Mieszkańcy bloku przy ul. 11 Listopada w Kolbuszowej mają już dość. Od miesięcy są terroryzowani przez kilku mężczyzn. Sytuacja jest na tyle poważna, że jedna z lokatorek postanowiła się wyprowadzić.
Zastraszeni mieszkańcy
Z tygodnia na tydzień, jak mówią mieszkańcy, jest coraz gorzej. Grupa mężczyzn, w tym osoby mieszkające w tym właśnie bloku, zakłóca spokój mieszkańców.
- To, co się u nas dzieje, to po prostu patologia. Taka, o której wszyscy wiedzą, ale nikt nie jest w stanie albo nie chce nam pomóc
- mówi właściciel jednego z mieszkań w tym budynku wielorodzinnym.
Mieszkający w bloku mężczyźni zastraszyli swoich sąsiadów na tyle, że kilka osób zdecydowało się na to, aby wyprowadzić się ze swoich mieszkań.
- Aż ciężko uwierzyć w to, że to, co się dzieje, ma miejsce w XXI wieku. Ludzie wydali tysiące złotych, żeby mieć swój kąt. Teraz zostali zmuszeni zabrać dzieci i mieszkają po rodzinie i znajomych. To jest po prostu chore!
- stwierdza jedna z osób mieszkających w tym bloku.
Nie schodzą do piwnicy
Problemem, jak zaznaczają nasi rozmówcy, nie jest to, że grupka bezrobotnych mieszkańców siedzi przed blokiem na ławeczce i pije piwo.
- Proszę sobie wyobrazić sytuację, że jest pani u siebie w domu. W środku nocy słyszy pani krzyki. Ktoś rzuca butelkami. Nagle ktoś kopie w drzwi wejściowe do pani domu. Następnego dnia, gdy idzie pani do pracy, pod drzwiami znajduje pani ludzką kupę albo obsikaną ścianę. To dla nas codzienność
- opowiada właściciel mieszkania w bloku przy ul. 11 Listopada w Kolbuszowej.
Lokatorzy jednej z klatek od dłuższego czasu nie zaglądają do piwnicy. Ta stała się meliną, do której kilku mieszkańców bloku zaprasza swoich "gości".
- Nanieśli tam kanapę. Sikają do słoików. Rzygają, gdzie popadnie. Wszystkie nasze rzeczy przesiąkły smrodem moczu. Teraz nawet nie wiem, co się dzieje z moimi rzeczami. Boję się tam schodzić
- stwierdza kolejna z osób mieszkających w tym miejscu.
Drzwi do jednego z mieszkań zostały zalepione pianką montażową. Fot. Czytelniczka
Zaatakowana gazem
Nasi rozmówcy opowiadają o zapiankowanych drzwiach jednej z lokatorek. O ataku na młodą dziewczynę gazem łzawiącym. O podpaleniu w piwnicy i przebitych kilku oponach, kiedy jedna z osób zwróciła uwagę grupie mężczyzn, która była za głośno.
- Obecnie wygląda to tak, że wieczorem boimy się nawet iść wyrzucić śmieci. Wchodząc do klatki, tylko u nas nie zaświeca się automatycznie światło. Człowiek w każdej chwili mógłby oberwać, a nikt nawet by tego nie widział. Ludzie się boją
- zaznacza nasz rozmówca.
Domofony, monitoring i czujnik dymu - to zdaniem mieszkańców minimum, aby czuli się oni bezpieczniej.
- Spółdzielnia udaje, że problemu nie ma. Tłumaczy, że nie ma pieniędzy, a wszystko to, o czym mówimy, to wynik sąsiedzkiego konfliktu. Zapraszam pana prezesa do nas. Mieszkania są puste. Niech spędzi tu kilka nocy. Niech zabierze swoich bliskich i zobaczy, czy nie będzie się bał o ich bezpieczeństwo
- proponuje jedna z lokatorek.
W piwnicy bloku stoją słoiki z moczem. Fot. Czytelnik
Piją, brudzą i śmiecą
Mundurowi zapewniają, że blok przy ulicy 11 Listopada jest już od wielu miesięcy objęty szczególnym nadzorem kolbuszowskiej policji z uwagi na docierające do komendy sygnały dotyczące zakłócenia spokoju i porządku publicznego, spożywania alkoholu w piwnicach, zaśmiecania.
- Funkcjonariusze w ramach codziennej służby patrolowej sprawdzają klatki i miejsca wskazane przez mieszkańców, gdzie mają gromadzić się osoby zakłócające spokój i porządek publiczny
- powiedziała jeszcze w czwartek (16 lutego) w rozmowie z Korso Jolanta Skubisz-Tęcza, rzecznik KPP w Kolbuszowej.
W tym roku, od 1 stycznia do 16 lutego, policjanci podjęli tam 23 interwencje i kilkadziesiąt kontroli.
- Nałożono 7 mandatów karnych, sporządzono 5 wniosków o ukaranie do sądu, a 3 osoby doprowadzono do izby wytrzeźwień w Rzeszowie. W toku prowadzonych czynności przyjęto również zawiadomienie o kierowaniu gróźb karalnych od osoby mieszkającej we wspomnianego bloku, a także dwa zawiadomienia o uszkodzeniu mienia. W sprawach tych prowadzone są postępowania
- mówi oficer prasowy.
Dla porównania, w 2022 roku podjęto w tym miejscu blisko 30 interwencji (nałożono 14 mandatów karnych, sporządzono 5 wniosków do sądu o ukaranie).
- Pokażcie to zdjęcie. Nic nie zasłaniajcie. Niech ludzie widzą co się u nas dzieiej - mówi mieszkaniec bloku przy ul. 11 Listopada w Kolbuszowej.
Dla kolbuszowskich policjantów to priorytet
Nasza rozmówczyni zaznacza, że w rozwiązanie problemu zaangażował się także dzielnicowy. Złożył on pismo do Spółdzielni Mieszkaniowej w Kolbuszowej.
- Przekazał w nim uzyskane od mieszkańców informacje dotyczące zasadności zamontowania w tym rejonie monitoringu, domofonów na klatkach schodowych czy też dodatkowych koszy na śmieci
- dodaje Jolanta Skubisz-Tęcza i zaznacza, że kolejne pismo policja skierowała do straży miejskiej, aby strażnicy objęli tę część miasta dodatkowymi patrolami.
- Zapewniamy, że problem ten będzie nadal traktowany priorytetowo przez kolbuszowskich policjantów. Nadal apelujemy o zgłaszanie niewłaściwych zachowań pod nr 112
- dodaje przedstawicielka kolbuszowskiej policji.
Mieszkańcy sterroryzowanego bloku mają swoje zdanie na temat działań policji.
- W statystykach wszystko pięknie wygląda. Owszem, przyjeżdżają, ale nasza policja okazuje się, że jest bezradna. Dają im mandaty, które jak tylko się policjanci odwrócą, to mną i wyrzucają na ziemię. Śmieją się im w twarz. Kiedy pytamy, co z naszą sprawą, słyszymy "trzeba czekać". Na co? Aż ktoś zostanie pobity? Aż nas podpalą? Zabiją?
- pyta nasz rozmówca.
Spotkanie z prezesem spółdzielni
Co w tej sprawie ma do powiedzenia Józef Rybicki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Kolbuszowej? W rozmowie z Korso stwierdza, że w tym bloku dochodzi do konfliktu między mieszkańcami. Na pytanie o domofony odpowiedział, że to kosztowne rozwiązanie i spółdzielnia podejmie decyzję w tej sprawie w momencie, kiedy za ich montażem będzie większość mieszkańców. Kiedy chcieliśmy ponownie porozmawiać z prezesem, nie odbierał już telefonu.
Józef Rybicki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Kolbuszowej.
We wtorek (21 lutego) udaliśmy się do niego osobiście, do biura przy ul. Ruczki w Kolbuszowej. Nie tylko my, ale i obecna na spotkaniu Maria Wachorza, przedstawiliśmy prezesowi to, jak wygląda sytuacja ze strony mieszkańców.
Szef spółdzielni nie krył swojego zaskoczenia tym, jak bardzo mieszkańcy są zastraszeni i z jakimi problemami się borykają. Nasz rozmówca zapewnił, że podejmie działania, aby mieszkańcy mogli czuć się bezpiecznie.
Spółdzielnia szuka obecnie firmy, która wyceniłaby wykonanie domofonów bloku przy ul. Tyszkiewiczów oraz czwartej klatki w bloku przy ul. 11 Listopada, o co wnioskowali mieszkańcy.
Na tapet trafi także temat założenia monitoringu. Być może jego wykonanie byłoby współfinansować z pieniędzy z budżetu osiedla. W tej sprawie mają być prowadzone rozmowy z burmistrzem Kolbuszowej.
W pobliżu bloków mają też zostać podcięte od dołu świerki, które obecnie zasłaniają załatwiających się pod nimi mężczyzn.
Do tematu wrócimy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.