Jan Puzio, przewodniczący Rady Gminy w Raniżowie, podkreślał, że sprawa jest ważna nie tylko dla mieszkańców Staniszewskiego, ale i Zielonki czy Raniżowa, czyli tych miejscowości, które są zlokalizowane przy drodze wojewódzkiej nr 875. Temat to pokłosie ostatniej petycji mieszkańców wsi Staniszewskie, którzy napisali m.in. do Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie z prośba o budowę chodnika w ich miejscowości. Obawiają się oni o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci. - Jak wszyscy doskonale widzą, ten ruch od czasu zakończenia remontu drogi wojewódzkiej bardzo wzrósł - zauważył przewodniczący Jan Puzio. - Nie trzeba tu dodawać, że stwarza to niebezpieczeństwo dla mieszkańców - powiedział samorządowiec.
Na obietnicy się skończyło
Szef rady, kontynuując, zaznaczył, że w trakcie przebudowy wojewódzkiego traktu przecinającego gminę Raniżów wykonano część infrastruktury poprawiającej bezpieczeństwo, choćby w postaci odcinków chodników czy przejść dla pieszych.- Ale tylko częściowo, bo o wielu rzeczach wtedy zapomniano. W wielu miejscach, gdzie jest zabudowa po obu stronach, tego chodnika nie wykonano, zarówno w Raniżowie, Staniszewskiem, jak i Zielonce. W Zielonce około 100 metrów odcinek chodnika wcale nie został przebudowany, tam nadal leżą płyty betonowe z przyczyn, których nawet nikt nie potrafi w racjonalny sposób wytłumaczyć. Dlaczego inne chodniki zostały przebudowane, a tam akurat te około 100 metrów zostawiono? - powiedział przewodniczący rady, dodając, że wykonawca oraz inwestor tłumaczyli się, że ten chodnik leży na terenie prywatnym.
- Ale tam jest pas drogowy, wystarczyłoby się przesunąć w stronę drogi i można by było to wykonać. Przypominam sobie, że rozmawiałem z sołtysem oraz wicemarszałek Ewą Draus, ponad trzy lata temu, właśnie na temat tego brakującego chodnika w Zielone i wtedy padała jasna deklaracja, że to będzie zrobione. Minęło trzy lata i nadal nic nie jest w tej sprawie, jak widać zrobione, na obietnicy się skończyło
- podkreślił przedstawiciel gminy Raniżów.
Przydałby się fotoradar
Jan Puzio zauważył także, że w sąsiednich miejscowościach, chociażby w Turzy czy w Dzikowcu chodnik powstał po dwóch stronach drogi. - Nie jest to na długim odcinku, bo w Raniżowie to jest kilka kilometrów, ale ludzie chcą czuć się bezpiecznie. Można mieć też pewne zastrzeżenia co do oznaczenia niektórych przejść, mogłyby być lepiej wykonane. Na pewno przydałby się tu też jakiś pomiar prędkości. Bo wszyscy widzą, jak te samochody szybko jadą, również tiry - alarmował samorządowiec.Radny zauważył także, że chodniki przy drogach wojewódzkich urząd marszałkowski finansuje w 50 procentach, zainteresowana gmina musi dołożyć drugą połowę.
- Wiele osób wpływowych deklaruje pomoc w tej sprawie. Zobaczymy, jaki będzie tego finał, chociaż doświadczenie uczy, że przyszłoroczny rok, to będzie rok wyborczy, często to jest rok cudów i nieraz to, co się nie dało długo zrobić, to w tym roku akurat często się udaje zrobić. Na pewno trzeba o tę sprawę się upominać
- podkreślił samorządowiec z Raniżowa.
Niebezpieczne skrzyżowanie
Radny Puzio poruszył także temat bezpieczeństwa w Raniżowie. Chodzi o skrzyżowanie w centrum wsi, na którym w ostatnim czasie doszło do wypadku. - Mieszkaniec był świadkiem wypadku i prosił, żeby gmina Raniżów upominała się o poprawę bezpieczeństwa na głównym skrzyżowaniu w Raniżowie. Ta spraw była już wiele razy poruszana. Przyjeżdżały różne komisje, które stwierdzały, że jest prawidłowe oznaczenie, albo wprowadzały niewielkie zmiany. Wydaje się, że tu jest potrzebna radykalna zmiana ruchu na tym skrzyżowaniu - mówił Puzio, wspominając o Pogwizdowie czy Przerotnem, gdzie na krzyżówkach powstały światła.- Różnie to można oceniać, ale mieszkańcy widzą, że tam się dało zrobić, a u nas się nic nie da - dodał.
Radni nie spali
Radny Bronisław Pruś podczas ostatniej sesji (27 października) poinformował, że skargi mieszkańców Raniżowa, Staniszewskiego czy Zielonki już były podczas wykonywania remontu.- My tutaj też trzeba podkreślić, jako radni nie spaliśmy. Przeszliśmy całą tę drogę od Osiej Góry po Mazury, czyli przez cały ciąg terenu gminy Raniżów. Były spisywane i robione zdjęcia usterek, jakie mieszkańcy wskazywali i to wszystko zostało przekazane do Podkarpackiego Zarządu Dróg. Reakcja radnych była i o tych chodnikach też była mowa i okazało się, że oni to tak zostawili. Ta skarga mieszkańców Staniszewskiego (na brak chodnika we wsi - przyp. red.) jest bardzo zasadna i niech zarząd też się obudzi. Chodniki to jest istotna sprawa, radni nie spali, też na ten temat podejmowali pewne decyzje i zarząd dróg wiedział o tym - tłumaczył radny Pruś.
Można było biadolić
Władysław Grądziel, wójt gminy Raniżów, również podkreślił, że gmina nie spała i dopełniła wiele obowiązków. - Kwestia legła u podstaw. Zasadą budowy nie była budowa obustronna chodnika. W przetargu była budowa jednostronnego chodnika, a tylko w obrębie zatok autobusowych obustronny chodnik i z tym nie można się było kopać, bo tak był przetarg ogłoszony i można było sobie narzekać i biadolić, ale takie były warunki tej inwestycji - tłumaczył dosadnie wójt Grądziel.Zaznaczył on także, że budowa chodnika po obu stronach drogi wojewódzkiej w Turzy czy w Dzikowcu musiała być wykonana. Dlaczego? Władysław Grądziel wyjaśnił, że te miejscowości trakt przecina poprzecznie.
Ustawić się w kolejkę
Szef raniżowskiego urzędu podkreślił, że nie można mówić o tym, że coś zostało pominięte czy mieszkańcy gminy Raniżów zostali potraktowani jak obywatele drugiej kategorii.- Absolutnie nie. Nie, żebym bronił marszałka czy kogokolwiek. Takie były zasady. My te zasady dostaliśmy określone, że chodnik jest po jednej stronie. Takie rozwiązania są przy drogach krajowych. Nikt się nie dziwi wtedy i nikt nie pisze petycji - tłumaczył wójt.
Dodał on także, że jego gmina podejmuje starania, żeby uzupełnić połączenie z gminą Dzikowiec i wybudować chodnik do końca zabudowy Raniżowa i Porąb Raniżowskich, ponieważ tworzą się tam nowe osiedla. - Wnioskujemy o pewne odcinki, gdzie jest zakręt, gdzie jest niewidoczność w Staniszewskiem, gdzie jest brakujący chodnik w Zielonce, to wszystko jest wnioskowane. Wniosek i spotkanie z dyrektorem (Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich - przyp. red.) było już długo przed petycją, my już nad tym tematem się pochylaliśmy. Oszacowany jest ten odcinek na około 3 km, ale dyrektor PZDW mówił, że mają w tej chwili wykonanych projektów na 200 mln zł do realizacji. Tu trzeba się w kolejkę ustawić - tłumaczył wójt Władysław Grądziel.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.