Temat pokrótce przedstawił na ostatniej sesji Jan Puzio, szef raniżowskiej rady. - Wpłynęło do mnie takie mało przyjemne pismo - zaznaczył. - Zostałem zobowiązany, żeby tę sprawę wyjaśnić. Pismo to jest pokłosiem ostatniej sesji, a konkretnie słów, jakie tutaj padły - sprecyzował przewodniczący Puzio.
Samorządowiec odczytał treść skierowanej do niego korespondencji. - My rodzice dzieci uczęszczających do szkoły im. Marii Konopnickiej w Zielonce, żądamy zadośćuczynienia za pomówienie, jakie zostałoby stosowane wobec nas rodziców oraz pani dyrektor naszej szkoły Barbary Kobylarz - czytamy w piśmie.
Po spotkaniu
Mieszkańcy Zielonki odnieśli się do wypowiedzi radnego Eugeniusza Makusaka z 27 lutego. Wtedy to samorządowiec zabrał głos przed podjęciem uchwały w sprawie zamiaru likwidacji placówki z Zielonce. Jak powiedział, dzień przed sesją odbyło się spotkanie z mieszkańcami wsi, w którym wzięło udział kilka osób.
- Oni też nie chcą likwidacji szkoły, ale ich wypowiedź była taka, że jeżeli dyrektorka się zmieni, to dzieci zostaną w szkole. A jeżeli dyrektorka się nie zmieni, to dzieci zabiorą i idą do innych szkół - poinformował wtedy Eugeniusz Makusach.
Chcą przeprosin
Słowa radnego wzbudziły wówczas śmiech wśród uczestników obrad. Do śmiechu nie było jednak rodzicom, którzy zdecydowali się na skierowanie do przewodniczącego wspomnianego pisma.
- Zgłaszamy, że podczas tego spotkania nie padły takie słowa - zaznaczyli rodzice dzieci z Zielonki (pod pismem podpisało się pięć osób). Zaapelowali oni o polubowne załatwienie sprawy.
- Żądamy, aby pan radny Eugeniusz Makusak na kolejnej sesji rady gminy w marcu publicznie przeprosił nas rodziców oraz panią dyrektor Barbarę Kobylarz za pomówienie, oraz opublikował przeprosiny w tygodniku Korso - czytamy dalej w piśmie.
Co na to radny?
Odczytanej podczas kwietniowej sesji treści pisma z uwagą przysłuchiwał się radny Makusak. Samorządowiec odniósł się do tych zarzutów.
- Gdybym takiego słowa nie słyszał, to na pewno by takie słowo ode mnie nie wyszło, bo nawet bym nie pomyślał o takiej rzeczy - zapewniał radny z gminy Raniżów.
- Widocznie ktoś musiał to powiedzieć i ja to powtórzyłem, żeby potem nie było na mnie, że ja zataiłem kogoś, kto coś takiego powiedział - wyjaśnił krótko samorządowiec.
ZOBACZ TEŻ: