Przypomnijmy, że spadkobiercy poprzedniej właścicielki gruntu walczyli o jego odzyskanie. Przed Sądem Rejonowy w Kolbuszowej toczyło się postępowanie z wniosku gminy Dzikowiec o zasiedzenie nieruchomości gruntowej, na której stoi budynek dzikowieckiej podstawówki. Mowa o działce o powierzchni ponad 9 tysięcy metrów kwadratowych. Spadkobiercy ubiegali się o odszkodowanie w wysokości 1,6 miliona za nieruchomość. Józef Tęcza, wójt gminy Dzikowiec, wstrzymał się jednak i czekał cierpliwie na decyzję sądu.
Początkiem czerwca tego roku wójt gminy Dzikowiec miał otrzymać wypowiedzenie umowy użyczenia nieruchomości, na której znajduje się szkoła. Spadkobiercy twierdzili, że grunt należy do nich. Wezwali oni wójta do wydania nieruchomości w terminie do 28 czerwca tego roku, czyli do pierwszego dnia wakacji. Jak teraz przedstawiają się losy szkolnej działki?
Jest decyzja sądu
Podczas rozprawy, która odbyła się 26 sierpnia w kolbuszowskim sądzie, zabrakło przedstawicieli spadkobierców, a także samych zainteresowanych. Chcieli oni odroczenia rozprawy, jednak sędzie nie przychylił się do ich wniosku. Podjął on jednoznaczną decyzję na korzyść gminy Dzikowiec. Dzikowieckiemu urzędowi sąd przyznał działkę, na której stoi szkoła przez zasiedzenia.Sędzie tłumaczył, że zasiedzenie jest pierwotnym sposobem nabycia własności nieruchomości i służy przede wszystkim usunięciu rozbieżności między stanem prawnym a faktycznym stanu posiadania. Żeby do takiego zasiedzenia doszło, muszą być spełnione łącznie dwie przesłanki - samoistne posiadanie i czas zasiedzenia.
- Sąd ustalił tak, jak wnioskodawca to wskazał w swoim wniosku. Rzeczywiście pani Karolina Ingram dokonała z gminą zamiany swoich działek, mamy na to dokumenty w postaci protokołu zgromadzenia, umowy między Karolina Ingram, później aktu darowizny i oświadczenia zrzeczenia się tych działek. Wszystkie te dokumenty wskazują, że pani Ingram takiej zamiany dokonała
- tłumaczył sędzie po ogłoszeniu wyroku.
Ponadto sędzie zaznaczył, że żadnych wniosków dowodowych ze strony uczestników (spadkobierców), które miałyby to zmienić, tak naprawdę nie było. Od przynajmniej 1957 roku, kiedy rozpoczął się rok szkolny, cały czas nieruchomość była z całą pewnością we władaniu gminy Dzikowiec.
Nietrafione zarzuty
Ponadto sąd stwierdził, że Marian Piórek, historyk i regionalista, był bardzo wiarygodnym świadkiem w toczącym się postępowaniu. - Nie mam wątpliwości co do tych zeznać. Ze strony uczestników padały różne zarzuty, począwszy od tego, że to nie było posiadanie samoistne poprzez to, że należałoby uznać, że ten wiek terminu zasiedzenia uległ zawieszeniu przez okres sprawowania władzy tzw. ludowej. W mojej ocenie żadem z tych zarzutów nie jest trafiony - zaznaczył sędzia.Ponadto prowadzący rozprawę wskazał, że wnioskodawca (gmina Dzikowiec) przez cały okres swojego władztwa nad tą nieruchomością dokonywał takich czynności, które wskazywały na to, że czuje się właścicielem. - Nie buduje się szkoły na cudzym gruncie, tylko dlatego, żeby ją postawić. Stanęła tam szkołą, zagrodzona, zagospodarowana, trudno przeoczyć taką szkołę. Takie czynności jak stawianie budynków, zarządzanie nimi wskazują dla postronnego obserwatora, że dana osoba wykonuje swoje akty właścicielskie. Ten stan rzeczy trwał ponad 50 lat. To był ostateczny czas, żeby albo pani Ingram, która zmarła, albo spadkobiercy mogli wystąpić o wydanie tej nieruchomości - tłumaczył.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.