- Kasa nie gra – podsumował niedzielny derbowy mecz Bartek Chodór, prezes Marmurów. Spotkanie lepiej rozpoczęli przyjezdni, ale gospodarze mieli kim straszyć. Świetne zawody rozegrał 15-letni Filip Drwal. Młody mieszkaniec Przyłęka wzmocnił Marmury przed tym sezonem. Wcześniej występował w grupach młodzieżowych APPN Mielec i Stali Mielec. – Wkręcał obrońców Floriana w ziemię. Robił z nimi, co chciał – dodawał Chodór.
W Marmurach w przeszłości grali jego krewni. Filip Drwal z pewnością będzie w kręgu zainteresowania klubów z wyższych lig. Asystą przy drugim golu Filipa popisał się Dawid Harchut. Gracz ten wrócił do gry po paru latach przerwy.
Parafialne derby nie zawiodły najwytrwalszych obserwatorów. Napracował się też sędzia. Pokazał w trakcie meczu kilka żółtych kartek (wszystkie dla gości). W końcówce "czerwień" zobaczył Marcin Padykuła, a po meczu Grzegorz Maziarz z Floriana Ostrowy Tuszowskie. – Mieliśmy dobry plan na ten mecz i chłopcy rzetelnie go wykonali. Nie byliśmy faworytem, tym bardziej cieszą nas te trzy punkty. Walczymy dalej – podkreśla Bartek Chodór.
Dla Ostrów, które chcą walczyć o wyższe lokaty, była to już druga porażka w tym sezonie. – Zagraliśmy fatalnie. Nie umieliśmy poprowadzić gry, a dodatkowo sprezentowaliśmy Marmurom karnego, po zagraniu ręką w polu karnym – opisywał Sławomir Trojnacki, prezes Floriana. Zespół Ostrów popełnił dużo błędów w obronie. – W ataku też nie było rewelacji. Może uśpił, rozluźnił nas szybko zdobyty gol – opisywał Trojnacki. – Z taką grą nie mielibyśmy czego szukać w A klasie, trzeba wyciągnąć wnioski z tego meczu – podkreśla prezes Floriana.
Działacz Ostrów żałował, że jego drużyna nie umiała znaleźć sposobu na przeciwnika, gdy ten już opadał z sił. – W ostatnim kwadransie obrona Marmurów wybijała tylko piłki do przodu – wspomina Trojnacki. Ostrowy mają szerszy i bardziej wyrównany skład. Kolejny raz trener Bartek Krzystyniak miał do dyspozycji kilku solidnych graczy na ławce rezerwowych. Na razie nie zachwyca Sebastian Łętocha. – Widać, że miał przerwę, dopiero zaczyna regularnie trenować – kończy Trojnacki. Sebastian Łętocha w marcu, przed pandemią, rozegrał jeszcze mecz (67 minut) w barwach Czarnych Połaniec (4 liga świętokrzyska).
Florian może już korzystać z wyremontowanego boiska, na którym są jednak pewne niedociągnięcia. – Przed meczem z Dzikowcem miejscami stała woda po ulewie. Planujemy zrobić pewne kosmetyczne prace jeszcze w tym roku – przyznaje Trojnacki.
Trzeci mecz wygrała Widełka. Wilga podejmowała na własnym boisku przeciwnika z Kosów. W pierwszej połowie goście byli równorzędnym rywalem dla miejscowych. Przy stanie 1:1 w słupek trafił Łukasz Bajor. Szansy na skutecznie dobicie piłki nie wykorzystał sprowadzony latem z Siedlanki Tomasz Wrona. Gospodarze wrzucili wyższy bieg i odskoczyli przeciwnikowi, który opadał z sił, choć miał niezłych zmienników. Na placu gry pojawił się m.in. sprowadzony z wycofanej Hadykówki, Mateusz Serafin. Pierwszoplanową rolę w tym meczu odgrywał jednak Mateusz Wąsik, skrzydłowy Widełki. Były junior Stali Mielec w kolejnym meczu u siebie zdobył dla swojej drużyny cztery gole. Wyjątkowej urody było trafienie na 2:1. Popularny "Zyguś" uderzył w długi róg z ponad 20. metrów, a zareagować nie zdążył Dawid Magda. Na wspomnienie zasługuje gol jednego ze środkowych obrońców Wilgi, Łukasza Pruchnika. Były kapitan Widełki ruszył do przodu, a po podaniu Kuby Ozimka, wyprzedził obrońców oraz bramkarza gości. – Powalczymy o jak najwyższe miejsce w lidze. Mamy do dyspozycji bramkostrzelnych ofensywnych zawodników, więc trzeba to wykorzystać – podsumował Łukasz Gniewek, prezes Wilgi.