Dziesiątkami kilometrów rur do oczyszczalni w Kolbuszowej Dolnej spływają ścieki z miasta oraz z trzech sołectw: Świerczowa, Kolbuszowej Dolnej i części Kolbuszowej Górnej. W pierwszej kolejności są one przecedzane przez ogromne sito. – Tutaj trafiają naprawdę przeróżne rzeczy – przyznaje Jerzy Miroś, kierownik obiektu. Mamy więc m.in. kawałki opon, plastikowe butelki, jednego buta i brudne szmaty. Jak dostają się one do sieci kanalizacyjnej?
Drewno i plastik
Mieczysław Skowron, zastępca dyrektora do spraw Wodno-Kanalizacyjnych w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Kolbuszowej ma swoją teorię na ten temat. – Wierzę, że ludzie nie są złośliwi i część rzeczy wrzucają tam przez nieuwagę – stwierdza i wyjaśnia, że ktoś robiąc np. pranie ręczne, może wraz z mydlinami wylać bluzkę czy majtki, których w sieci kanalizacyjnej nie brakuje. Jak jednak wytłumaczyć plastikowe butelki, deski i inne większe odpady, które dopływają do oczyszczalni w Kolbuszowej Dolnej? – Wiadomo, że poprzez toaletę nie dostaną się one do sieci. Jest jednak inny sposób. Po mieście i tych wspomnianych trzech sołectwach mamy rozsiane setki studzienek kanalizacyjnych. Część z nich znajduje się na podwórkach. Ktoś więc podnosi pokrywę, żeby odprowadzić tam np. deszczówkę i zostawia ją uchyloną. Wystarczy powiew wiatru, żeby wpadła tam jakaś plastikowa butelka. Może też wpaść deska, którą studzienka jest zabezpieczona przez właściciela posesji – mówi dyrektor Skowron.
Więcej w 34 numerze Korso Kolbuszowskie