Zamknąłeś już wszystkie sprawy dotyczące drugiej edycji Dychy?
– Jeszcze nie. Muszę się rozliczyć ze sponsorami, ale zrobię, to zanim ta rozmowa się ukaże. Korzystając z okazji, chciałbym już teraz podziękować wszystkim, który pomogli nam w organizacji tego biegu.
Razem z Łukaszem Poborcą pracę nad tą imprezą zaczęliście już wczesną wiosną. Dlaczego zajęło wam to aż tyle czasu?
– Bo działamy tylko we dwóch. Dla porównania za Dębicką Dziesiątkę odpowiada sztab ludzi. Każdy z nich ma swoją „działkę” i tylko jej się trzyma.
No, ale wy też macie do pomocy wolontariuszy i uczniów klas mundurowych.
– Fakt, dzięki im za to. Dziękuję też jednostkom OSP oraz innym organizacjom. Nie mniej jednak wszystko ostatecznie koncentruje się na nas dwóch.
Czyli nie dajecie sobie rady?
– No właśnie, że dajemy. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, wcale się nie żalę. Sami się na to zdecydowaliśmy, a każda z dwóch edycji Dychy pokazała, że warto. Tylko że im bliżej do imprezy…
Więcej w Korso nr 27/06.07.2016