reklama

Marcin Kus, pochodzący z Mazurów obchodził setne urodziny [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI Marcin Kus, pochodzący z Mazurów (gmina Raniżów), w piątek, 5 listopada obchodził swoje setne urodziny. Jest pułkownikiem z blisko 30 medalami i krzyżami.
reklama

Pułkownik Marcin Kus urodził się 1921 r. w  Mazurach jako najstarsze dziecko Tomasza i Zofii Kus z domu Sączawa. W czerwcu 1939 r. ukończył gimnazjum w Rzeszowie, uzyskując tzw. „Małą Maturę” i dostając się do Liceum Pedagogicznego. Niestety we wrześniu 1939 r. wybuchła wojna. Jako młody chłopak wstąpił do Armii Krajowej, by walczyć z okupantem.

Był odpowiedzialny za sprawne działanie kanału łączności akowskiego podziemia na odcinkach Mazury-Raniżów, Mazury-Nienadówka i Mazury-Sokołów Małopolski. Ósmego stycznia 1945 r. dostał kartę mobilizacyjną do Wojska Polskiego i wysłany do Oficerskiej Szkoły Piechoty w Przemyślu. 15 lipca 1945 r. na Polach Grunwaldu zastał promowany przez marszałka Rolę – Żynierskiego na pierwszy stopień oficerski-podporucznika. 21 VII 1945 r. został dowódcą plutonu CKM Batalionu Szkolnego 9. Drezdeńskiej Dywizji Piechoty w Rzeszowie.

Od 1 stycznia 1946 r. był słuchaczem Kursu Doskonalenia Oficerów Młodszych w Inowrocławiu, w trakcie którego został awansowany do stopnia porucznika piechoty Wojska Polskiego. W kwietniu 1947 r. został słuchaczem Kursu Przekwalifikowania Oficerów Piechoty do korpusu oficerów artylerii przy Oficerskiej Szkole Artylerii w Toruniu, po którym został wykładowcą podchorążych. 15 IV 1948 r. objął stanowisko Zastępcy Dowódcy Dywizjonu Szkolnego, a potem awansował na stopień kapitana artylerii. Dziesiątego października 1952 r. awansował na stopień majora artylerii, wkrótce zaś został Szefem Artylerii 30. Pułku Piechoty 9 DHP w Rzeszowie.

W 1960 r. został przeniesiony na stanowisko Zastępcy Dowódcy 1. Berlińskiego Pułku Artylerii w Bartoszycach. Rok później objął stanowisko Szefa Sztabu. W 1964 r. studiował na Akademii Sztabu Generalnego WP w Rembertowie. 1 września 1965 r. został Dowódcą I BPA w Bartoszycach, a 15 marca 1968 r. objął stanowisko Dowódcy Wojsk Rakietowych i Artylerii w Olsztynie. Swoją żołnierską służbę zakończył 10 grudnia 1977 r., przechodząc na emeryturę.

Marcin Kus został odznaczony blisko 30 medalami i krzyżami:

  • Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski – III kl. – 2005 r.
  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – IV kl. – 1985 r.
  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski – V kl. – 1963 r.
  • Srebrny Krzyż Zasługi – 1958 r.
  • Krzyż Partyzancki – 1958 r.
  • Krzyż Armii Krajowej – 1995 r.
  • Medal Zwycięstwa i Wolności – 1947 r.
  • Złoty Medal – „Siły Zbrojne w służbie Ojczyzny” – 1968 r.
  • Złoty Medal – „Za zasługi dla obronności kraju” – 1975 r.
  • Odznaka „Akcji Burza” – 1994 r.
Płk Marcin Kus obecnie mieszka w Olsztynie. Jest na emeryturze, piątego listopada obchodził setne urodziny. Mimo sędziwego wieku nadal chętnie udziela się społecznie oraz angażuje w wiele przedsięwzięć.

Rozmowa z pułkownikiem Marcinem Kusem: 

Jak wspomina Pan swoją rodzinną miejscowość?

- Wspominam ją bardzo dobrze. Do dziś doskonale pamiętam wiele szczegółów. Wychowałem się w tej wiosce i podczas wojny zostałem z niej przepędzony. Było to 6 stycznia 1945 r. - wtedy musiałem uciekać ze swojej wioski. Była noc i na mrozie, w śniegu, pieszo szedłem do Rzeszowa. Poszedłem w Polskę i dlatego pewnie dzisiaj żyję, bo polowali na mnie.

Czy ma Pan dzisiaj w Mazurach swoją rodzinę lub znajomych?

- Jest rodzina i to nawet bardzo liczna. Ja miałem pięcioro rodzeństwa i oni tam wszyscy zostali. Niestety dzisiaj już nikt nie żyje z mojego rodzeństwa. Na ojcowiźnie został syn mojej siostry.

Na jednej z fotografii zauważyłam, że pozuje Pan z gen. Bronisławem Kwiatkowskim? Jak wyglądała Pana znajomość z Generałem?

- Bronek był moim rodakiem i bliskim sąsiadem. Spotkałem się z nim w Mazurach. On był takim samym chłopakiem ze wsi jak ja. Był dużo młodszy ode mnie i poznałem go, gdy był już Generałem.

Jest Pan Prezesem Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Olsztynie już piątą kadencję. Jak Pan ocenia sytuację osób zrzeszonych w tym Związku? 

- My się już kończymy, zostały tylko pojedyncze egzemplarze. Żyją tylko wdowy po nas. Kobiet w Związku jest ok. 3000, a byłych żołnierzy wojska i podziemia ok. 500 – na całe województwo. Jeśli chodzi o opiekę państwa, to można wiele zrobić i wiele poprawić. Ojczyzna dała nam dodatek kombatancki do emerytury. I ci co przeżyli wojnę lub obóz dostają 400 zł – dla jednych to jest dużo, dla innych mało.

Jak Pan się czuje jako stulatek?

- Bardzo dobrze. Spotykam się dziećmi, przedszkolakami. Jestem fizycznie i umysłowo sprawny.

Bardzo skrupulatnie spisał Pan swoje wspomnienia z wojny. Liczą one kilka tomów. Nie myślałby Pan, aby je wydać?

- To prawda. Napisałem kilka tomów wspomnień, część z nich zostało opublikowanych, a część może zostanie ujawniona dopiero po mojej śmierci. Czuwa nad nimi moja rodzina.

Rozmawiała Barbara Żarkowska 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama