze sporym doświadczeniem może pan powiedzieć, jak zmienił się obraz policjanta na przestrzeni lat? Dawniej był większy respekt dla mundurowych?
- Tak, obserwując obecne zmiany społeczne, odnoszę takie wrażenie. W dzisiejszej dobie dostępu do wszelkich informacji wiele ludzi uważa się za specjalistów w każdej dziedzinie, szczególnie w zakresie prawa. Czytając niczym nie poparte opinie innych osób, kwestionują i poddają w wątpliwość wszystko, co jest dla nich niewygodne. Zauważamy to również w kontakcie z policjantem. Nawet podczas rutynowej kontroli drogowej funkcjonariusze często spotykają się z opinią, że powinni robić co innego, zamiast "czepiać" się uczciwych obywateli itp.
Można powiedzieć, że ludzie są teraz bardziej roszczeniowi?
- Myślę, że tak. Wydaje mi się, że szacunek do munduru mimo wszystko był dawniej większy. Dzisiaj każdy chciałby, aby respektować jego prawa, zapominając, że każdy z nas posiada również obowiązki.
Internet daje swobodę wypowiedzi różnych ludzi o różnych poglądach, ale nikt tego nie weryfikuje. Młodzi ludzie chętnie, siedząc w zaciszu swojego pokoju, krytykują działania różnych służb, nie mając pojęcia o pracy tych ludzi i zagrożeniach, na jakie codziennie są narażeni. Sytuacja i poglądy diametralnie się zmieniają, kiedy taka osoba potrzebuje pomocy i dzwoni pod 112. Naprawdę często się tak zdarza.
Roszczeniowość to jedna sprawa, z drugiej strony dzisiejszy policjant musi zmierzyć się z powszechną w mediach falą tzw. hejtu. Dlatego tak ważna jest dziś silna psychika i odporność w codziennej służbie. Mam wrażenie, że również obecne czasy, w których policjanci realizują mnóstwo zadań związanych z pandemią, bardzo podzieliły społeczeństwo i niestety część osób kieruje swoje niezadowolenie w stronę służb, które po prostu wykonują swoją pracę.
Mimo wszystko uważam, że powodem do zadowolenia dla funkcjonariuszy powinny być obecne badania opinii publicznej, które wskazują, że ponad 80 procent mieszkańców Podkarpacia czuje się bezpiecznie w miejscu swojego zamieszkania.
Wizerunek kolbuszowskiej policji bardzo mocno ucierpiał po śmierci mieszkańca miasta na komendzie. Jak sobie z tym poradziliście?
- To były trudne momenty, nie tylko dla rodziny zmarłego Wojtka. Również dla funkcjonariuszy biorących udział w tej interwencji ale i dla nas wszystkich. Nikt się tego nie spodziewał i zrobić nie chciał.Policjanci codziennie podejmują dziesiątki interwencji i często używają środków przymusu bezpośredniego. Nie mieliśmy wcześniej tego typu sytuacji. Żeby obiektywnie wyjaśnić to zdarzenie czynności wykonywali funkcjonariusze z Biura Kontroli KGP i KWP- służby niezależne od nas, żeby zachować pełną jasność i klarowność. Dla każdej ze stron było to ogromnym stresem i wielką tragedią. Wszyscy musieliśmy się zmierzyć z tą sytuacją.
Jest jakaś sprawa, która szczególnie zapadła panu w pamięć?
- Było ich kilka. W latach `90 zwłoki młodej kobiety zostały znalezione w naszym regionie na wysypisku śmieci. Zabójstwo księdza w Hucie Komorowskiej. Brałem też udział w czynnościach związanych z zabójstwem dziecka w Domatkowie. Są to obrazy, które zostają w głowie do końca życia.
Co było sukcesem? Z czego jest pan najbardziej zadowolony?
- Dla mnie sukcesem jest sam fakt, że sprawowałem funkcję komendanta przez niemal 11 lat. Oczywiście takie wydarzenia jak nadanie sztandaru - jest to największe uhonorowanie dla jednostki. Podpisana umowa z Liceum Ogólnokształcącym w Kolbuszowej na mocy której utworzono klasę policyjną. Można powiedzieć, że sukcesem było też pozyskanie nowego sprzętu dla jednostki,przez co poprawiają się warunki pracy policjantów.
Było też mnóstwo innych rzeczy, które poczytuję za sukces, dobre opinie o pracy naszych funkcjonariuszy, sukcesy w wykryciu sprawców przestępstw itp.
Bardzo się również cieszę, z pozyskania w ostatnim czasie materiałów archiwalnych dotyczących policji państwowej z lat 1920 i później. To materiały podarowane naszej komendzie przez Pana Franciszka Batorego, które stanowią pamiątkę po jego wujku Stanisławie Karkucie – funkcjonariuszu Policji Państwowej, który służyl na terenie powiatu kolbuszowskiego. To piękna część historii. W posiadaniu mamy m.in. wydany w 1920 roku egzemplarz ustawy o policji wydany 24 lipca 1919 roku.
Widzi się już pan jako emeryt? Po tylu latach ciągłej pracy, pewnie będzie ciężko wypełnić wolny czas.
- Na pewno na początku będzie czegoś brakować. Przez te wiele lat komendę traktowałem niemal jak drugi dom.
Są już jakieś plany?
- Zajmę się realizacją swoich pasji, lubię spędzać czas w warsztacie. Poświecę się motoryzacji. Planuje dokończyć remont zabytkowego motocykla i samochodu. W końcu przyjdzie czas na dokończenie rozpoczętych projektów.
Czego by pan życzył swojemu następcy? Lepszej współpracy z samorządem, lepszego finansowania, czy dobrych relacji z ludźmi?
- Życzę mu samych sukcesów. Instytucje tworzone są przez ludzi, dlatego dobra wpółpraca z ludźmi to klucz do wszelkich innych sukcesów. Mam głębokie przekonanie, że przy współpracy i pomocy doświadczonych funkcjonariuszy, których wielu pracuje w kolbuszowskiej jednostce jak również życzliwości i wsparciu samorządowców – mieszkańcy powiatu kolbuszowskiego nadal będą czuć się bardzo bezpiecznie.
Czym by pan zachęcił młodych ludzi, aby wstąpili w szeregi policji?
- Ciekawym zawodem, w którym każdy dzień przynosi nowe wyzwanie. Ale również stabilizacją finansową. Jeżeli ktoś nie boi się wyzwań i lubi pomagać ludziom, to sprawdzi się u nas i będzie się realizował w pracy policjanta.
Jak ocenia pan relacje policjantów z mieszkańcami?
- Oceniam je jako bardzo poprawne. Jesteśmy pierwszą instytucją, do której zwracają się o pomoc. Ja osobiście nigdy nie odczułem tego, że byłem inaczej traktowany albo ktoś się gorzej do mnie odnosił z racji tego, że pracuje w policji.
Pracując tyle lat jako policjant, na pewno może pan wskazać, jak zmieniła się charakterystyka przestępstw na przestrzeni lat?
- Przestępczość przeniosła się z ulicy do sieci. W latach `90 częstymi przestępstwami, z jakimi mieliśmy do czynienia, były włamania czy kradzieże. Obecnie nie trzeba iść do sklepu, żeby coś ukraść. Dziś najczęściej zgłaszanymi przestępstwami są oszustwa dokonywane za pośrednictwem internetu i różnego rodzaju wyłudzenia. Przestępcy w perfidny sposób wykorzystują wszelkie możliwości, aby osiągnąć swój cel. Codziennie odnotowujemy lub słyszymy od naszych kolegów z innych powiatów czy województw o coraz to nowszych przypadkach oszustw - chociażby ostatnio o przypadkach wyłudzeń na żołnierza amerykańskiego.
Słyszał pan narzekania ze strony swoich bliskich, że za dużo pan pracuje?
- Przez ostatnich 10 lat nie miałem trzech weekendów z rzędu wolnych. Co drugi weekend byłem w pracy. Ciągle myślałem o pracy. W domu byłem cały czas pod telefonem. O wszystkim jako komendant musiałem być informowany na bieżąco, bez względu na godzinę. Z pewnością moja rodzina bardzo to odczuła przez tyle lat. Myślę, że moja żona już się do tego przyzwyczaiła, choć wiem, że po telefonach w nocy też trudno jej było zasnąć. Jestem jej wdzięczny za te lata cierpliwości i wsparcia.
Czuje się pan spełniony zawodowo?
- Oczywiście. Zacząłem od najniższego szczebla, a doszedłem do funkcji komendanta KPP w Kolbuszowej. Czuje się zrealizowany zawodowo, ale również cieszę się na nowy etap w swoim życiu.