Majdan wygrał 3:0, ale nie można powiedzieć, że to było łatwe zwycięstwo. – W pierwszej połowie było trochę chaosu. Goście wyróżniali się przygotowaniem motorycznym. Momentami wyglądało, że nas "zajadą". Byli bardzo szybcy – oceniał Lorenc.
Płomień miał szanse, by w pierwszych 45 minutach wyjść na prowadzenie. – Mogli nas "trafić" i nie wiem, jak zadziałałby na nas taki zimny prysznic. Mieli dwie dobre okazje, na szczęście nie umieli ich wykorzystać – mówi popularny "Menia".
Korona w ostatnim czasie nie może trenować w pełnym składzie. – Braki w treningach widać na boisku. Płomień mógł wykorzystać naszą fizyczną słabość. Na szczęście zagraliśmy bardzo mądrze taktycznie. Dobrze ustawiając się, można nadrobić wiele braków – przypomniał Lorenc.
Korona była skuteczna. Tuż po przerwie szybko zdobyła dwie bramki. Potem znów inicjatywę mieli przyjezdni. – Przycisnęli, a przez to my mogliśmy szukać swoich szans w kontrach. W drugiej połowie graliśmy jednak zdecydowanie lepiej niż w pierwszych 45 minutach – oceniał Lorenc. Korona solidnie poradziła sobie bez Dawida Bartkiewicza (praca), który robił różnice w pierwszych meczach tego sezonu. Trener Korony liczy jednak na jego pomoc w kolejnych spotkaniach. Zagrać powinien również pomocnik Tomasz Warzocha. Pewnie zagrałby z Zagorzycami, ale zatrzymały go sprawy zawodowe. – Jak jest "Czocha", to wartość naszej drużyny rośnie o 40 procent. Takiego człowieka w środku pola nam trzeba. Potrafi utrzymać się przy piłce, kiwnąć, poprowadzić grę – opisuje trener Korony.
Więcej w aktualnym numerze Korso