Ten obiekt mógłby być perłą w koronie gminy, ale jak na razie wciąż tylko niszczeje w oczach. XIX-wieczny (1852 r.) spichlerz w Niwiskach dawniej stanowiący część zabudowań należących do rodziny Hupków dziś jest w rękach prywatnego właściciela.
Zanim jednak trafił do lokalnego przedsiębiorcy, budynek był własnością gminy. W lipcu 2003 roku za nieco ponad 3,2 tys. zł sprzedano zabytkowy budynek wraz z 4-arową działką.
Dlaczego ówczesne władze gminy pozbyły się tego budynku? Jak tłumaczy radny Piotr Skiba, który był wówczas wójtem gminy Niwiska, w tamtym czasie nie było żadnych perspektyw, by można było w ten zabytek zainwestować.
- My nie mieliśmy wtedy pieniędzy na remont, a nowy właściciel obiecał, że ten spichlerz wyremontuje. Budynek był bardzo zniszczony. Pozbyliśmy się przysłowiowego "strupa z głowy". Nawet na remont pałacu nie mieliśmy pieniędzy, więc o czym tu mówić... - informuje Piotr Skiba.
Spichlerz w Niwiskach jest obiektem niepowtarzalnym - mówi Jolanta Marut, zastępca wójta gminy i dodaje, że uratowanie takiego zabytku to wielkie wyzwanie, bo po pierwsze trzeba mieć dobry pomysł, a po drugie pieniądze.
- Na pewno instytucje publiczne czy organizacje pozarządowe mają większe możliwości pozyskania funduszy na taki cel niż prywatni przedsiębiorcy. Niemniej remont takiego budynku z pewnością pochłonąłby ogromne środki finansowe. Zastanawialiśmy się nad objęciem go rewitalizacją w ramach działania 6.3, gdzie kosztem kwalifikowanym może być zakup nieruchomości, jeśli nie przekracza 10 proc. wartości projektu - informuje przedstawicielka urzędu.
Niestety, w ocenie obecnego właściciela spichlerz wraz z czteroarową działką jest wart 90 tys. zł, a łącznie z terenem 0,5 ha obok, na którym kiedyś stały stajnie dworskie, został wyceniony na kwotę 2,5 mln zł. Takie kwoty zaproponował obecny właściciel budynku na spotkaniu z wójtem gminy i przewodniczącym rady w ubiegłym roku.
- To w naszej ocenie zupełnie nie przystaje do rzeczywistości gminy Niwiska i realnych cen rynkowych. Tym bardziej, że trudno o działalność, która w tej lokalizacji mogłaby przynosić ogromne zyski - przyznaje Jolanta Marut.
Więcej w katulanym Korso