Patrzyli jak cierpi
- Początkowo myśleliśmy, że obrażenia spowodował pociąg, bo została znaleziona na torach. Teraz wiemy, że zderzyła się z szalejącymi bezdrożami motocrossowcami. Wylądowała na torach, a oni jej nie pomogli!
- czytamy na stronie ratujemyzwierzaki.pl.
Sytuację zauważyły bawiące się nieopodal dzieci, które zainteresowane przybiegły zobaczyć, co się dzieje. - Motocrossowcy, co należało do ich obowiązku, nie udzielili psu żadnej pomocy i na widok biegnących dzieci po prostu uciekli z miejsca wypadku - czytamy na stronie nowodębskiego przytuliska.
Obrażenia głowy i zdarta skóra
Najmłodsi zaalarmowali o tym fakcie rodzica, który następnie zaalarmował opiekuna przytuliska. Niedługo później na miejscu pojawili się policjanci i lekarz weterynarii. Psinka trafiła niezwłocznie pod opiekę lekarki i została przetransportowana na stół operacyjny. Na miejscu obecna była lek. wet. Olga Chełstowska. Ta w rozmowie z nami przyznała, że suczka była w ciężkim stanie - miała obrażenia głowy oraz zdartą skórę. Po wstępnym zaopatrzeniu i zoperowaniu została przewieziona do Warszawy.
Stan suczki jest krytyczny
- Do warszawskiej kliniki dojechała w środku nocy. Nazywa się Stefcia i jej stan jest krytyczny. Okazało się, że potężna rana na jej tułowiu to nie największy z jej problemów! Stefcia doznała urazu głowy. Ma odruchy z pnia mózgu, ale żadnej świadomości. Reaguje tylko na niektóre bodźce bólowe. Ma osłabione napięcie mięśniowe i oczopląs. To wszystko wskazuje na obrzęk mózgu
- informują przedstawiciele przytuliska i dodali:
- Na razie jest stabilna, ale musimy być gotowi na wszystko. Jej stan w każdej chwili może się załamać. Jeśli chodzi o rany – koszmar. Paradoksalnie łatwiej byłoby się nimi zająć, gdyby trafiła do kliniki bez przystanku w gabinecie weterynaryjnym. Jeśli Stefcia przeżyje, rany będą się goić tygodniami i będą wymagać interwencji chirurgów.
Zgłasza gmina lub policja
Chełstowska podkreśla, że w nagłych wypadkach lekarz weterynarii przyjeżdża na miejsce na polecenie urzędu gminy lub policji, straży miejskiej lub pożarnej (poza godzinami pracy urzędu). Nie ma możliwości zgłoszenia interwencji przez osobę prywatną. Jak słyszymy, tak skonstruowane jest prawo, a weterynarza obowiązuje umowa z samorządem. Chełstowska przyznaje, że nagłe wypadki zdarzają się raczej rzadko - średnio raz na dwa miesiące. Najczęściej są to potrącone sarny, jelenie, lisy. Ta dodała, że weterynarz przyjeżdża tylko do żywych "pacjentów". Jeśli zwierzę zostanie zabite, chociażby na drodze, to jego "właścicielem" jest zarządca tejże drogi.
Aktualizacja - Stefcia nie przeżyła
Fundacja dla Szczeniąt Judyta poinformowała, że suczki mimo starań niestety nie udało się uratować.
- Stefcia odeszła. Walczyliśmy o nią ze wszystkich sił, ale nie udało się. Obrażenia, jakich doznała ta cudna suczka okazały się zbyt rozległe. Doszło do niewydolności wielonarządowej. Pomimo reanimacji, Stefcia pobiegła za Tęczowy Most
- czytamy na Facebooku fundacji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.