Ilu lat pracuje pan w Przedborzu?
- Przyszedłem latem 2010 roku. Kupa czasu. Niewielu trenerów pracuje w jednym klubie tyle lat.
Andrzej Szczęch prowadził pierwszy zespół z Dzikowca 15 lat.
- I sam zrezygnował. Ja też zastanawiam się nad tym, czy nie powinien się pożegnać. Czekam jeszcze na spotkanie z prezesem. Porozmawiamy o przyszłości (wypowiedź prezesa Kazimierza Guziora w ramce – od red.) drużyny. Myślę, że taki bodziec jak nowy trener może wpłynąć na zespół bardzo pozytywnie.
Co złożyło się na to, że Przedbórz zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli?
- Głownie problemy kadrowe. W drużynie nastąpiło mnóstwo zmian, a w trakcie rundy jedni przychodzili, inni łapali kontuzje lub nie mieli czasu.
Co się stało z Majką?
- Patryk Majka to nasz najlepszy napastnik, ale rozpoczął futsalową przygodę wraz z Damianem Opalińskim w rzeszowskim Heiro. Ten drugi to również podstawowy zawodnik, bardzo potrzebny w drugiej linii. Niestety rzadko bywali na meczach i widoczny był ich brak.
Nieciekawie było z bramkarzami.
- Nasz podstawowy bramkarz Damian Marek na początku sezonu nie był w pełni sił. Ściągnęliśmy Rafała Jabłońskego, ale ten nie zawsze mógł nam pomóc i między słupki wędrował Mateusz Kwiatkowski. Gdy w bramce był Kwiatkowski, źle wyglądała nasza gra w obronie, bo Mateusz zwykle trzymał środek naszej defensywy. Damian nam jednak solidnie pomógł. Sprawdził się w roli napastnika. Strzelił kilka ważnych bramek. Praktycznie w każdym meczu graliśmy w innym składzie.
Więcej w 50 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie