Przeplatanka papierosowych petów, śliny i różnego rodzaju śmieci - tak prezentuje się kolbuszowski Manhattan. Za te wątpliwe dekoracje chodnika, schodów i okolic sklepów na piętrze odpowiada młodzież, w większości uczniowie pobliskiej szkoły.
Nastolatkowie, racząc się papierosami, zwykli spędzać tam przerwy. Na terenie szkoły palić wszak nie wolno. Niestety, młodzi ludzie wcale nie należą do niekłopotliwych gości. Po każdorazowej wizycie pozostawiają po sobie dziesiątki petów, puszki po napojach i łaty nowych plam z gumy do żucia.
Cierpi również elewacja budynku, osmalona, naznaczona naklejkami, rysunkami i śladami po butach.
Sytuacja jest szczególnie uciążliwa dla najemców manhattańskich lokali. - Pozamiatam, przetrę mopem i efekt utrzymuje się... niecałą godzinę, do kolejnej przerwy w szkole - opowiada osoba wynajmująca lokal. - Nawet nie potrzebuję zegarka, samymi ich wizytami mogę czas odmierzać - dodaje.
- Kiedyś, wychodząc stąd, niemal zostałam opluta - nadmienia inna osoba. - Nie celowo, ale mało brakowało. Akurat taki wybrał sobie moment na splunięcie w stronę drzwi - dodaje kobieta.
To, że z racji nieciekawego obrazu tej części Kolbuszowej cierpi wizerunek miasta, to jedno. Grupki niezbyt kulturalnych nastolatków negatywnie wpływają na renomę mieszczących się tam przedsiębiorstw. Ludzie drżą o swoje biznesy. Klienci zaczynają omijać to miejsce.
- Jedna z pań narzekała, że tylko chwilkę tam postała, czekając, a cała prześmierdła dymem papierosowym. Inny ktoś na wstępie skomentował, że mam tu strasznie brudno - żali się najemca. Trzeba przyznać, że na wizerunek firmy to dobrze nie wpływa.
Więcej w aktualnym Korso [nr 20/2018]