reklama

Rolnicy coraz częściej skarżą się na zniszczenia wyrządzone przez dziki czy sarny

Opublikowano:
Autor:

Rolnicy coraz częściej skarżą się na zniszczenia wyrządzone przez dziki czy sarny - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIZgłaszają również problem kół łowieckich, które według nich nie szacują szkody tak jak powinny.

Radni i sołtysi z gminy Dzikowiec spotkali się z myśliwymi oraz z Bartłomiejem Peretem, myśliwym oraz przedstawicielem Naczelnej Rady Łowieckiej, aby rozwiać swoje wątpliwości na temat przepisów dotyczących szacowania szkód.

Zgłoszenie szkody

Rolnik, któremu dzikie zwierzęta zniszczyły uprawy, musi zgłosić szkodę na piśmie, jeżeli chce otrzymać odszkodowanie. Zgłoszenie należy wysłać do koła łowieckiego, które dzierżawi obwód, na którym znajdują się uprawy zdewastowane przez np. dziki lub sarny. 

- Koła łowieckie mają trzy dni na ustalenie terminu szacowania szkody i poinformowania Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego oraz rolnika, który jest dzierżawcą lub właścicielem danego gruntu, o terminie szacowania - poinformował Bartłomiej Peret. 

Jak dodał, termin od zgłoszenia do szacowania nie powinien przekroczyć siedmiu dni.

Wstępnie, a ostatecznie

Jak się okazuje, jest możliwość szacowania wstępnego. Wówczas sporządza się protokół wstępny, w którym określa się m.in. typ szkody, powierzchnię zniszczeń. Jest ono nazywane wstępnym, dlatego że dzikie zwierzę może przyjść jeszcze kilka razy przed zbiorem upraw i ponownie je zniszczyć.

Drugie szacowanie, czyli ostateczne, powinno odbyć się przed samym zbiorem. - Rolnik musi drugi raz napisać zgłoszenie o szacowaniu ostatecznym - podkreślał Peret. Jak dodał przedstawiciel myśliwych, nie można szacować ostatecznie dwa razy tego samego pola, tak samo jak nie można szacować szkody po zbiorze.

Szacowanie w terenie

Szacowanie szkody na danym terenie wykonuje myśliwy z danego koło łowieckiego. - Przedstawiciele koła łowieckiego mogą szacować szkodę, nawet jak na miejscu nie ma właściciela i przedstawiciela z urzędu - powiedział Bartłomiej Peret. - W szacowaniu bierze się pod uwagę cenę rynkową danych upraw - nadmienił myśliwy.

Co, jeżeli rolnik nie zgadza się z szacowaniem? - Właściciel gruntu ma siedem dni od dnia szacowania, żeby wnieść odwołanie. Jeżeli się spóźni, to koło łowieckie wypłaca tę szkodę, którą pierwotnie oszacowało - podkreślił Peret.

Odwołanie należy złożyć, nie do koła, a do nadleśnictwa pisemnie. Nadleśniczy wysyła osoby, które są przeszkolone i one ponownie szacują szkodę według tych samych przepisów. - Najpierw przeprowadzana jest mediacja. Jeżeli nic z ugody nie wychodzi, to znowu jest szacowanie. Jeżeli przy szacowaniu odwoławczym wyjdzie kwota niższa, to tę kwotę będzie trzeba przyjąć - dodał Peret. Jest również możliwość odwołania się do sądu. Wtedy to on rozstrzyga sprawę.

Jak podkreślił Bartłomiej Peret, zbyt mała szkoda nie podlega szacowaniu. Uznaje się szkodę, która wyniosła więcej niż 70 - 80 zł. - Nie mogą być zbyt niskie wartości.

Co z wilkiem i bobrem

Obecni na spotkaniu dzikowieccy radni i sołtysi dopytywali również o sprawę wilków czy bobrów. - Ustawodawca nie przewidział odszkodowania za szkody wyrządzone przez lisy, jenoty i kuny. Natomiast jeżeli chodzi o bobry i wilki, są to gatunki chronione - wymieniał Peret i dodał: - Tym tematem zajmuje się Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie, trzeba każdą szkodę zgłaszać tam.

Jerzy Sito zgłaszał również problem dzikiego ptactwa. Chodzi m.in. o kuropatwy i bażanty. - Jest sianie teraz ziaren, my próbowaliśmy straszyć te ptaki petardami, przyjechała policja i straszy nas mandatem - zauważył problem radny z Dzikowca.

- Ptaków nie można odstraszać, jednak można zadzwonić do koła i pomyśleć, co z tym zrobić - radził Peret. 

Przedstawiciel myśliwych zauważył, że wśród ptaków jest tylko niewiele gatunków, które nie są chronione. - Trzeba takie rzeczy zgłaszać do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Na dzień dzisiejszy prawo łowieckie nie reguluje szkód wyrządzonych przez chronione ptaki - powiedział.

- Zostaliśmy załatwieni Naturą 2000 i ptaków nie można straszyć nawet psem - mówił Jan Tęcza, radny.

Szacowanie z łaską

Problem przy szacowaniu zauważył Jerzy Sito, który jest również rolnikiem. - Jak przyjeżdżacie na pole, to stawiacie się w innej płaszczyźnie. Bo wy z łaską przyjeżdżacie szacować szkodę - mówił radny. 

Zaznaczył również, że od jego zgłoszenia szkody minął miesiąc i nie dostał on żadnej odpowiedzi. - Jeszcze raz wysłałem do Towarzystwa Myśliwych do Rzeszowa list. Wracam do domu, a tu myśliwy na podwórku - relacjonował na komisji Sito i dodał: - Idziemy na łąkę, jest około hektar działki zrytej całkowicie przez dziki. Pan bierze metr i mierzy wykopy, i na całej łące wychodzi mu około 30 arów uszkodzeń. Czy te odłogi to już nie jest uszkodzenie? Według myśliwych to już nie jest uszkodzenie. My jako rolnicy chcemy, aby uszanować naszą pracę, nie chcemy nie wiadomo jakich pieniędzy za odszkodowanie. Ja się nie zgodziłem z szacowaniem, a myśliwy mówi: "co mi pan zrobi".

Skargi do PZŁ

Bartłomiej Peret tłumaczył, że takie sytuacje należy zgłaszać do Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Rzeszowie, jak najszybciej na piśmie. - Tam są rejestrowane wszystkie błędy. W przyszłym roku będą od nowa dzierżawione tereny łowieckie. Koła, na które były skargi, nie będą brane pod uwagę w dzierżawie terenów - radził łowczy. Jak dodał, jeżeli mija 10 dni od wysłania listu i nie ma żadnego kontaktu ze strony koła łowieckiego, należy również zgłaszać to do PZŁ.

Jerzy Sito zauważył również, że podczas szacowania jego szkody nie dostał on żadnego protokołu, ponieważ nie zgodził się z myśliwym co do oględzin na polu. - My jako rolnicy korzystamy z różnych form dopłat i te dopłaty są zobligowane pewnym terminem. Ja zostawiłem 10 proc. łąki, której nie będę kosił, zgodnie z programem unijnym rolno-środowiskowym, dziki mi to zniszczyły. Jeżeli przyjdzie kontrola, a ja nie będę miał protokołu, to co ja im pokażę? - skarżył się poszkodowany rolnik.

Przedstawiciel Naczelnej Rady Łowieckiej w Warszawie radził, aby w takiej sytuacji napisać skargę uzasadnioną. - Będą to elementy, punkty ujemne, które będą brane pod uwagę w dzierżawie terenów. Obowiązkiem myśliwego jest sporządzenie protokołu. Trzy jednobrzmiące egzemplarze. Protokół musi być sporządzony, nawet jak się nie dogadaliście - poinformował i dodał, że liczy się całość szacowania, czyli to co dzik zrył i to co odgarnął. 

Elektryczne pastuchy, ale...

Józef Gancarz, radny i sołtys Mechowca, dopytywał również o pastuchy. - Czy wypożyczacie pastuchy elektryczne? 

Zgłosił on również problem z padliną. - Dużo martwych saren zalega na polach.

- Jeżeli rolnik ma taką potrzebę, spotyka się z przedstawicielem koła i może poprosić o to, żeby pastuch został zakupiony - informował Peret. - Jeżeli dajemy siatkę czy pastuch, rolnik bierze wszystko na siebie i wtedy nie jest wypłacane odszkodowanie, jeżeli zwierzęta zniszczą te uprawy. Trzeba indywidualnie porozmawiać z kołem, czy to się będzie opłacało.

Bartłomiej Peret zauważył jednak problem pastuchów, które po tygodniu znikały. - Policja prowadziła dochodzenie, a w tym czasie dziki robiły szkodę. A rolnik nie ma odszkodowania. Dlatego użyczamy teraz siatki leśne. Rolnicy rezygnują też z tych siatek, wolą mieć odszkodowania.

We wcześniejszych latach właściciele gruntów stosowali także odstraszanie hukowe. Aktualnie jest to zabronione. 

Czyja padlina

Za utylizację padliny odpowiedzialny jest właściciel gruntów. To na nim spoczywa odpowiedzialność usunięcia padłego zwierzęcia, nawet jak jest to sarna czy dzik. - Jeżeli są padliny w lasach państwowych, to my jako nadleśnictwo płacimy za utylizację - mówił przedstawiciel myśliwych.

Co tydzień pracownicy nadleśnictwa przeczesują grunty wraz z weterynarzami. Szukają padłych dzików pod względem ASF. - Na naszym terenie nie był stwierdzony przypadek ASF-u - uspokajał Peret.

Tereny buforowe

Jak przeciwdziałać i zapobiegać temu, żeby dzikie zwierzęta nie przychodziły? - Dawniej robiliśmy tereny buforowe. W lasach siało się kukurydzę i te zwierzęta zostawały w tych lasach - mówił Adam Wyka, sołtys Spi. - W Szwecji mają ogrodzone lasy, po to żeby zwierzęta nie przychodziły na pola.

Jak tłumaczył Bartłomiej Peret, koła łowieckie często sieją np. rzepak, czy inne rośliny, żeby trzymać zwierzynę z dala od pól rolników. - Na samym terenie Nadleśnictwa Kolbuszowa jest ponad 50 ha gruntów zielonych, które uprawiamy po to, żeby był odrost tej trawy i żeby tę zwierzynę przytrzymać w lesie. Oprócz tego koła łowieckie same sobie dzierżawią tereny od rolników i od gmin. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE