- Wreszcie w naszym powiecie mamy defibrylatory - nie kryje radości Piotr Sowa, ratownik medyczny, a zarazem główny inicjator pojawienia się tych urządzeń w powiecie kolbuszowskim. - Defibrylator naprawdę leczy. Potrafi przywrócić akcję serca już po pierwszym wyładowaniu. Jeżeli użyjemy go w przeciągu trzech do pięciu minut od zatrzymania funkcji życiowych, to szanse poszkodowanego na przeżycie wzrastają aż siedmiokrotnie - przekonuje nasz rozmówca.
Jest dobrze, może być lepiej
Pierwszy automatyczny defibrylator zewnętrzny (AED) w naszym powiecie pojawił się w budynku Starostwa Powiatowego w Kolbuszowej. Urządzenie ratujące życie w przypadku nagłego zatrzymania akcji serca zamontowano we wrześniu na parterze budynku, w pobliżu Biura Podawczego/Informacji oraz Wydziału Komunikacji i Transportu. Lokalizacja nie była przypadkowa. Jak wynika z doświadczenia, to właśnie w tym rejonie każdego dnia przewija się najwięcej mieszkańców powiatu.
Miesiąc później trzy defibrylatory zakupiła gmina Kolbuszowa. Urządzenia zostały zamontowane w magistracie (na parterze budynku, obok Punktu Obsługi Klienta,), w budynku krytej pływalni oraz w samochodzie strażników miejskich. - Są to bardzo dobre lokalizacje, aczkolwiek wyciągnąłbym te urządzenia na zewnątrz - mówi Piotr Sowa. - Wiąże się to niestety z dodatkowymi kosztami, dlatego jest ważne, że cokolwiek się pojawiło, co może wzbudzić ludzką świadomość.
Tak naprawdę przełożenie urządzenia, które jest wewnątrz na zewnątrz, od strony technicznej nie stanowi problemu. Kwestią pozostaje dokupienie skrzynki, której koszt to od 2,5 tys. zł do 3 tys. zł. Uważam jednak, że i tak jest dobrze - dodaje ratownik medyczny.
Więcej w 47 numerze Korso Kolbuszowskie