Od kilku tygodni, w centrum miasta, widać pracujących na wysokości dekarzy. Prace są kontynuacją ubiegłorocznych robót. - To drugi etap inwestycji, na który otrzymaliśmy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 500 tys. zł - wyjaśnia ks. Lucjan Szumierz, proboszcz Parafii pw. Wszystkich Świętych w Kolbuszowej.
Rozsypująca się wieża
To część kwoty, którą trzeba przeznaczyć na wymianę pokrycia dachu. Przetarg na to zadanie wygrała kolbuszowska firma Fin Pro. Na dachu pracują jej podwykonawcy z Nowego Sącza. - Oni od 30 lat robią dachy również na kościołach. To sprawdzona firma - zapewnia ks. Szumierz.
Dekarze wymienili już część pokrycia dachowego. Zdemontowali również część wieży, która groziła zawaleniem. - Stan tej wieży był tragiczny. Przez lata była niszczona przez drewnojady i różne grzyby. Początkowo miała ona zostać ściągnięta dźwigiem, a następnie odtworzona tu na miejscu, przy świątyni. Okazało się jednak, że nie da się tego zrobić. Nie było po prostu co ratować - wyjaśnia proboszcz.
Wieża została już w części rozebrana ręcznie i zostanie odtworzona. Kolejne jej fragmenty niebawem znikną z dachu świątyni. Później, kiedy będzie już gotowa, zostanie zamontowana, przy użyciu dźwigu.
Dzwon z pilota
Proboszcz kolbuszowskiej kolegiaty marzy o tym, aby po remoncie z wieży można było korzystać. - Na święta narodowe można byłoby tam zakładać flagi, aby pięknie powiewały. Tak kiedyś było, o czym nieraz opowiadali mi mieszkańcy Kolbuszowej - mówi ks. Lucjan Szumierz. - Marzeniem moim jest również to, aby z tej wieży w maju jakiś trębacz mógł grać pieśni maryjne na pół godziny przed wieczornym nabożeństwem - dodaje duchowny.
Ksiądz Szumierz chciałby również, aby w wieży zawisła znaleziona w trakcie prac sygnaturka. Jest to ważący ponad 30 kg dzwon Matki Bożej Jasnogórskiej. - Pochodzi on z 1947 roku. Chciałbym, aby ten dzwon, na 5 minut przed mszą świętą, sygnalizował rozpoczęcie nabożeństwa. Może uda się zrobić tak, aby był on uruchamiany pilotem - wyjaśnia ks. Szumierz.
Pamiątki w tubie
Dzwon jest na razie jedynym znaleziskiem, jakie odkryto podczas prowadzonych prac na świątyni (wyłączając blachę, która ma pieczęcie "Królewska Huta Będzin"). Niestety, znajdująca się na zwieńczeniu wieży kula (wielkości dużego globusu) w środku była pusta. - Liczyłem bardzo na to, że znajdziemy tam tubę z pamiątkami z 1933 lub 1934 roku, kiedy to dach był wykonywany. W środku nie było jednak niczego. Wielka szkoda - stwierdza duchowny i dodaje, że jest jeszcze szansa na znalezienie tego typu "skarbów". - Wieża nie jest w całości rozebrana, a z tego, co mówili mi panowie zajmujący się remontem, wynika, że czasami taka historia jest wsuwana między deski - dodaje proboszcz.
We wspomnianej, odnowionej, kuli umieszczona zostanie m.in. historia parafii oraz informacja o tym, kto obecnie pracuje w parafii. - Zafoliujemy to dobrze i zostawimy, aby ktoś, remontując dach może za sto lat, znalazł taki skarb - mówi ks. Szumierz.
Na podwójny felc
Prace na świątyni mają zakończyć się mniej więcej do połowy października. Na kościele kładziona jest bardzo trwała blacha tytanowo-cynkowa, która nie wymaga żadnych zabiegów konserwacyjnych czy pielęgnacyjnych.
Kładziona jest ona techniką na podwójny felc. - Jest ona podwójnie zawijana, wsuwana i na dachu zaklepywana. Bez użycia gwoździ. Nie ma możliwości, żeby coś podwiewało czy przeciekało - wyjaśnia proboszcz kolegiaty.
Oprócz wspomnianych 500 tys. zł z ministerstwa, parafia otrzymała również 45 tys. zł z Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie oraz 40 tys. zł od konserwatora.
Wymiana całego dachu świątyni wyniesie w sumie po przetargu 1,1 miliona złotych. To jednak nie są jedyne prace, jakie są w planie. Ksiądz Szumierz wspomina również o wymianie okien ze stalowych na aluminiowe.
