Obecne zmagania Korso KALP zakładał Jacek Tyczka z Cmolasu.
- Początki tej ligi to jego dzieło. Przez pierwsze cztery, może pięć lat to on wszystko organizował. Ja lekko pomagałem. Następnie, gdy przestał grać w cmolaskim zespole, nieco oddalił się od rozgrywek i ja to przejąłem.
Pierwsze lata były najtrudniejsze?
- Nigdy nie było jakiegoś "spięcia". Nie byliśmy nigdy profesjonalną ligą, u nas nie ma sztywnych reguł. Chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę. Nasz regulamin zawsze był elastycznych, zawsze można przełożyć mecz. Dogadujemy i szanujemy się. Gdyby nie ta liga, nie poznałbym tych wszystkich fajnych ludzi. Przez 10 lat ligi przewinęło się sporo ludzi, wszyscy mogli nawiązać ciekawe znajomości.
Początku należały do Cmolasu.
- Byliśmy mocni. Przed rozpoczęciem zmagań nie musieliśmy zastanawiać się nad tym, czy zajmiemy pierwsze miejsce w lidze. Zakładaliśmy się między sobą, czy w ogóle stracimy chociaż seta w całych rozgrywkach. Zwycięstwo było oczywistością, mieliśmy bardzo mocny skład. Po paru latach poziom ligi zdecydowanie się wyrównał. Zespołem, który zaczął naciskać, wprowadzał profesjonalizm, była ekipa z Raniżowa.
Więcej w 27 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie