Nie cichną echa tragedii, jaka miała miejsce w Nowej Dębie. W sobotę (17 lutego) 54-letni mężczyzna zakupił i spożył galaretę "własnej roboty". Niedługo później zmarł w szpitalu. Dwie inne kobiety trafiły do szpitala z objawami zatrucia. Pisaliśmy o tym w artykule: Śmiertelne zatrucie galaretą sprzedawaną na targu w Nowej Dębie! Policja zatrzymała dwie osoby!
Barbara Dudzińska, dyrektor kolbuszowskiego sanepidu w rozmowie z nami informuje, że prawdopodobnie w związku z zaistniałą sytuacją będzie wzmożony nadzór nad targowiskami, zarówno ze strony sanepidu, jak i weterynarii. Jak dodała, kontrole pod kątem bezpieczeństwa żywności były, są i będą prowadzone.
To, jak wygląda taka kontrola, zależy od sprzedawanego asortymentu. Szefowa sanepidu tłumaczy, że sprawdzane są dokumenty - w jakiej formie odbywa się handel, czy jest on zatwierdzony, czy wpisany do rejestru, czy jest to forma Rolniczego Handlu Detalicznego. Jak słyszymy, zależnie od sprzedawcy są różne wymogi, które musi spełnić. W zależności od funkcji czy grupy, do której jest przypisany, musi posiadać odpowiednie dokumenty, informacje dla klienta.
Dudzińska zapewnia, że w ostatnim czasie nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Sanepid nie wie dokładnie, ile osób handluje na targowisku. Pod nadzorem jest teren targowiska, a nie poszczególni handlarze, których - w zależności od dnia - może być mniej lub więcej.
Marek Olszowy, powiatowy lekarz weterynarii, przekazał z kolei, że ci przeprowadzają kwartalne kontrole, podczas których sprawdza się osoby, które sprzedają artykuły pochodzenia zwierzęcego. W tym przypadku również nie stwierdzono uchybień.