Choć przez większą część życia związany był z Olsztynem, swoje początki miał w Mazurach, w gminie Raniżów. Nigdy nie zapomniał o rodzinnych stronach, które zawsze wspominał z sentymentem.
Droga wojskowa i służba Polsce
Urodził się w 1921 roku w rodzinie Tomasza i Zofii Kusów. W czerwcu 1939 r. ukończył gimnazjum w Rzeszowie i rozpoczął naukę w Liceum Pedagogicznym. Plany edukacyjne przerwał wybuch II wojny światowej. Jako młody chłopak wstąpił do Armii Krajowej, gdzie odpowiadał za funkcjonowanie kanałów łączności na odcinkach Mazury–Raniżów, Mazury–Nienadówka i Mazury–Sokołów Małopolski.W styczniu 1945 r. został zmobilizowany do Wojska Polskiego. Przeszedł szkolenie oficerskie w Przemyślu, a już 15 lipca tego samego roku, podczas uroczystości na Polach Grunwaldu, otrzymał z rąk marszałka Michała Roli-Żymierskiego nominację na podporucznika. Kilka dni później objął dowództwo plutonu CKM 9. Drezdeńskiej Dywizji Piechoty w Rzeszowie.
Kariera wojskowa rozwijała się dynamicznie – od porucznika w 1946 r., przez kapitana artylerii w 1948 r., aż po majora w 1952 r. Pełnił funkcje dowódcze i sztabowe, m.in. w Rzeszowie, Bartoszycach i Olsztynie. Ukończył Akademię Sztabu Generalnego WP w Rembertowie, a od 1968 r. kierował Wojskami Rakietowymi i Artylerią w Olsztynie. Na emeryturę odszedł 10 grudnia 1977 r.
Aktywność kombatancka
Po zakończeniu służby nie zerwał z działalnością społeczną. Jako prezes Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Olsztynie przez wiele lat dbał o pamięć historyczną i wspierał środowisko kombatanckie.
Odznaczenia i wyróżnienia
Za swoje zasługi płk Marcin Kus został uhonorowany blisko 30 odznaczeniami. Wśród najważniejszych znalazły się m.in.:
- Medal Zwycięstwa i Wolności (1947),
- Krzyż Partyzancki (1958),
- Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – V kl. (1963) i IV kl. (1985),
- Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski – III kl. (2005),
- Krzyż Armii Krajowej (1995),
- Odznaka „Akcji Burza” (1994),
- Złoty Medal „Za zasługi dla obronności kraju” (1975).
Rozmowa z płk. Marcinem Kusem w setną rocznicę Jego urodzin
Rozmawiała Barbara ŻarkowskaGdy zadzwoniłam do pułkownika chcąc umówić się z Nim na rozmowę, usłyszałam w słuchawce, że pana Marcina nie ma w domu. Poproszono mnie, bym zadzwoniła ok. godz. 13.00. Tak zrobiłam. O wskazanej godzinie zadzwoniłam powtórnie, telefon odebrał pan Marcin. Już na wstępie rozmowy poinformował mnie, że nie było go wcześniej w domu, ponieważ był….na spotkaniu z przedszkolakami. „Bardzo lubię spotkania z najmłodszymi” – powiedział wyraźnie rozbawiony moim zaskoczeniem i zdziwieniem na to, skąd czerpie siły i energię na tego typu działania.
Jak wspomina Pan swoją rodzinną miejscowość?
- Wspominam ją bardzo dobrze. Do dziś doskonale pamiętam wiele szczegółów. Wychowałem się w tej wiosce i podczas wojny zostałem z niej przepędzony. Było to 6 stycznia 1945 r., wtedy musiałem uciekać ze swojej wioski. Była noc i na mrozie, w śniegu, pieszo szedłem do Rzeszowa. Poszedłem w Polskę i dlatego pewnie dzisiaj żyję, bo polowali na mnie.
Czy ma Pan dzisiaj w Mazurach swoją rodzinę lub znajomych?
- Jest rodzina i to nawet bardzo liczna. Ja miałem pięcioro rodzeństwa i oni tam wszyscy zostali. Niestety dzisiaj już nikt nie żyje z mojego rodzeństwa. Na ojcowiźnie został syn mojej siostry.
Na jednej z fotografii zauważyłam, że pozuje Pan z gen. Bronisławem Kwiatkowskim? Jak wyglądała Pana znajomość z Generałem?
- Bronek był moim rodakiem i bliskim sąsiadem. Spotkałem się w nich w Mazurach. On był takim samym chłopakiem ze wsi jak ja. Był dużo młodszy ode mnie i poznałem go, gdy był już Generałem.
Jest Pan Prezesem Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Olsztynie już piątą kadencję. Jak Pan ocenia sytuację osób zrzeszonych w tym Związku? Czy pomoc państwa jest wystarczająca, czy można zrobić coś więcej?
- My się już kończymy, zostały tylko pojedyncze egzemplarze. Żyją tylko wdowy po nas. Kobiet w Związku jest ok. 3000, a byłych żołnierzy wojska i podziemia ok. 500 – na całe województwo. Jeśli chodzi o opiekę państwa, to można wiele zrobić i wiele poprawić. Ojczyzna dała nam dodatek kombatancki do emerytury. I ci co przeżyli wojnę lub obóz dostają 400 zł – dla jednych to jest dużo, dla innych mało.
Jak Pan się czuje jako stulatek?
- Bardzo dobrze. Spotykam się dziećmi, przedszkolakami. Jestem fizycznie i umysłowo sprawny.
Bardzo skrupulatnie spisał Pan swoje wspomnienia z wojny. Liczą one kilka tomów. Nie myślałby Pan, aby je wydać?
- To prawda. Napisałem kilka tomów wspomnień, część z nich zostało opublikowanych, a część może zostanie ujawniona dopiero po mojej śmierci. Czuwa nad nimi moja rodzina.
Dziękuję za rozmowę i życzę dużo zdrowia.
- Ja również dziękuję.
Komentarze (0)