reklama

Babcia Emilki Wilk z Kupna odwaliła porządną robotę. Rozmowa z Katarzyną Furtak-Draus

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Fabieński Fotografia

Babcia Emilki Wilk z Kupna odwaliła porządną robotę. Rozmowa z Katarzyną Furtak-Draus - Zdjęcie główne

- Niedługo się tym wolnym czasem nacieszyłam, bo faktycznie jednego dnia skończyliśmy zbiórkę, a kolejnego już pojawiły się nowe wyzwania. Ale mogę powiedzieć, że cześć wolnego czasu poświęcę na pomoc w zbiórce na leczenie Oliwki Kret z Kolbuszowej - powiedziała w rozmowie z nami Katarzyna Furtak-Draus (pierwsza z lewej) | foto Fabieński Fotografia

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI Akcje charytatywne dla Emilki Wilk cieszyły się ogromnym zainteresowaniem w powiecie kolbuszowskim. Ich organizacja kosztowała ogrom czasu, wysiłku i zaangażowania wielu osób. Rozmawiamy z Katarzyną Furtak-Draus, jedną z osób, która trzymała pieczę nad organizacją niemal każdego wydarzenia i wkładała w nie całe swoje serce. Zapytaliśmy m.in. o to, jak od kuchni wyglądało przygotowywanie tego typu wydarzeń oraz jak Emilka trafiła do głównego wydania "Wiadomości" w TVP1.
reklama

Organizacja akcji charytatywnych dla Emilki Wilk wymagała z pewnością sporo czasu i zaangażowania wielu osób. Kto pomagał ci w przygotowywaniu tych wydarzeń?

- To prawda, organizowanie wszelkich wydarzeń w ramach zbiórki dla Emilki było nie lada wyzwaniem pod względem logistycznym. Dlatego też nie zawsze byłam w stanie samodzielnie wszystko zorganizować czy fizycznie przygotować całe wydarzenie, w tym kiermasze czy inne atrakcje zaplanowane podczas trwania danej imprezy. 

Nieodzownym "elementem" każdej planowanej imprezy byli konkretni ludzie. Tacy, którzy  pomagali mi zawsze w organizacji takiego wydarzenia, kiedy ich o to poprosiłam. Jedną z takich osób była Wiola Mytych, prywatnie przyjaciółka mamy Emilki, z którą organizowałam większość imprez. Zawsze cierpliwie słuchała wszystkich moich pomysłów i sama dawała dużo od siebie, tak aby impreza była ciekawa i dopracowana pod każdym względem. 

Ponadto, organizując dane wydarzenie, korzystałam ze wsparcia wolontariuszy, którzy często - widząc, że dana impreza jest już w planach i powstał plakat - sami pisali do mnie i zgłaszali chęć pomocy. Dodatkowo w organizacji akcji charytatywnych pomagali także osoby, które miały określony pomysł i możliwości na zorganizowanie danej imprezy. Wówczas występowali w charakterze jej współorganizatorów, biorąc na siebie częściowo zapewnienie innych osób do pomocy przy powstaniu takiej imprezy. Oczywiście, w razie potrzeby, pomagali także członkowie rodziny Emilki, sąsiedzi, przyjaciele i bliscy znajomi. Wszystkim z tego miejsca serdecznie dziękuję za okazaną pomoc!

Niemały wkład w przygotowanie wydarzeń miały również firmy z powiatu kolbuszowskiego i Podkarpacia, przekazując bony, vouchery, wystawiając na licytację swoje wyroby czy oferując wsparcie rzeczowe. Firmy same zgłaszały chęć pomocy czy jednak musieliście wykonać sporo telefonów i po prostu pytać?

- Początkowo, gdy jeszcze o zbiórce Emilki nie było tak głośno, to planując pierwsze wydarzenie (świąteczny kiermasz charytatywny w Kupnie), same z Wiolą Mytych dzwoniłyśmy i osobiście udawałyśmy się w różne miejsca i do różnych osób, aby w ogóle zorganizować wszystko od podstaw, aby mieć co sprzedawać podczas tej akcji oraz zorganizować takie atrakcje, by ludzie zechcieli przyjść i wrzucić coś do tych puszek. 

W pierwszej kolejności dzwoniłyśmy do znajomych, do mieszkańców Kupna i okolic, którzy według nas mogliby wykonać konkretne działania związane z naszą akcją. Później, gdy pomysłów na te akcje w naszych głowach powstawało więcej, prosiłyśmy o pomoc w różnych miejscach, wychodząc już poza teren naszej miejscowości (Kupna). Miłym zaskoczeniem było to, że nikt nie odmawiał tej pomocy, z resztą jasno komunikowałam co konkretnie od danej osoby czy firmy jest nam potrzebne i czy dadzą radę to zorganizować dla Emilki. Odpowiedź była zawsze pozytywna, co także nas napędzało do dalszych działań.

Gdy o zbiórce na rzecz małej Emilki Wilk w naszym powiecie słyszeli już chyba wszyscy, to firmy jak i różne osoby prywatne same pisały do mnie czy do innych osób zaangażowanych w zbiórkę i składały konkretne propozycje wsparcia danej imprezy, w tym przekazują różnego rodzaju "fanty" na licytacje. Jest to wspaniałe, że udało się tyle osób zaangażować w pomoc dla Emilki i że ludzie sami chętnie pomagali i widzę, że mieli z tego dużą satysfakcję.

W ostatnim czasie mogliśmy zobaczyć materiał o zbiórce dla Emilki w największych stacjach telewizyjnych w Polsce. Jak udało wam się zwrócić na siebie uwagę czołowych polskich mediów? Domyślam się, że nie było to łatwe.

- To prawda, nie jest łatwo dostać się do jakiejkolwiek telewizji i to jeszcze z sukcesem, aby dana stacja w ogóle chciała zainteresować się tematem tej konkretnej zbiórki, a później zrobić chociaż krótkie nagranie/reportaż i go wyemitować. Szczerze mówiąc, to nawet nie pamiętam, ile kontaktów sama przekazałam mamie Emilki – Ani Wilk, do różnych osób z mediów. Wiem też, że ona sana nie jest w stanie policzyć, ile wykonała telefonów do przedstawicieli mediów z prośbą o pomoc w nagłośnieniu zbiórki. Koniec końców udało się i Emilka wraz z rodzicami gościła w serwisach informacyjnych w TVP Rzeszów, TVP Kraków, a ostatnio także w TVP Info oraz TVP1.

Po emisji w programie "Wiadomości" w TVP1 na konto Emilki w ciągu kilku godzin wpłynął łącznie milion złotych. Mama Emilki, Ania, zadzwoniła zwyczajnie do redaktora, który nagrywał akurat ten materiał, aby zapytać, komu za ten cud mają podziękować. Z tego co przekazała mi zaraz po tej rozmowie Ania, redaktor zaśmiał się i powiedział, żeby podziękować babci Zosi, która tak pięknie mówiła, że się modli i prosi o pomoc, bo to poskutkowało i dlatego postanowiono wyemitować ten reportaż. Wspomniał także wtedy, że trzeba wierzyć w cuda, modlić się, bo jak widać warto i to pomaga. Także, jak to ujęła mama Emilki: "babcia Zosia odwaliła porządną robotę".

Co najbardziej wzruszyło czy zaskoczyło cię podczas internetowej zbiórki dla Emilki?

- To, że ludzie są dobrzy i naprawdę potrafili otworzyć swoje serca dla Emilki. I mówię tu zarówno o osobach, które przekazywały rzeczy czy usługi na licytacje, jak też o tych, którzy licytowali, składając coraz to wyższe oferty cenowe, które częstokroć znacznie przekraczają wartość danego przedmiotu. 

Byłam wzruszona, widząc, że dzielili się ludzie, którzy sami są w niełatwej sytuacji czy to materialnej, czy życiowej, ale chcieli pomóc i przekazywali na licytacje to, co mogli bądź sami licytowali, kupują na tyle, ile ich stać tylko po to, aby dołożyć tę swoją cegiełkę do zbiórki. Ale działało to także w drugą stronę, gdyż trafiali do nas dobrze prosperujący ludzie, mający swoje firmy i przekazywali na aukcje przedmioty warte kilka, a nawet kilkanaście tysięcy, wystawiając je beż żadnej ceny minimalnej lub od symbolicznych pięciu złotych. Zdarzało się, że sami licytowali, kupując cokolwiek za dużą kwotę, często przekazując wygraną rzecz do ponownej licytacji, aby ta dalej "zarabiała" dla Emilki. 

Natomiast, co mnie szokowało na licytacjach internetowych dla Emilki? Ostatnimi czasy już nic, a mówię to z uśmiechem na twarzy, bo przez te kilka miesięcy istnienia grupy licytacyjnej, na nasze licytacje trafiało dosłownie wszystko. Od rzeczy przyziemnych, usług potrzebnych, po egzotyczne gatunki drzew, wczasy all inclusive czy to w Polsce, czy za granicą, dzieła sztuki i wszystko, co można było, lub też nie, sobie wyobrazić. 

Wiemy już, że Emilka poleci do Stanford na operację serduszka. Jaka była twoja reakcja w momencie, gdy dowiedziałaś się o refundacji zabiegu przez NFZ. Jakie emocje ci towarzyszyły? 

- Powiem szczerze, że akurat gdy z tą wspaniałą wiadomością zadzwoniła do mnie Mama Emilki, Ania, byłam w pracy i nie za bardzo mogłam dać upust swoim emocjom (czekałam wtedy pod salą sądowa na rozprawę). Ale ucieszyłam się bardzo i do końca dnia ciągle się uśmiechałam. Z radością odbierałam też telefony, które po podaniu tej informacji w internecie, rozdzwoniły się jeden po drugim. Ludzie gratulowali, cieszyli się razem z nami, że udało się zebrać te pieniążki. To było wspaniale uczucie i niesamowita satysfakcja z tego, że wszyscy daliśmy radę!

Co zrobisz teraz z wolnym czasem? Bo w końcu, jak sama przyznałaś, ostatnie miesiące spędzałaś na planowaniu wydarzeń dla Emilki i ich organizacji, siedząc ciągle w telefonie i nie mając czasu na nic.

- Niedługo się tym wolnym czasem nacieszyłam, bo faktycznie jednego dnia skończyliśmy zbiórkę, a kolejnego już pojawiły się nowe wyzwania. Ale mogę powiedzieć, że cześć wolnego czasu poświęcę na pomoc w zbiórce na leczenie Oliwki Kret z Kolbuszowej, której to przekazuje zaplanowane już wcześniej dla Emilki akcje i wydarzenia charytatywne, aby ona także uzbierała szybko potrzebną kwotę na leczenie w Niemczech.

Ponadto, w związku z aktualną sytuacją na świecie, a konkretniej inwazją na naszych wschodnich sąsiadów z Ukrainy, zostałam poproszona przez naszych lokalnych działaczy i społeczników (w tym Braci Andrzeja i Karola Wesołowskich) o wsparcie od strony prawnej jak i ogólną koordynację działań pomocowych dla uchodźców, którzy trafią z terenów objętych wojną do naszego powiatu. Także pracy dużo, a czasu jak zwykle za mało. Liczę jednak, że te plany zostaną ukończone z powodzeniem.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama