Wszyscy, choć trochę zorientowani w specyfice kolbuszowskiej piłki, wiedzą, że nie ma tu jedności. Sportowych działaczy dzielą: zazdrość, podział gminnych dotacji, a czasem względy osobiste. Grzegorz Romaniuk, prezes Fundacji na rzecz Rozwoju Kultury Fizycznej i Sportu oraz Dariusz Wróblewski z Kolbuszowianki, delikatnie mówiąc, nie chcą współpracować. Problem w tym, że najmocniej po "tyłku" dostają ci, którzy chcą trenować w barwach Kolbuszowianki.
- To nie jest współpraca, nie powinno to wszystko wyglądać tak, jak wygląda –
opisuje Łukasz Żuchowski, jeden z zawodników KKS-u. Kolbuszowska drużyna nie ma możliwości normalnego działania na obiektach przy ulicy Wolskiej albo, jak twierdzi fundacja, nie akceptuje zasad narzuconych przez... Romaniuka.
– Wygląda to tak, że o wszystko musimy się prosić i w międzyczasie znosić czyjeś grymasy. Problemy z szatnią czy oświetleniem są nieprzyjemne. Drobne uciążliwości zdarzają się nieustannie i przestają być już drobne, a robią się irytujące
– przyznaje Żuchowski. Dla Kolbuszowianki te kłopoty są utrudnieniem, ale też powodem do wstydu, gdy nasza drużyna umawia się z kimś z zewnątrz na mecz kontrolny. Niedawno przed zamkniętymi szatniami razem z Kolbuszowianką stała Iskra Zgłobień.
Fundacja takie zarzuty odpiera kiepską komunikacją między klubem a zarządcą obiektów.
– Jeśli ktoś przekłada trening, nie informuje nas o zmianach, to wtedy może się liczyć z tym, że nie będzie na stadionie pracownika odpowiedzialnego za np. uruchomienie świateł
– mówi Grzegorz Romaniuk, prezes Fundacji na rzecz Fundacji Kultury Fizycznej i Sportu.
– To jest bzdura. Mamy podpisany przez pracownika fundacji grafik z naszymi treningami. Grafik fundacja dostaje kilka albo kilkanaście dni wcześniej, a i tak ciągle są te samy kłopoty
– mówi Dariusz Wróblewski, prezes Kolbuszowianki.
Zawodnicy Kolbuszowianki czują jednak wrogie nastawienie ze strony fundacji. Poznali je, gdy w rundzie jesiennej wrócili z meczu w Jaślanach. Zespół skorzystał z prysznica, zamówił pizzę z miejscowego lokalu, więc dał też zarobić fundacji.
– Wywieźliśmy punkt z trudnego terenu, chcieliśmy chwilę odpocząć, wypić piwo, zjeść pizzę. Nie zachowywaliśmy się głośno, siedzieliśmy w szatni po kąpieli, a nagle wparował prezes Romaniuk i z poczuciem wyższości, wrogim nastawieniem zaczął nas obrażać i wyganiać
– wspomina Żuchowski.
– Sam przez lata kopałem w piłkę i wiem, że po meczu trzeba usiąść, pogadać i wypić piwo, ale to był czas pandemii, zwróciłem chłopakom tylko uwagę – odpowiada Romaniuk. "Zwrócenie uwagi", zdaniem Kolbuszowianki, wyglądało nieco inaczej.
– Nie, to nie było klasyczne zwrócenie uwagi. Wiem, że zgłoszenie otrzymała policja i już jechała do szatni. Chłopaki szybko się spakowali i rozeszli
– zaznacza D. Wróblewski. Zawodnicy i prezes KKS-u pamiętają sytuację z rundy jesiennej, gdy po 40 minutach oczekiwania na uruchomienie jupiterów tracili już cierpliwość i niektórzy odgrażali się złożeniem wizyty u burmistrza.
– W końcu jupitery rozbłysły. Okazało się wtedy, że przesłanie grafiki treningów mailem jest, dla fundacji, niezobowiązujące
– wspomina prezes Wróblewski.
Podobne doświadczenia ma trener pierwszej drużyny KKS-u, jak i szkoleniowcy grup młodzieżowych Kolbuszowianki.
- Niestety, ale lokalne grupy zorganizowane, chcące korzystać ze stadionu w Kolbuszowej, czują się na obiekcie jak intruzi. Odczuwa to również Kolbuszowianka. Trudno nie mieć wrażenia, że dla zarządcy stadionu byłoby najlepiej, jakby nikt lokalny po prostu nie przychodził, bo to tylko dodatkowy problem
– ocenia Grzegorz Wróblewski, trener młodzików starszych Kolbuszowianki.
- Ta niechęć przejawia się w takich rzeczach, o których wspominał już trener Tiki-Taki, Bogdan Karkut, czyli braku odśnieżenia obiektu. Do tego dochodzi np. "magicznie zaginiony" klucz do szatni czy nieobecność pracownika, który ma włączyć oświetlenie boiska na czas treningu. Mimo że grafik zajęć był ustalony.
Na takich działaniach najbardziej cierpią najmłodsi wychowankowie, dla których zdrowy tryb życia i integracja poprzez sport jest kluczowa w obecnym (i nie tylko obecnym!) czasie – mówi Grzegorz Wróblewski.
Zdaniem Romaniuka większość oskarżeń Kolbuszowianki jest bezpodstawnych.
– Od roku proszę szefostwo Kolbuszowianki i rodziców dzieci tam trenujących o spotkanie i ustalenie zasad współpracy. Zaznaczę, że za boiska i szatnie klub ten nie płaci. Mamy na uwadze dobro naszych dzieci i młodzieży
– mówi Romaniuk. Fundacja, zdaniem Romaniuka, niesłusznie jest w ostatnim czasie mocno krytykowana.
– Dostajemy ciosy z różnych stron, a mało kto pamięta, że jesteśmy instytucją, której gminna dotacja nie starcza na realizowanie wszystkich swoich celów. Musimy też zarabiać
– zaznacza były prezes Kolbuszowianki. Co z odśnieżaniem?
- To niszczy tartan, nie mamy pewności, czy później bez dodatkowych kosztów nam go poprawi
- odpowiada Romaniuk.
Fundacja oszczędza boiska, bo chce je mieć w nienagannym stanie, gdy przyjeżdżają do Kolbuszowej zewnętrzne kluby. Te wspierają budżet gminnej jednostki. Romaniuk zwraca też uwagę, że Kolbuszowianka nie jest jedynym stowarzyszeniem, które chce korzystać ze stadionu przy ulicy Wolskiej.
– Przychodzą drużyny trenerów Marka Kreta, Eugeniusza Sito, Kaziki czy oldboje Kolbuszowianki. Dla nich też trzeba znaleźć miejsce
– podkreśla Romaniuk, który w ostatnim czasie znalazł możliwość budowy na terenie fundacji boiska ze sztuczną murawą.
– Jest opcja na 80 procent dofinansowania z Ministerstwa Sportu
– cieszy się wieloletni zawodnik Kolbuszowianki, potem zawodnik i trener m.in. Sokoła Kolbuszowa Dolna i Tempa Cmolas.
Oszczędzanie boiska dla celów zarobkowych niespecjalnie przekonuje tych, którzy marzą, by ten stadion był ich domem.
- Ostatnio boiska były już suche, a prezes postawił kartkę z zakazem korzystania. Jeśli miejscowy klub nie może początkiem marca skorzystać nawet z bocznego boiska, czy to wszystko nie jest chore?
– pyta Dariusz Wróblewski. Zawodnikom KKS-u nie podoba się również fakt, że szatnie zamieniają się w magazyny i są wypełniane dużymi kartonami.
Kolbuszowiance zostaje korzystanie z innych boisk lub bieganie np. za trybunami.
– Przed startem ligi wypadałoby choć jeden strzelecki trening przeprowadzić
– ocenia prezes Kolbuszowianki. KKS liczy, że w rundzie wiosennej będzie mógł mecze, w roli gospodarza, rozgrywać właśnie na boiskach przy ulicy Wolskiej. To byłoby oczywiste np. 5 lat temu. Teraz już nie...
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.