reklama

Kolbuszowscy przedsiębiorcy ostro o obostrzeniach

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Club Bogacz

Kolbuszowscy przedsiębiorcy ostro o obostrzeniach - Zdjęcie główne

foto Club Bogacz

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI Sytuacja branż dotkniętych obostrzeniami, związanymi z pandemią koronawirusa, staje się coraz trudniejsza. Niektórzy przedsiębiorcy decydują się na otwarcie działalności pomimo zakazu, w ramach protestu. Czy kolbuszowscy przedsiębiorcy przyłączą się do akcji?
reklama

Club Bogacz jest nieczynny od 13 marca 2020 roku. - Straty są ogromne w związku z tym, że przez cały rok klub nie zarobił ani złotówki - zaznacza właściciel Clubu Bogacz.

Ogromne koszty

- Mimo zakazu organizowania imprez musieliśmy ponosić koszty pracownicze, opłaty zusowskie od pracowników i pracodawców. Musieliśmy wnieść opłatę na sprzedaż alkoholu, częściowo musieliśmy pokryć też opłaty związane z odtwarzaniem nagrań. Straciliśmy zaliczki związane z zabukowanymi koncertami na rok 2020, które niejednokrotnie podpisuje się z dużym wyprzedzeniem

- wylicza szef klubu. 

Na tym opłaty się nie kończą. Wśród kosztów właściciel kolbuszowskiego Bogacza wymienia także straty związane z prowadzoną działalnością, czyli opłaty terminali płatniczych, kas fiskalnych, ogrzewania lokalu, konserwacji sprzętu i wiele innych. - Już przeterminowały nam się praktycznie wszystkie towary zakupione do handlu - zaznacza właściciel klubu. Jak dodaje nasz rozmówca, tuż przed ogłoszeniem zakazu przeprowadzono bardzo kosztowny remont lokalu. - Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, że taki zakaz może być wprowadzony, z pewnością nie zdecydowalibyśmy się na modernizację klubu - przyznaje właściciel kolbuszowskiej dyskoteki. 

Branża upada

Jak dodaje nasz rozmówca, w trakcie postoju firma otrzymała zaledwie pięć tysięcy złotych dotacji z urzędu pracy na pokrycie bieżących kosztów. Przedsiębiorca otrzymał także umorzenie składek ZUS na trzy miesiące. Firma starała się o pomoc z PFR (tarcza antykryzysowa, przyp. red.). Jak się okazało, przedsiębiorstwo nie zakwalifikowało się do wsparcia, ponieważ prowadzi również działalność rolniczą. Jak zaznacza właściciel, ta z kolei obecnie jest także niedochodowa.

Jak tłumaczy szef kolbuszowskiej dyskoteki, taka pomoc nie pokrywa nawet części kosztów poniesionych przez klub.

- Większość klubów prowadzących taką działalność w Polsce, o których wiemy, do tej pory zbankrutowała, zlikwidowała swoją działalność lub jest na skraju bankructwa

- przyznaje właściciel dyskoteki.

Co dalej?

- Prawdopodobnie będziemy się ubiegać o zadośćuczynienie od Skarbu Państwa za poniesione straty - zaznacza szef kolbuszowskiej dyskoteki. - Jeżeli będzie możliwy protest w jakiejś formie, będziemy w nim uczestniczyć

- dodaje.

Właściciel Clubu Bogacz przyznaje, że obecnie firma dostosowuje się do zaleceń rządu. - Chociaż uważamy, że te zalecenia są nieadekwatne do faktycznego zagrożenia prowadzonej przez nas działalności - przyznaje szef klubu.

Jak nasz rozmówca dodaje, cała branża rozrywkowa, ale także gastronomiczna i hotelarska, jest narażona na potężne straty finansowe, które mogą okazać się nieodwracalne.

- W związku z zaistniałą sytuacją bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy w tym ciężkim dla nas okresie przyczynili się do pomocy finansowej jak i zrozumienia naszego problemu

- nadmienia właściciel.

Siłownie w potrzasku

Kolejną branżą dotkniętą lockdownem są siłownie. Ta branża ponosi również ogromne straty. W trudnej sytuacji znajduje się także kolbuszowska siłownia Studio Mocy.

- Od 28 grudnia ubiegłego roku dochody z prowadzenia siłowni spadły do zera. Przypomnę, że od pierwszego lockdownu w marcu działalność branży fitness ani na moment nie została przywrócona w pełni, zatem obecnie straty liczymy już w dziesiątkach tysięcy

- mówi Grzegorz Mikuła, założyciel i współwłaściciel siłowni Studio Mocy w Kolbuszowej.

Jak nasz rozmówca tłumaczy, wsparcie rządu jest stworzone tak, że nie wszyscy mogą się o nie starać.

- W naszym przypadku nie możemy liczyć kompletnie na żadne wsparci, ani na poziomie rządowym, ani na poziomie samorządowym

- przyznaje szef Studia.

Dziurawe prawo

Jedną z przełomowych sytuacji w kraju był wyrok sądu w Opolu. Instytucja uchyliła karę nałożoną przez sanepid na fryzjera, który prowadził działalność mimo obostrzeń. Zgodnie z wyrokiem decyzja powiatowego oraz wojewódzkiego inspektora sanitarnego została uchylona, natomiast całe postępowanie umorzone. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Powód decyzji sądu stał się punktem zwrotnym. Obecne rozporządzenie ograniczające prowadzenie niektórych działalności jest niezgodne z Konstytucją RP. Aby móc je egzekwować, należałoby wprowadzić jeden ze stanów nadzwyczajnych.

- Z wykształcenia jestem prawnikiem i doskonale wiem, że obecne prawo jest kulawe i nie ma żadnej mocy. Cieszymy się, że w końcu sądy zaczęły wydawać wyroki na korzyść przedsiębiorców i nie ma w tym nic nadzwyczajnego

- przyznaje Grzegorz Mikuła.

- Z drugiej strony liczyliśmy, iż obostrzenia po 17 stycznia zostaną w końcu uchylone, dlatego nie podejmowaliśmy żadnych działań - zaznacza właściciel siłowni. - Jeżeli w najbliższym czasie nic się nie zmieni, bynajmniej nie wrócimy do częściowych obostrzeń, będziemy zmuszeni do działania

- informuje nasz rozmówca.

Obecne restrykcje związane z koronawirusem zostały przedłużone do końca stycznia.


Ruszyła akcja "OtwieraMY" jako bunt przedsiębiorców wobec restrykcji. Planowo 18 stycznia część przedsiębiorców otworzyło swoje biznesy.
Ponadto Polska Federacja Fitness 18 stycznia ogłosiła akcję "Veto Branży Fitness". Jako datę otwarcia siłowni wskazano 1 lutego. Chętni przedsiębiorcy do udziału w akcji otrzymają pomoc prawną.


Grzegorz Mikuła, szef Studia Mocy:
- Lockdown zagraża nie tylko naszemu biznesowi, ale również wszelkim branżom powiązanych z naszą. Lockdown, zwany kwarantanną narodową, to iluzja. Wyłączenie kilku branż z działalności nie wpływa w żadnym stopniu na zahamowanie transmisji wirusa. To, co obserwujemy wokół nas, nie ma nic wspólnego z narodową kwarantanną. Życie toczy się praktycznie normalnie, tłumy w sklepach, na ulicach i w wielu innych miejscach. Tu nie ma żadnej logiki.


Club Bogacz rozważa wzięcie udziału w akcji "#Otwieramy". Polega ona na otwarciu swoich biznesów w ramach protestu.

Właściciel Klubu Bogacz:

- Dlaczego nie możemy prowadzić naszej działalności, gdzie mogłyby uczestniczyć w nich tylko osoby posiadające zaświadczenie, że są ozdrowieńcami?
Dlaczego nie możemy prowadzić działalności, zachowując określone warunki sanitarne, np. maseczki, środki dezynfekujące i inne ograniczenia wpływające na nierozprzestrzenianie się pandemii?
Dlaczego w innych działalnościach, gdzie również są duże skupiska ludzi np. komunikacja, markety, galerie handlowe (w dużej części roku) mogły w tym okresie funkcjonować i wiele innych?

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama