B klasa. Hobby czy poważna piłka?
- Gramy hobbystycznie, ale podchodzimy do sprawy ambitnie. Nie odstawiamy nogi i w powietrzu czuć rywalizację. Futbol szczebla amatorskiego to miejsce przede wszystkim dla pasjonatów. Któż inny poświęcałby wolną niedzielę, którą mógłby spędzić z rodziną albo znajomym, aby pograć w piłkę.
Czego najbardziej brakuje w B klasie? Mam na myśli względy administracyjne i organizacyjne.
- Przede wszystkim pieniędzy. Kluby borykają się z olbrzymią biedą. Czasem też nie mają nawet porządnego boiska i muszą grać na pastwiskach. Słowo "pastwisko" nie jest wcale przesadzone. Czasem przebieramy się w wagonie kolejowym, a czasem w samochodzie. Najbezpieczniej jak jedziemy na wyjazd już przebrani (śmiech). Na szczęście my w Hadykówce nie mamy na co narzekać. Jest porządna szatnia, są prysznice. Kiełbaska z grilla też się znajdzie po każdym meczu.
Spotkałeś się kiedyś z próbą przekupstwa, ustawienia meczu?
- Słyszałem, że istnieją w naszej "Serie B" takie akcje, jednak nie chodzi tutaj o zawodników, tylko o sędziów. Zespół, któremu bardzo zależy, idzie przed meczem poprosić o "uczciwe gwizdanie" i czasem są dwa karne z kapelusza (śmiech). Przekręcone też bywają kary indywidualne i wykluczenia. To sędzia decyduj, co opisze w protokole, a co nie. Mam wrażenie, że z roku na rok jest coraz mniej takich rzeczy. Arbitrzy są lepsi i poważnie podchodzą do swojego zawodu. "Na lewo" już się nie da pograć. Skrupulatnie sprawdzają dowody osobiste wszystkich zawodników.
Więcej w 14 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie