Symptone, Czarny Jednorożec, Bzyk i Guzik, RoseMerry oraz Łydka Grubasa - te zespoły usłyszeliśmy w niedzielę w Kolbuszowej.
- Bardzo się cieszymy z wysokiej frekwencji na Spinaczu. Ta impreza pokazała, że jest w naszym mieście zapotrzebowanie nie tylko na koncerty disco polo, zatem cieszę się, że udało się kolbuszowskiej młodzieży wyjść naprzeciw
- mówi Dorian Pik, pomysłodawca festiwalu.
Impreza została wsparta 32 tys. zł, które z budżetu przekazała gmina Kolbuszowa. - To niewielka kwota, ale daliśmy radę - dodaje nasz rozmówca.
W przyszłym roku Spinacz ma zagrać po raz 17. w Kolbuszowej. Kto tym razem zostałby zaproszony do miasta nad Nilem?
- Mam wiele pomysłów, ale od lat działamy w ten sam sposób - śledzimy mapę koncertową Polski i wyłapujemy zespoły "na trasie". Koncert "po drodze" zawsze jest tańszy. W tym roku udało się znakomicie
- stwierdza pomysłodawca imprezy.
Kilka tygodni wcześniej, zapowiadając kolbuszowski festiwal, Dorian Pik mówił o tym, że cała branża muzyczna, borykająca się dotychczas z pandemicznymi zawiłościami, wraca na dobre tory. Czy to się udało? Czy jest strach przed kolejnym lockdownem?
- Lockdownu się nie obawiam. Widzę inne zagrożenia. Galopująca inflacja spowoduje, że ludzie będą wybierać najpotrzebniejsze rzeczy do egzystencji. Rozrywka nią z pewnością nie jest. Z podobnymi problemami będą borykać się samorządy, które będą oszczędzać na szeroko rozumianej kulturze - stwierdza nasz rozmówca.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.