Gmina popełniła błąd?
Mieszkańcy podnoszą problem nieuregulowania kwestii służebności gruntowe, co ich zdaniem mogło wprowadzić w błąd potencjalnych nabywców i wpłynąć na wynik przetargu.
- Co do naszych uprawnień, wynikających ze wskazanej treści służebności gruntowej, nie było uzgodnień przed dniem przeprowadzonego przetargu, w tym również propozycji ze strony gminy o uregulowanie kwestii służebności. W treści ogłoszenia wójta gminy Niwiska o przetargu pojawił się istotny błąd, który może wprowadzać potencjalnych nabywców nieruchomości w błędne przekonanie
- piszą w skardze mieszkańcy i zaznaczają:
- W tym miejscu wskazać należy, że następcze zarządzenie w sprawie unieważnienia przetargu jest racjonalnym wyjściem z postępowania przetargowego, które wprowadzało w błąd co do uprawnień wynikających z treści służebności. Błąd w tym zakresie jest o tyle istotny, że wpływa on również na wartość sprzedawanej nieruchomości.
Czują się pokrzywdzeni
Ci zwracają uwagę na brak poinformowania ich o przetargu. Mieszkańcy podkreślają także, że dokonali znacznych nakładów finansowych na utrzymanie tej drogi, co dodatkowo zwiększa ich poczucie niesprawiedliwości wobec podjętej decyzji ze strony gminy.
- Jako wieloletni użytkownicy drogi o numerze 312/6, którzy włożyli tyle pracy w jej utwardzenie, meliorację i doprowadzenie do użytkowania i którzy ponieśli w związku z tym znaczne koszty finansowe, czujemy się pokrzywdzeni, że jedyna droga dojazdowa do naszych domów została sprzedana obcej osobie. Jako zwykli mieszkańcy nie śledziliśmy regularnie strony urzędowej (Biuletyn Informacji Publicznej, gdzie publikuje się ogłoszenia o przetargach) ani też tablicy ogłoszeń w urzędzie i nie mieliśmy żadnej wiedzy o przetargu
- informują i dodają:
- Nikt z urzędu nie poinformował nas, mieszkańców sąsiednich nieruchomości i użytkowników drogi, o zamiarze zbycia przez gminę działki. W przeciwnym razie wszyscy zgodnie przystąpilibyśmy do przetargu, ponieważ dojazd do naszych nieruchomości jest naszym podstawowym prawem i priorytetem. Ponadto zawsze solidarnie deklarowaliśmy chęć zakupu niniejszej działki.
Unieważnić przetarg
W skardze nawołują do unieważnienia przetargu i proponują ponowne jego przeprowadzenie, z uwzględnieniem ich praw do drogi dojazdowej. Podkreślają, że działanie takie leży w interesie wszystkich mieszkańców i apelują do rady o pochylenie się nad ich wnioskiem.
- Z uwagi na brak możliwości samodzielnego zagospodarowania wskazanej nieruchomości, racjonalnym wydaje się zbycie nieruchomości w drodze bezprzetargowej na naszą rzecz z uwagi na poczynione nakłady oraz zapewnienie ciągu komunikacyjnego, względnie pozostawienie nieruchomości jako własność gminy Niwiska i zmiana użytku na drogę, zgodnie z jego obecnym przeznaczeniem
- podkreślili w skardze.
- Powyższe rozwiązanie jest najmniej kolizyjne dla właścicieli sąsiednich nieruchomości. W naszej ocenie nie możemy się zgodzić na zmianę treści służebności gruntowej na inną część nieruchomości powstałych z podziału, poza wskazaną działką, na której znajduje się dojazd do naszych posesji - nadmieniają.
- Bardzo trudno jest nam pogodzić się z faktem, że obca osoba bez naszej wiedzy odkupuje od gminy naszą drogę dojazdową. Nasz głęboki niepokój budzi również kwota, za którą działka została sprzedana. Porównanie jej wysokości z nakładami poniesionymi przez nas w okresie utrzymania drogi rodzi w nas poczucie niesprawiedliwego potraktowania
- podsumowali.
Komisja: skarga jest niezasadna
Na sesji Rady Gminy Niwiska, która odbyła się 29 stycznia, samorządowcy pochylili się nad skargą. Wcześniej zajęła się nią gminna Komisja Skarg, Wniosków i Petycji. Po analizie skargi dotyczącej sprzedaży nieruchomości przez gminę Niwiska komisja orzekła, że procedura przetargowa przeprowadzona została zgodnie z obowiązującymi przepisami.Omawiana działka, będąca przedmiotem sporu, została przeznaczona do sprzedaży na zebraniu wiejskim w 2018 roku, a decyzja została jednogłośnie podjęta przez radę gminy bez żadnych uwag, chociażby ze strony radnych z Siedlanki. Po kilku nieudanych próbach, w 2023 roku nieruchomość została ostatecznie sprzedana. Osoby, które domagają się unieważnienia przetargu, miały dowiedzieć się, że nie mają do tego prawnych podstaw.
- Nabywca jako jedyny uczestnik przetargu miał prawo, aby zaskarżyć czynności związane z przeprowadzeniem przetargu. Z prawa tego nie skorzystał i w dniu 24 listopada 2023 roku przystąpił do aktu notarialnego, nabywając nieruchomość
- informował przewodniczący komisji.
Ten podkreślił, że mieszkańcy mają zapewniony dojazd do swoich nieruchomości poprzez służebność gruntową ustanowioną w 2015 roku, a za utrzymanie drogi odpowiadają sami mieszkańcy, co jest zgodne z Kodeksem Cywilnym. Komisja odrzuciła skargę, tłumacząc, że tylko uczestnicy przetargu mają prawo zaskarżać jego przebieg.
- Skoro prawo zaskarżenia czynności przysługuje wyłącznie jego uczestnikom, wójt nie mogła unieważnić przetargu na wniosek innych osób, byłoby to działanie niezgodne z prawem
- czytamy w uzasadnieniu.
Mieszkańcy własnymi siłami i w większości za własne pieniądze utwardzili drogę. Fot. Czytelnicy
Wójt: Nic nie zawaliłam
Do tematu podczas styczniowego posiedzenia odniosła się wójt Elżbieta Wróbel, zwracając się do obecnych na sesji mieszkańców Siedlanki.
- Nie czuję po prostu, że coś tutaj zawaliłam. Dlatego że zawsze staram się doradzić każdemu, rozwiązać problem i z wami też na ten temat rozmawiałam. Doradzałam, żeby się wspólnie dogadać i kupić. To nie jest tak, że ktoś wam zrobił na złość. Tylko służebność była w kompetencji wójta. I do tej służebności się zgodziłam
- twierdzi.
Wójt Wróbel wyjaśniła również, że gmina nie blokowała dostępu do drogi i zawsze była otwarta na dialog oraz rozwiązanie sytuacji w sposób korzystny dla mieszkańców. Zaznaczyła, że brak obecności zainteresowanych przy akcie notarialnym uniemożliwił rozwiązanie kwestii służebności w sposób, który byłby dla nich korzystny. Ta wyraziła żal, że nie doszło do wspólnego porozumienia, które mogłoby zakończyć sprawę na korzystnych warunkach.
- Owszem, dzisiaj gmina już nie jest właścicielem, dzisiaj trzeba rozmawiać z właścicielką i na etapie tamtego aktu notarialnego. W grudniu wszystko byśmy załatwili, gdyby z waszej strony była dobra wola
- podkreślała wójt i tłumaczyła, że w dokumentach działka ta jest pastwiskiem, nie drogą.
Sposobów można szukać
Szefowa gminy podkreśliła, że podobnie jak w innych miejscowościach, gdzie mieszkańcy dobrowolnie przekazali grunt na rzecz drogi gminnej, tak i w tej sytuacji istnieje możliwość wspólnego działania.Wspomniała jednocześnie o ograniczeniach dotyczących szerokości drogi oraz na konieczność spełnienia wymogów prawnych dla jej uregulowania, zwłaszcza w kontekście przyległego terenu należącego do Nadleśnictwa Kolbuszowa. - Żeby tam zrobić drogę, trzeba skorzystać ze specustawy - dodała.
Wróbel zaznacza, że wszystkie takie działania wiążą się z kosztami. - Różnych sposobów można szukać, ale to wszystko kosztuje - dodała.
W swojej wypowiedzi wójt wielokrotnie zaznaczała, że nie była przeciwna ich interesom. Zasugerowała, że rozwiązaniem mogłoby być przekazanie części własnych działek na rzecz drogi gminnej przez zainteresowanych mieszkańców.
- Tam może powstać droga gminna, tylko trzeba dać darowiznę powierzchni ze swojej działki. Każdy dzisiaj jest kowalem swego losu. Każdy ma swoje pieniądze i każdy decyduje, co chce robić. Ja nie byłam oponentem, żeby wam coś zrobić złego. Nie zamykałam wjazdu, jeszcze pomogłam, żeby po prostu był utwardzony
- podkreślała podczas sesji.
Działka sprzedana za bezcen
Obecna na sesji mieszkanka wyraziła swoje rozczarowanie i niezadowolenie z powodu sprzedaży przez gminę jedynego dojazdu do ich posesji, podkreślając brak informacji o przetargu oraz niezrozumienie przyczyn sprzedaży drogi.Zaznaczyła, że mieszkańcy byli gotowi do zakupu tej działki, ale zrezygnowali z tego pomysłu, gdy pojawiła się propozycja utworzenia drogi przelotowej, która miała służyć wszystkim. Jednocześnie jest zdziwiona, że droga została sprzedana za tak niską cenę pomimo znacznych nakładów finansowych i pracy włożonych w jej utwardzenie.
- Zakupiliśmy dużo gruzu, dużo płyt kamiennych, potem tony piachu, bo to jak to wyglądało na początku, to tam nawet chodzić się nie dało, a co dopiero jeździć. Dziwi nas też to, że po prostu droga została sprzedana w takiej cenie
- tłumaczyli mieszkańcy Siedlanki.
Wójt odparła, że choć inna osoba jest właścicielem gruntu, to wszyscy pozostali mają służebność przejazdu. - Obojętnie co na tej działce będziecie robić, wszystkie pięć osób musi się dogadać. Korzystając z dojazdu, musicie drogę poprawiać. Jesteście po prostu powiązani - mówiła i podkreśliła:
- Był czterokrotnie przetarg ogłaszany, był na stronie gminy, był na tablicach ogłoszeń i nikt nikogo na nic nie namawiał. Każdy pilnuje swojego biznesu. Mnie nie zależało, kto będzie działkę kupował. Ja wykonywałam uchwałę rady.
Radna: To było niepotrzebne
- Dlaczego ta droga nie mogła zostać we władaniu gminy i służyć nam wszystkim? - to pytanie kilkukrotnie padło na sali obrad. - W całej gminie jest mnóstwo nieuregulowanych (dróg - przyp. red.). Mogła zostać jedna więcej. Tylko o dwa tysiące się gmina wzbogaciła. Myślę, że było to bardzo niepotrzebne, sprzedawanie tej działki
- uważa Ewa Jachyra, radna z Siedlanki.
- My tych ludzi odcinamy od świata. Czy służebność dojazdu jest do końca życia? Czy ta pani nie założy im za rok, czy za dwa szlabanu i nie będzie od nich brała za każdy jeden przejazd dwa złote? Jeżeli to było gminne, ta droga powinna być absolutnie niesprzedana
- dodał Robert Łakomy, kolejny z samorządowców.
- To jest pastwisko w ewidencji gruntów. To po pierwsze. Po drugie, jest służebność nie dla tych osób, tylko dla działki, dla właścicieli działki dozgonna. I nikt służebności nie cofnie - odparła wójt, jednocześnie zachęcając do rozmów z nową właścicielką. - Jeżeli będziecie z nią rozmawiać, pójdziecie do notariusza, to po 1/5 wam sprzeda. Ona powiedziała, że potrzebuje sam wjazd
- mówiła Wróbel i podsumowała: - Dzisiaj trzeba z ludźmi rozmawiać i nie opowiadać, że się po prostu nie słyszało. Bo słucha się wiele rzeczy, a się nie słyszy. Ktoś, kto jest zainteresowany, powinien po prostu szczególną uwagę zwrócić.
Wszyscy popełniamy błędy
Burzliwą dyskusję zakończył Robert Róg, przewodniczący rady gminy. Ten przyznał, że w procesie sprzedaży działki, która służy jako droga dojazdowa dla mieszkańców, zostały popełnione błędy.Podkreślił, że działka nie powinna znaleźć się w uchwale dotyczącej sprzedaży, a problem dotyczy również działki sąsiedniej, na której również znajduje się dojazd do posesji.
Zwrócił także uwagę na konieczność przyznania się do błędów i znalezienia rozwiązania satysfakcjonującego wszystkie strony. Stanął na stanowisku, że teren faktycznie pełni funkcję drogi, niezależnie od jej oficjalnego statusu w ewidencji gruntów. Zachęcił do dialogu z nowym właścicielem i mieszkańcami w celu rozwiązania problemu.
- Trzeba będzie doprowadzić do spotkania z nowym właścicielem i spróbować znaleźć rozwiązanie, bo ja widzę ich przynajmniej kilka - stwierdził przewodniczący i odparł:
- Jak wiecie, wszyscy w życiu popełniamy błędy i po to Bozia dała nam rozum i mowę, żebyśmy mogli usiąść, rozmawiać i spróbować te problemy rozwiązywać tutaj pomiędzy sobą w taki sposób, żeby nie prowadzić do niepotrzebnych eskalacji, a zabezpieczyć interesy wszystkich stron.
Ostatecznie radni uznali skargę za bezzasadną. Za opowiedziało się pięć osób (Stanisław Magda, Stanisław Rzemień, Piotr Skiba, Adam Świder, Tomasz Zygmunt), przeciw było dwoje radnych (Ewa Jachyra i Mieczysław Śpiewak), a siedmiu pozostałych samorządowców wstrzymało się od głosu. Nieobecny na posiedzeniu był Adam Chlebowski.