reklama

Sokół liczy na Lechię

Opublikowano:
Autor:

Sokół liczy na Lechię - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIPlany Sokoła pozostają bez zmian. Kolbuszowianie muszą wygrywać. Liczą też na pomoc Lechii Sędziszów. Wildze i Ostrovii pozostaje liczyć na siebie.

Rozgrywki klasy okręgowej przyśpieszają. W ciągu najbliższego tygodnia rozegrane zostaną trzy kolejki. Najmniej obciążeni fizycznie będą zawodnicy z Widełki. Im jednak nie jest za wesoło, bo praktycznie do ostatniej kolejki będą martwić się o utrzymanie.

"Koza" pomógł w Radomyślu
Sokół w ostatniej kolejce powalczył w Radomyślu Wielkim. Miejscowa Radomyślanka nie miała zamiary ułatwiać zadania drużynie Rafała Leśniowskiego, choć jest już pewna utrzymania. Wicelider z Kolbuszowej Dolnej szybko "napoczął" Radomyślankę. Po dośrodkowaniu Kornela Kołacza niepewnie interweniował bramkarz miejscowych. Piłka spadła do wchodzącego ze skrzydła Kamila Adranowicza, a ten wiedział co zrobić. Oddał mocny strzał i nasi wyszli na prowadzenie. Adranowicz w tym meczu zagrał w roli "fałszywego" prawego pomocnika. – Niby był na skrzydle, ale tak naprawdę był napastnikiem – tłumaczy Damian Korab, kierownik Sokoła. Gol na 0:1 padł już w drugiej minucie spotkania, co dało Sokołowi duży komfort. Gospodarze ruszyli do ataku i za chwilę nadziali się na kontrę. Kornel Kołacz uruchomił Dawida Maziarza prostopadłym podaniem. – Dawid został nieco "wygoniony" do boku, ale ładnie złamał akcję do środka, nie dał się dogonić obrońcom i zaskoczył bramkarza uderzeniem w krótki róg – wspominał Korab. Po półgodzinie gry boisko opuścił napastnik Łukasz Korab. Naciągnął mięsień dwugłowy. – Nie powinien potrzebować długiej rehabilitacji – ocenia jego brat (kierownik drużyny). Kolbuszowski zespół prowadząc różnicą dwóch bramek, grał spokojnie. – Graliśmy piłeczką wokoło i było wesoło – podkreślał kierownik Sokoła. Po przerwie Radomyślanka przyśpieszyła. – Między 46. a 60. minutą nas przycisnęli. Potem opadli z sił, ale okazję do wykazania się miał Mateusz Kozioł – przyznawał Korab. Popularny "Koza" pod nieobecność Norberta Króla (wyjazd służbowy) stanął między słupkami kolbuszowskiej bramki i miał okazję do pokazania swoich umiejętności. – Wygrał pojedynek sam na sam z napastnikiem gospodarzy. We wszystkich innych interwencjach był bardzo pewny – zaznaczał Korab. Sokół w środę powalczy u siebie z pogodzonym ze spadkiem Płomieniem Zagorzyce. Gotowy do gry powinien już być obrońca Piotr Karkut. Trudniejsza przeprawa czeka zespół Rafała Leśniowskiego w niedzielę. Wtedy kolbuszowianie powalczą w derbach powiatu z Ostrovią.

"Robin" potrzebuje 4 punktów
Ważne trzy punkty zdobyła Ostrovia. Zespół Roberta Szalonego pokonał rywala z Przecławia. Duży udział w tej wygranej miał grający trener Ostrów. Ostrovia zaczęła jednak mecz od straty gola. Team zdobył teren kilkoma dokładnymi podaniami. Po dośrodkowaniu z prawej strony jeden z rywali ubiegł obrońców i bramkarza gospodarzy. Ostrovia źle zaczęła, ale dobrze skończyła. Nasi wyrównali na 10 minut przed przerwą. Piłkę w pole karne dograł Szalony, strzał oddał Damian Smoła. Interweniował bramkarz gości, ale przy dobitce Łukasza Mikosia był już bezradny. Ostrovia gola na 2:1 zdobyła w bardzo szczęśliwych okolicznościach. – Był "wślizgostrzał" Damiana Smoły, teraz mi udało się zdobyć gola w nietypowy sposób – uśmiechał się Szalony. Pierwszy do futbolówki doszedł bramkarz gości. Chcąc wybić, trafił w nogę Szalonego i piłka wpadła do siatki. – W drugiej połowie narzuciliśmy rywalowi swój styl gry i mieliśmy zdecydowaną przewagę – zaznaczał Szalony. Trzeciego gola dla Ostrów zdobył Jarosław Serafin. Młody pomocnik uderzył z ponad 20 metrów po ziemi. Piłka wpadła przy słupku. – Po tym trafieniu byliśmy już zdecydowanie spokojniejsi – wspomina Szalony. Ostrovia przeważała i miała kolejne okazje bramkowe. Po zespołowej akcji wynik ustalił Andrzej Świst. – Fajnie wytrzymaliśmy trudy tego meczu pod względem kondycyjnym. Mogę pochwalić chłopaków za to spotkanie – ocenia "Robin".  Do pełni szczęścia Ostrowom brakuje 4 punktów. – 36 oczek powinno dać utrzymanie. Będzie ciężko, bo każdy kolejny przeciwnik postawi wysokie wymagania – zapowiada Szlaony. Trener Ostrovii mocno obawia się o frekwencję podczas środowych meczów. – Chłopaki pracują, część jest w delegacjach – opisuje trener ekipy z gminy Cmolas. W meczu z Przecławiem brakowało Tomasza Paśko i Jakuba Maciąga, czyli podstawowych graczy. – Miałem obawy, ale wierzyłem w zmienników. Pokazaliśmy się z dobrej strony, ale teraz musimy to jeszcze potwierdzić w kolejnych meczach – kończy Szalony.

Więcej w 22 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE