Przedsiębiorcy narzekali na palących pod ich lokalami uczniów., Rzecz jasna, nie tylko wychowankowie ZST zaśmiecali ulicę. Jednak wina przypadła właśnie im.
Zapytaliśmy Grażynę Pełkę, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych, co się zmieniło od ostatniego spotkania?
- Z mojej strony zmieniło się bardzo dużo - wyjaśniła dyrektor i dodała: - Kosztuje mnie to wiele pracy, bo nic innego nie robię, tylko pilnuję uczniów, gdyż nauczyciele są na lekcjach, a uczniowie przychodzą na lekcje o różnych porach.
Pod kontrolą
Przypomnijmy, że podczas ostatniego spotkania ustalono, że kontrole służb na ul. Bytnara się nasilą. Jak to wygląda w praktyce?
- Nie widzę straży miejskiej. Dzwoniłam do zastępcy burmistrza, ale był nieuchwytny - wyjaśniła w rozmowie z nami Grażyna Pełka. - Policja, która zobowiązała się pomóc, dotrzymuje słowa. Podczas długiej przerwy patrolują ulicę - podsumowała dyrektor.
Do słów Grażyny Pełki odniósł się Grzegorz Dzimiera, komendant Straży Miejskiej. - Nie mogę się zgodzić z uwagami dyrektor. To nie jest prawda, że nie patrolujemy ulicy. Tak jak wcześniej, dalej sprawdzamy ul. Bytnara - podsumował.
Bramy nie zamknę
Jednym z pomysłów na ograniczenie wizyt uczniów na Manhattanie miało być zamknięcie głównej bramy szkoły. Jak zaznaczyła szefowa placówki, nie może tego zrobić, ponieważ przychodzą interesanci i uczniowie rozpoczynający lekcje w różnych godzinach.
- Mamy za to dyżury przy drzwiach i uczniowie nie wychodzą - podkreśliła Grażyna Pełka.
W rozmowie z nami dyrektor powiedziała, że w swoich obowiązkach nie ma tylko pilnowania uczniów. - Dlatego też prosiłam służby o wsparcie - poinformowała dyrektor, dodając: - Nie ma prób wychodzenia ze szkoły, jak uczniowie widzą patrolujących policjantów.
Nie dla palarni
Na pytanie, co zrobi szkoła, kiedy z przyjściem wiosny i cieplejszej temperatury uczniowie będą chcieli spędzać przerwy na zewnątrz, odpowiedziała: - Na dzień dzisiejszy nie widzę innego wyjścia jak ustalenie dodatkowych dyżurów nauczycieli przy bramie - zaznaczyła Pełka.
Odnosząc się do komentarzy uczniów po odbytym spotkaniu, dyrektor odpowiedziała, że nie mogą oni pogodzić się z tym, że brak jest przepisów, które pozwalałyby zrobić palarnię.
- Dziwi ich, że studenci mają prawo do palarni. Natomiast szkoła z punktu prawnego jest placówką oświatowo-wychowawczą i realizujemy różnego rodzaju programy profilaktyczne, dlatego uczniowie nie mogą korzystać z palarni, bo takiej nie można utworzyć na terenie szkoły - powiedziała.
Jest różnica
Jak podkreśliła dyrektor Pełka, na chwilę obecną nie wypływają do niej żadne skargi od przedsiębiorców, którym przeszkadzają palący uczniowie. - Uczniowie nigdy nie mogli wyjść poza teren szkoły i zawsze ponosili konsekwencje swoich czynów - zaznaczyła.
Przedsiębiorcy z Manhattanu również zauważyli różnicę. - Jest trochę spokojniej - usłyszeliśmy opinię sprzedawców. Jak podkreślili, jest w tym duża zasługa funkcjonariuszy, którzy patrolują ulicę.
- Policjanci zaczęli chodzić pieszo, co jest lepszym rozwiązaniem niż przejeżdżanie samochodem - podsumował przedsiębiorca. Kupcy mają jednak obawy, że wszystko może się niedługo zmienić.