Nasz Czytelnik, razem z żoną i córką, mieszka w ponadstuletnim, murowanym budynku. W grudniu tuż za ogrodzeniem jego posesji powstało przejście dla pieszych. Nie jest to jednak taka zwykła "zebra".
Umieszczono w nim kilka migających światełek. Każde z nich chronione jest metalową osłoną po bokach. Dodatkowo, przed samymi pasami usunięto z każdej cienką warstwę asfaltu. W efekcie, po najechaniu na nie z większą prędkością słychać charakterystyczny dźwięk. Na budowę takiej "zebry" gmina otrzymana dofinansowanie.
Pismo do urzędu w Kolbuszowej o przesuniecie przejścia
Wspomniany dźwięk, jak mówi pan Wojciech, słyszany setki razy w ciągu dnia (a także nocy) jest bardzo uciążliwy. Im samochód jedzie szybciej, tym dźwięk jest bardziej doniosły.
- Czasami wręcz stawia człowieka na nogi. Szczególnie w nocy, kiedy kierowcy nie patrzą na żadne ograniczenia prędkości. Trudno to wytrzymać!
- mówi mieszkaniec ul. Narutowicza.
O swoich zastrzeżeniach pan Wojciech poinformował kolbuszowskich urzędników. - Zwracamy się z wnioskiem o zmianę położenia przejścia dla pieszych - czytamy w piśmie przesłanym do magistratu. - Wniosek swój motywujemy uciążliwością położenia przejścia dla pieszych pod oknami naszego budynku mieszkalnego, co utrudnia nam życie, funkcjonowanie, poruszanie się i naraża nasze zdrowie na pogorszenie - czytamy dalej.
Hałasy zakłócają cisze i spokój
Pan Wojciech wraz z żoną i córką zwracają uwagę na to, że dom, w którym mieszkają, pochodzi z czasów I wojny światowej. Jest zabytkiem. - Budynek jest położony najbliżej ulicy, w stosunku do sąsiednich budynków mieszkalnych. Okna wychodzą bezpośrednio na drogę, w tym bezpośrednio na przejście dla pieszych - wyjaśniają, zaznaczając, że mieszkają w nim osoby schorowane.- Okna z sypialni wychodzą na przejście dla pieszych. Hałasy związane z hamowanie i ruszaniem samochodów, spaliny, zakłócają odpoczynek i sen. Nie ma możliwości w godzinach dziennych i nocnych otworzyć okna. Odbija się to na zdrowiu mieszkańców tego domu i pogłębia chorobę - wyjaśniają.
Lokalizacja nowego przejścia:
Przez pięć lat przejścia nie można zmienić?
Co na to urząd? Mieszkańcy stuletniego domu przy ul. Narutowicza otrzymali odpowiedź, że gmina na razie ma ręce związane. Powód? Na budowę przejścia samorząd dostał dotację. Od momentu jego wykonania, przez kolejne minimum pięć lat, obowiązuje trwałość projektu. W tym czasie urząd, jak twierdzi, nic nie może zrobić.Pan Wojciech jednak się nie poddaje. O pomoc prosi kolejne instytucje, w tym Ministerstwo Infrastruktury. - Tak się nie da żyć. Zaraz zrobi się ciepło, a nie będzie jak nawet okna otworzyć. Od tych tąpnięć ściany zaczynają pękać. Tak się nie robi. Dlaczego nikt nie konsultował z mieszkańcami lokalizacji tego przejścia? Przecież można je było zrobić na odcinku drogi, gdzie domy znajdują się dalej na działkach - dodaje mężczyzna.
Radny prosił o przejście, ale nie w tym miejscu
Jak udało nam się ustalić, o budowę przejścia zabiegał radny Adam Kaczanowski. Prosili go o to mieszkańcy ul. Narutowicza. Wskazał on, aby "zebra" powstała naprzeciwko drogi gminnej prowadzącej na cmentarz i do kładki na rzece Nil. Ta prośba dwukrotnie została odrzucona. Powód? Komisja bezpieczeństwa, składająca się m.in. z przedstawicieli starostwa i policji, uznała wówczas, że nie widzi potrzeby wyznaczania dodatkowych przejść dla pieszych na ul. Narutowicza.Ostatecznie jednak przejście powstało, a jego lokalizacją zaskoczony jest wspomniany radny. Jak jednak zapewnia, mieszkańcy ul. Narutowicza, z którymi rozmawiał, są zadowoleni z powstania "zebry".