Jak już informowaliśmy, do zdarzenia doszło w sobotni wieczór, 26 lipca. Służby ratunkowe zostały wezwane do jednego z budynków w Weryni. Początkowo zgłoszenie dotyczyło podejrzenia porażenia prądem podczas kąpieli w wannie. Po publikacji artykułu skontaktował się z nami właściciel domu, w którym doszło do tragedii.
Jak wyjaśnił w rozmowie z naszą redakcją, poszkodowany zasłabł pod prysznicem, a nie – jak sugerowały pierwsze informacje – w wannie. Był to jego krewny. Właściciel wspólnie z żoną wyciągnął nieprzytomnego mężczyznę spod prysznica, wezwał służby ratunkowe i rozpoczął resuscytację.
Nasz rozmówca dodał również, że nie doszło do porażenia prądem – sam wszedł w skarpetkach pod prysznic, by zakręcić wodę, i nie odczuł żadnych niepokojących objawów. Jego zdaniem, gdyby rzeczywiście występowało tam zagrożenie elektryczne, także on zostałby poszkodowany.
Mężczyzna, który miał około 50 lat, zmarł w szpitalu następnego dnia – w niedzielę, 27 lipca. Początkowo sprawa była prowadzona przez policję pod nadzorem prokuratury w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Kluczowe miały być wyniki sekcji zwłok.
We wtorek, 5 sierpnia, uzyskaliśmy oficjalne stanowisko Prokuratury Rejonowej w Kolbuszowej. Prokurator Joanna Kwiatkowska-Brandys w rozmowie z naszą redakcją potwierdziła, że śmierć miała podłoże zdrowotne.
- Przyczyną śmierci nie było porażenie prądem ani udział osób trzecich. Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych
- poinformowała.
W świetle tych ustaleń śledztwo zostanie zakończone po skompletowaniu formalności.
Komentarze (0)