reklama

Mama nauczyła mnie samodzielności. Rozmowa ze stuletnią mieszkanką Kosów

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI Pani Wanda nie miała lekkiego życia. O tym, jak wyglądało jej dzieciństwo, a później dorosłe życie, opowiedziała mi przy kawie z mlekiem. Każda zmarszczka na pogodnej twarzy pani Wandy ma swoją historię, mijające lata nie zmieniły jej pięknych szarych oczu, które pełne są dobroci. Wiele zwiedziła i jeszcze więcej przeszła. Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy.
reklama

Tylko nieliczni otrzymują od losu dar tak długiego życia. Jeszcze do niedawna pani Wanda wykonywała wszystkie prace przy domu jak i ogródku. Niestety, przed Wielkanocą przeszła udar, który uniemożliwił jej normalne funkcjonowanie. Najważniejsze jest jednak to, że otacza ją grono najbliższych, troskliwych i życzliwych osób. Do swojej, jak mówią, cioteczki podchodzą z wielkim sercem. 

Urodziła się pani w Kosowach. Jak pani wspomina swoje dzieciństwo? Swój dom rodzinny?

-  Mama o nas dbała, ile mogła. Zawsze było co zjeść. Prosto, ale było. Wszystko mieliśmy swoje, to, co wyrosło na naszej ziemi. Pamiętam, że na zimę zabijało się świnię, żeby było mięso, bo przy sześciorgu dzieciach trzeba było mieć zapasy. Trzeba było też myśleć o jedzeniu dla zwierząt, żeby nic się nie zmarnowało. 

Mama prała nasze rzeczy nad stawem. Pamiętam też, jak piekła chleb. Sześć okrągłych bochenków co tydzień. Czasami nawet upiekła nam podpłomyka i pokropiła trochę cukrem z wodą. Mówiła wtedy, dzieci dużo wam nie napiekę, bo braknie na chleb. Rozpaliła w piecu, później pociochem rozgarniała ogień, żeby został tylko żar, żeby się dobrze upiekł. Pięknie wtedy pachniało chlebem. Zawsze ciasto gładziła, żeby nie pękł bochenek. Jak to dzieci czasami urwaliśmy skórkę, a mama wtedy mówiła: nie skubcie, bo brzydko później wygląda i będzie szybko schnąć. Była dobrą kucharką, bo w okolicy chwalili jej wypieki.

Dla matki z sześciorgiem dzieci ten dom był jednak mały, dlatego wujek mnie zabrał z Kosów do Rzeszowa. 

 

Bardzo ciepło mówi pani o swojej mamie. Jak miała na imię? 

- Karolina Kosiorowska. Bardzo ją kochałam. Pamiętam, jak dawała mi jajka na sprzedaż, żeby mogła pojechać do Żyda i zarobić parę groszy. Uczyła mnie być samodzielną. Nie tylko mnie, bo całe moje rodzeństwo dzięki niej sobie dobrze w życiu radziło i byli dobrymi ludźmi. Wysyłała mnie, żebym załatwiała różne sprawy. 

Mama też bardzo ciężko pracowała, żeby żadnemu z nas nic nie brakował. Nie było tak jak teraz, kiedy mnie urodziła, zaraz poszła w pole plewić ziemniaki. Opowiadała mi, że zostawiła mnie wtedy w kołysce pod opieką moich dwóch starszych braci. Mieli się mną opiekować, ale tak mnie pilnowali, że przewrócili tę kołyskę ze mną w środku. Całe szczęście nic mi się nie stało. 

Mama zmarła w wieku 92 lat, byłam przy jej śmierci. Pochowaliśmy ją na tutejszym cmentarzu. Nigdy nie słyszałam, żeby moja kochana mama narzekała, że ma dużo roboty, albo że jest jej źle. Ani pół słowa nie powiedziała. Jak umarła bardzo za nią tęskniłam, za moją kochaną mamą. Była bardzo dobrym człowiekiem, nigdy mnie nie uderzyła ani na mnie nie nakrzyczała. 

 

Co z tatą?

- Pamiętam mojego tatę, ale nie wiem, jak on pojechał do Francji. Miał na imię Ignacy. Poznał tam kobietę i już nie wrócił. Moja siostra Adela tam pojechała, bo ojciec ją ściągnął. 

 

Wspomina pani o braciach i siostrach. Ile miała pani rodzeństwa?

- Było nas sześcioro. Miałam trzech braci i dwie siostry: Józef, Stanisław, Anna, Adela, Wanda, Leopold, różnica między nami była co dwa lata. 

Kiedy byliśmy dziećmi, nie mieliśmy takich wygód jak są dzisiaj. Każdy z nas znał swoje obowiązki. Trzeba było pracować. Każdy kłos musiał być zebrane z pola. Grabiami trzeba było wszystko wygrabić, żeby żadne ziarenko nie zostało. Wtedy się nic nie zmarnowało. Mieliśmy dużo obowiązków w domu jak i na roli. Na gospodarce mieliśmy trzy krowy i konia, były też kury i świnie. Trzeba było o nie dbać, a koniem moi bracia obrabiali pole albo jeździli po drewno.

 

Jak było ze szkołą? 

- Do szkoły chodziłam tylko trzy lata, ale umiałam pisać i czytać. Naukę trzeba było zostawić, żeby pracować na gospodarce. Teraz ludzie patrzą, żeby samo przyszło. Świat się zmienia, ale jedno się nie zmienia, że bez pracy nie ma kołaczy. Dawniej była bieda, nie było gdzie zarobić grosza. Nie było takich prac jak teraz, że jak ktoś chce zarobić, to znajdzie pracę.

 

Czy przy tylu obowiązkach i pracy od rana do wieczora, był czas na odpoczynek?

- Było dużo pracy, ciężkiej pracy, ale pamiętaj, jak schodziliśmy się do sąsiada potańczyć. Każdy przyniósł, co mógł do jedzenia. Wszyscy się śmiali i biesiadowali, było wesoło. 

Kiedy był czas na zabawę, to z niego korzystaliśmy. Zawsze też sobie pomagaliśmy ze sąsiadami. Jeden u drugiego odrabiał. 

 

Życie na wsi w tamtych czasach. Jak wyglądało?

- Nie miałam czasu, żeby siedzieć, byłam zadowolona, że miałam robotę. Jak widziałam, że szła chmura, to biegłam do sąsiadów, żeby im pomóc na polu. Oni hodowali zwierzęta i musieli dbać o swoje plony, żeby mieli z czego żyć. W swoim domu też miałam dużo obowiązków. Wtedy każdy pracował, a nie było za to pieniędzy tak jak dzisiaj. 

 

Patrząc na to, co było i co teraz jest, bardzo zmieniła się gmina Niwiska i same  Kosowy? 

 - Bardzo dużo się pozmieniało. Wcześniej było dużo starych drewnianych domów. Teraz budują duże murowane domy. Dawniej tak nie było. Każdy kawałek pola był uprawiany, nie było tyle drzew i odłogów jak dzisiaj. Na pastwiskach pasły się konie i krowy. 

Pamiętam, jak szłam i mijałam pałac w Trzęsówce. Bardzo (...)

Więcej w aktualnym, numerze Korso 

Tygodnik Korso Kolbuszowskie - e-wydanie

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama