Zebranie odbyło się w czwartek, 24 września.
- Chcemy w ten sposób zapoczątkować nasze działania w sprawie spalarni, o której dowiedzieliśmy się bardzo przypadkowo, z internetu, ze strony urzędu marszałkowskiego. Jesteśmy zaszokowani, że my jako mieszkańcy nie wiedzieliśmy
- mówiła Teresa Krzysztofińska, sołtys Hadykówki.
W sprawę niepokojących planów budowy spalarni zaangażował się jeden z mieszkańców, Marian Salwik.
- Dowiedzieliśmy się rzeczywiście bardzo przypadkowo, że w Hadykówce, w dawnym zakładzie ceramiki planowana jest instalacja termicznego przetwarzania odpadów komunalnych. Tak to się bardzo elegancko nazywa, a w gruncie rzeczy chodzi o spalarnię
- mówił na spotkaniu.
Kto wpadł na taki pomysł?
- Trudno mi i myślę, że nam wszystkim, wyobrazić sobie to, kto mógł wpaść na taki pomysł, aby w tym miejscu zlokalizowana była tak uciążliwość dla środowiska i szkodliwa dla mieszkańców inwestycja
- zaznaczył Marian Salwik.
Jak podkreślił mieszkaniec w swojej wypowiedzi, dawna ceramika leży zaledwie 50 metrów od placu zabaw i remizy, gdzie jest mieszkanie socjalne, biblioteka szkolna i świetlica. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się boisko sportowe, szkoła oraz domy. Obiekt leży również przy bardzo ruchliwej drodze krajowej nr 9.
- Proszę sobie wyobrazić, co działoby się, gdyby nie daj Boże doszło do uruchomienia tej instalacji. To nie jest instalacja, że podjeżdża samochód i śmieci się spalają. Tu musiałby by być plac, na którym składowany byłby odpowiedni zapas tych odpadów. Oczywiście ruch prawdopodobnie całodobowy
- zwracał uwagę protestujący mieszkaniec.
Znaczny obszar Hadykówki leży również na terenach Natura 2000.
- Tyle razy nam się mówi że jakakolwiek inwestycja, którą indywidualni mieszkańcy chcą podjąć, musi być zgodna z planem Natura 2000, szczególnej ochrony środowiska naturalnego. Natomiast tutaj nam ktoś próbuje zaserwować tak uciążliwy obiekt
- zauważył Marian Salwik.
Wspominał on również, że teren ten leży także w strefie ochronnej ujęcia wody.
- Gdyby doszło do skażenia środowiska, to my tego nie odczujemy, ale nasze dzieci, wnuki piłyby tę skażoną wodę. Nie ma się co łudzić, że ten obiekt poprawiłby wizerunek naszej wioski, wręcz przeciwnie
- mówił mieszkaniec, zwracając uwagę na chociażby spadek wartości działek w okolicy.
Mieszkańcy ubolewają
- Ubolewamy, że podejmując opracowanie takiego obiektu, nie poinformowano nas. Wręcz mamy prawo przypuszczać, że podejmowane były tu przez inwestora jakieś działania, o których my nie wiemy
- zauważa mieszkaniec.
Jak podkreślił, zdarza się, że właściciel pojawia się na terenie dawnej ceramiki w Hadykówce.
- Bywa tutaj, ale najczęściej pod osłoną wieczora, nocy lub wtedy jak jest małe natężenie ruchu mieszkańców
- mówił.
Na spotkaniu z mieszkańcami obecna była Ewa Draus, wicemarszałek województwa podkarpackiego.
-Widać, że narastają pewne niedopowiedzenia, które wzbudzają wiele emocji. Wiele wypowiedzianych słów wymaga sprostowania
- podkreśliła na początku swojej wypowiedzi wicemarszałek.
Ewa Draus poinformowała, że województwo przygotowało plan gospodarki odpadami komunalnymi dla Podkarpacia.
- Ten plan nie ma mocy sprawczej. Jest jedynie formą koordynacji wszystkich zamierzeń związanych z zagospodarowaniem odpadów, jakie produkujemy
- wyjaśniała Draus.
Jak podkreśliła wicemarszałek, urząd marszałkowski chciał uspójnić kwestię związaną z odpadami i poznać, jakie są zamiary inwestycyjne na terenie Podkarpacia.
- Z tego powodu zaproponowaliśmy aktualizację wojewódzkiego planu gospodarki odpadami. Wszystkie inwestycje, które zostały zgłoszone, zostały zapisane w planie i podane do publicznej wiadomości
- mówiła Ewa Draus.
Konsultowane ze społecznością
Jak poinformowała wicemarszałek Draus, przez kilka miesięcy trwał nabór inwestycji, a wszystkie zgłoszenia zostały poddane konsultacji.
- Żebyśmy wszyscy zobaczyli, co proponuje się w naszym województwie. Na każdym etapie informacje o aktualizacji czy podejmowanych kolejnych krokach, zmierzających do przygotowania planu są podanie do publicznej wiadomości we wszystkich mediach. Natomiast informacje merytoryczne są podane na naszej stronie internetowej
- zaznaczyła Draus.
Czas składania jakichkolwiek protestów czy zastrzeżeń, co do planu gospodarki odpadami, był przewidziany do 1 sierpnia. Samorządy natomiast miały czas do 5 sierpnia.
- Ten etap został zakończony, natomiast protest, jaki wpłynął od mieszkańców Hadykówki, już był po terminie
- zauważyła przedstawicielka urzędu marszałkowskiego.
Prezydent Przemyśla zgłosił się z chęcią budowy spalarni i z prośbą o włączenie jego inwestycji do planu.
- Włączyliśmy ją do naszego planu, który jest ponownie procedowany, czyli ponownie trwają konsultacje społeczne
- podkreśliła Ewa Draus.
Oznacza to, że gdyby nie prezydent Przemyśla mieszkańcy Hadykówki mogliby być na straconej pozycji i ich protest nie byłby brany pod uwagę.
Protest w terminie
Z uwagi na ponownie trwające konsultacje mieszkańcy, nie tylko Hadykówki, mogą złożyć odpowiednie pismo czy protest w terminie od 28 września do 20 października.
- Ja wiem, że został złożony protest, ale został złożony po pierwszym terminie i przed drugim terminem
- zauważyła Ewa Draus.
Jak podkreśliła raz jeszcze wicemarszałek Draus, umieszczenie inwestycji w takim planie, to jest jedynie informacja, że takie zamiary są.
- Od zamiarów do realizacji to długa droga. Jeżeli wy w terminie złożycie taki protest, to jej nie będzie (spalarni - przyp. red.). Po to dajemy to do publicznej informacji, żeby usłyszeć głos mieszkańców
- zapewniała mieszkańców Draus.
Na spotkaniu z mieszkańcami obecny był również Eugeniusz Galek, wójt gminy Cmolas.
- Chciałoby się powiedzieć, gdzie inwestor? Chciałoby się powiedzieć, że pewnie buduje spalarnię po sąsiedzku, ale tak buduje spalarnię jak i uruchamia cegielnię. Tak samo będzie z jego spalarnią. To, że on ma takie plany, to on chciałby, to są jego marzenia, ale jego marzenia nigdy się nie ziszczą
- mówił dosadnie włodarz cmolaskiej gminy.
Wójt Galek zapewnił, że ze strony urzędu gminy zostały wysłane stosowne pisma do urzędu marszałkowskiego.
- On sobie może planować jedno, a my zrobimy drugie. Niezależnie od ostatecznych decyzji to i tak wiele dokumentów musi przejść przez moje biurko i zaręczam, że żadnego pozytywnego uzgodnienia, decyzji itd. nie ma i w tej materii nie będzie
- zaznaczył wójt gminy Cmolas.
- On wie, że ma tutaj produkować cegłę, ewentualnie mając takie rozległe tereny mógłby produkować prąd poprzez panele fotowoltaiczne
- mówił Eugeniusz Galek.
Nikt nie śledzi BIP-u
Marian Salwik, mieszkaniec Hadykówki, zaapelował również do władz, aby ten głos przeciwko powstaniu instalacji rozwinąć o ewentualne wysypisko śmieci.
- W poprzednich latach pojawiały się takie informacje o wysypisku, o składowisku eternitu, ale moje stanowisko jest jedno. Takich wyrobisk nie będzie. Dopóki będę wójtem, nie ma takiej możliwości. Będę z wami współpracował, Hadykówka ma być czysta
- powiedział krótko wójt Galek.
- Dlaczego urząd gminy nie został powiadomiony o tym, że jest projekt budowy spalarni w naszej miejscowości? My, jako mieszkańcy, nie mieliśmy możliwość dowiedzenia się o tym, bo nikt nie śledzi Biuletynu Informacji Publicznej Urzędu Marszałkowskiego, że tam taka informacja się pojawiła
- mówił jeden z oburzonych mieszkańców.
Do wypowiedzi mieszkańca Hadykówki odniosła się Ewa Draus.
- Każdy etap podawany jest do wszystkich mediów i samorządów, że jest do wglądu w urzędzie, albo na stronie internetowej. Zawsze pojawia się taka informacja. Wszystkie urzędy wiedziały i samorządy również mają możliwość składania swojej opinii
- wyjaśniła wicemarszałek.
Do zarzutów odniósł się wójt Galek.
- Jest taki problem, że wiele informacji jest zamieszczanych na stronie internetowej województwa. Dawniej płynęło pismo na biurko wójta. Dzisiaj jest ten problem i czasami można się minąć, przeskoczyć termin. Nie znaczy, że po tym terminie nie można też składać protestów, co ja zrobiłem natychmiast, jak się dowiedziałem. Stosowne pisma z gminy do urzędu poszły
- mówił szef gminy Cmolas.
- Czy urząd gminy wiedział w terminie o tym? Chcemy konkretnie wiedzieć
- dopytywał mieszkaniec.
Jak powiedział wójt Galek, o planowanej budowie spalarni w Hadykówce dowiedział się z ust sołtys Hadykówki.
- Rozumiem, że gmina nie dostaje pisma, dostaje tylko informacje, jaką my wszyscy dostajemy? Możemy sobie w biuletynie przeczytać na stronie urzędu marszałkowskiego?
- dopytywał kolejny mieszkaniec.
- To, że jest ogłoszenie, że można przeczytać na stronie urzędu marszałkowskiego, jest podane we wszystkich mediach zwyczajowych, do których podajemy. My informujemy, że jest dostępne na strona urzędu bądź w budynku
- wyjaśniała Ewa Draus.
- Faktem jest, że gmina miała możliwość się dowiedzieć, tak samo jak my wszyscy. Czyli, jak przeoczyliśmy na stronie, to się okazuje, że któryś termin jest przekroczony
- zauważył mężczyzna obecny na spotkaniu.
Kuriozalny sposób
Jak wyjaśniała wicemarszałek, samo procedowanie nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że inwestycja nie może dojść do skutku bez zgody samorządu. Jakiekolwiek zezwolenie czy pozwolenie wymaga decyzji wójta.
- Nie można mieć do nikogo pretensji, że jak jest zamieszczane na stronie, nie śledzi od razu
- mówiła Ewa Draus.
- Sposób konsultowania się ze społeczeństwem nawet, jak to jest w ramach pewnej dobrowolności, jest dość kuriozalny. Mamy rozumieć, że my codziennie mamy wchodzić w BIP urzędu marszałkowskiego, starostwa, ministerstwa, żeby przekonać się, że przypadkiem urząd nas czymś nie zaskoczy?
- mówił Marian Salwik.
- Uważam, że bardzo złośliwie zadaje pan pytanie, ale ja wyjaśnię
- odpowiedziała na zarzuty Ewa Draus.
Jak zaznaczyła wicemarszałek, urząd marszałkowski przyjął taką procedurę, żeby każdy etap był podany do publicznej wiadomości.
- Podanie do wszystkich mediów, że można przeczytać, jest powszechnie stosowaną konsultacją. Wszystkie samorządy lokalne otrzymują informację, że jest aktualizacja planu, że można się z tym zapoznać. Dostęp do internetu jest raczej powszechny. Jeżeli mamy informację, że jest na stronie internetowej, można też pojechać bądź zatelefonować, więc uważam, że jest bardzo dużo informacji podanych do wiadomości -
mówiła Ewa Draus.
- Pani się orientuje, ile ten załącznik, gdzie pojawiła się informacja o Hadykówce, liczy sobie stron? I na której stronie jest informacja o Hadykówce
-dopytywał Salwik.
- Nie rozumiem, do czego zmierza ta dyskusja? Jeżeli chce się pan zapoznać, to zapraszam do urzędu
- zaznaczyła krótko wicemarszałek Draus.
- Trudno wymagać od mieszkańców, aby taki dokument studiowali wnikliwie i dowiadywali się, że na 83 stronie jest informacja o Hadykówce. Nie jest jedyny dokument. Sto kilkadziesiąt stron, są jeszcze inne dokumenty, ponad 200 stron i to miałby być ten tryb skutecznych konsultacji?
- ironizował Marian Salwik.
- Proszę złożyć propozycję innego typu konsultacji, podana jest informacja do mieszkańców, do samorządów. Można zadzwonić
- powiedziała krótko Draus.
Zalega kilkadziesiąt tysięcy
Na spotkaniu w Hadykówce obecny był Andrzej Zagroba, radny z Cmolasu.
- Konsultacje moim zdaniem mają z założenia pozyskanie pewniej opinii. Jeżeli konsultacje adresowane są do społeczeństwa, a do społeczeństwa nie trafiają, to znaczy, że jest gdzieś błąd
- zaczął radny gminy Cmolas.
- Pani wspomniała, że to jest dobrowolne (podawanie informacji do publicznej wiadomości przez urząd - przyp.red.), to woli tutaj nie widzimy
- zwrócił się bezpośrednio do wicemarszałek Draus.
Radny dopytywał, czy konsultacje były adresowane do urzędu gminy w Cmolasie oraz w jakiej formie? Czy tylko w formie biuletynu urzędu marszałkowskiego, gdzie urzędnicy mają sobie wyszukać informację. Chciał także uzyskać odpowiedź na pytanie, w jakiej formie była komunikacja.
- Mieliśmy czas do 1 sierpnia. Ten termin minął. Pani rozmawiała z sołtys, kiedy mleko się już wylało. Sam sens konsultacji został zachwiany. Sposób komunikacji, nawet jak jest dobrowolny, tej woli nie pokazuje. Gdzie takie obwieszczenie możemy znaleźć? Czy z punktu widzenia normalnego Kowalskiego jest to łatwe do odnalezienia?
- prosił o wyjaśnienie samorządowiec.
- Trwają ponowne konsultacje, czy one są zakomunikowane gdzieś w BIP? Gdzie mamy szukać tej informacji?
- czekał na odpowiedź rajca.
Jak zaznaczył radny Zagroba, koszty spalarni są bardzo duże, wymagają przez inwestora wyłożenia kolosalnych pieniędzy.
- W związku z tym, na jakiej podstawie dopuszczamy do takich procedur właściciela, który zalega gminie samych podatków kilkaset tysięcy, gdzie na informacji o tym przedsięwzięciu są grube pieniądze do wyłożenia i my takiego inwestora dopuszczamy
- mówił radny.
Jak zaznaczyła Ewa Draus, wyrażenie woli przez inwestora nie wymaga badania oraz sprawdzania go pod żadnym kątem.
- To, że wyraża wolę, to nie znaczy, że coś zrealizuje
- powiedziała. Wicemarszałek Draus, aby wyjaśnić wątpliwości, zaczęła czytać obwieszczenie wraz z wszystkimi paragrafami, znajdujące się w Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie.
- My tego nie chcemy słuchać
- mówili niektórzy mieszkańcy.
- To jest odpowiedź na pytanie. Żeby odpowiedzieć precyzyjnie na pytanie, przeczytam wszystko w szczegółach
- mówiła Draus.
Cześć mieszkańców zaczęła bić głośno brawo na znak protestu, aby zagłuszyć wicemarszałek.
- Czy ktoś w gminie to przeczytał? To nie do pani mamy żal tylko do wójta. Chcemy się dowiedzieć, czy któryś z pracowników to przeczytał?
- grzmiał jeden z mieszkańców.
Rozczarowanie w sercach
- Chcielibyśmy mieć zapewnienie, że nie będzie spalarni. Zasoby gliny są na sto lat. Proszę powiedzieć inwestorowi, niech powstanie ta ceramika. Tu była na prawdę dobra glina. Niech coś zainwestuje. Możemy podziękować i trzymać za słowo, że nie będzie spalarni i nie będzie śmietniska. Niech będzie ceramika, która tak kwitła, Hadykówka kwitła
- mówiła jedna z mieszkanek.
Ewa Draus podkreśliła, że budownictwo mieszkaniowe kwitnie i z pewnością atrakcyjność tego miejsca jest bardzo duża.
- Miejmy nadzieję, że taki inwestor będzie
- dodała.
Jak mówiła jedna z kobiet obecnych na zebraniu, prezydent Przemyśla, który się zgłosił chęć spalarni "uratował" Hadykówkę.
- Nie mamy to pani złośliwości i żalu, mamy po prostu rozczarowanie w naszych sercach, że nikt z władz gminy ani nasz włodarz ani nasi radni nie poinformowali mieszkańców, że jest taka inwestycja
- podkreśliła kobieta.
- O to mamy żal, bo my prości ludzie nie czytamy internetu codziennie, nawet nie kupujemy codziennie gazet, bo nie mamy nawet na to czasu. Ludzie pracują i tu mamy żal, że nie wiedzieliśmy o pierwszym terminie. Możemy jedynie dziękować Bogu, że się pojawił inwestor i mamy nowy termin
- zaznaczył mieszkanka.
- Materia jest skomplikowana. Czasami również urzędnik, jakiego by szczebla nie był, też jest tylko człowiekiem i trzeba o tym wiedzieć
- mówił Eugeniusz Galek, wójt gminy Cmolas.
- Ale czytać umie
- słychać było głos wśród tłumu mieszkańców.
- Na każdym etapie realizacji inwestycji jest możliwość oprotestowania. Także spokojnie, to nic by nie przepadło. Od jego zamiarów, marzeń do realizacji inwestycji to jest bardzo daleka droga. Proszę mi wierzyć, że na każdym etapie można protestować. Błędy się zdarzają, ale ważne, żeby w tych błędach nie trwać. Ważne, żeby sobie wybaczać, bo przecież ząb za ząb to nie nasza religia. Co do podatków, to są dane wrażliwe, ale prawdą jest to, co powiedział radny. Niech się zajmie obowiązkami wobec społeczeństwa, urzędu
- skwitował Galek
Na spotkaniu w Hadykówce zabrakło inwestora, który był zapraszany.
Nieobecny był także Zbigniew Chmielowiec, poseł na Sejm RP, z przyczyn prywatnych. Wysłał on jednak list do sołtys Hadykówki.
- W pełni utożsamiam się z Państwa protestem, mimo że podzielam poglądy głoszone przez przedstawicieli samorządów gminnych o potrzebie rozwiązania problemu gospodarowania odpadami, szczególnie pełnej frakcji palnej - pisze poseł.
- Na stronie urzędu marszałkowskiego w ramach procedury będą mogli Państwo od 28 września do 20 października skutecznie zgłosić swoje uwagi, zastrzeżenia, które zamierzam poprzeć - zapewnia w swoim liście parlamentarzysta.
Jak poinformowała Teresa Krzysztofińska, sołtys Hadykówki protest przeciwko spalarni na tę chwilę podpisało około 400 mieszkańców.