reklama

Róża Kozakowska: Chcę być latarnią nadziei – życiowym potwierdzeniem, że nie ma rzeczy niemożliwych [ROZMOWA]

Opublikowano:
Autor:

Róża Kozakowska: Chcę być latarnią nadziei – życiowym potwierdzeniem, że nie ma rzeczy niemożliwych [ROZMOWA] - Zdjęcie główne
Autor: Bartłomiej Zborowski/Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START

reklama
Udostępnij na:
Facebook
SPORTW okresie przedświątecznym porozmawialiśmy z Różą Kozakowską. Mieszkanka Przyłęka opowiedziała nam o sportowej rywalizacji, życiu codziennym, marzeniach i nie tylko.
reklama

Gdy ciało odmawia posłuszeństwa, wola jest silniejsza

Jak zaczęła się Pani przygoda z paraolimpijskim sportem? Co zainspirowało do uprawiania rzutu maczugą, pchnięcia kulą i skoku w dal?

Moja przygoda ze sportem paraolimpijskim nie zaczęła się od wyboru, ale od decyzji o odzyskaniu życia, gdy los napisał swój własny, nowy scenariusz. Po pierwszym porażeniu, choć pełna wątpliwości, wiedziałam, że to nie jest koniec. Czas jest jak rzeka, a choć kierunek jej nurtu się zmienił, moje marzenia nadal były możliwe do spełnienia. To właśnie świadomość własnej wartości i wola pójścia dalej stały się moją największą inspiracją. Szukając nowego początku, opisałam swoją historię i trafiłam do klubu, gdzie spotkałam trenera Wojciecha Kikowskiego.

reklama

Pamiętam ten moment. Pojechałam, mając na nogach jedynie trampki. Kiedy trener zobaczył mnie w akcji, gdy biegłam i skakałam, szybko pojął, że ma przed sobą niebywały talent. Już dwa tygodnie później debiutowałam na Mistrzostwach Polski w 2018 roku, zdobywając swoje pierwsze medale w klasie T38, rywalizując w biegu na 100 metrów i skoku w dal. Srebrny i brązowy medal były iskrą. Kolejne sukcesy w klasie T37 (z głębszym porażeniem) odniosłam w 2019 roku. Rok ten zwieńczony został dwoma złotymi medalami, które otworzyły mi drzwi do Kadry Narodowej. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia zadebiutowałam na Mistrzostwach Świata w Dubaju, gdzie moją wolą walki wywalczyłam dla kraju miejsce na Igrzyskach w Tokio 2020.

Właśnie ta wewnętrzna siła, której dowiodłam również później w Indiach, pokonując chorobę, jest dla mnie esencją tego sportu. Niestety, w styczniu 2020 roku nadeszło drugie porażenie. Stan zdrowia drastycznie się pogarszał, aż musiałam przesiąść się na wózek. Czas grał przeciwko nam. Wtedy Trener Kadry, Piotr Kuczek, przyniósł mi 3-kilogramową kulę. Pytanie: "Spróbuj, czy dasz radę" – obudziło we mnie nowe wyzwanie. Od razu zapytałam, ile trzeba pchnąć, by liczyć się na świecie. W miesiąc osiągnęliśmy wynik 6,80 m, wspinając się w rankingach! Jednak choroba nie odpuszczała, a porażenie pogłębiło się. Wówczas na horyzoncie została już tylko jedna dyscyplina, idealna dla mojej nowej sytuacji: rzut maczugą. I tak właśnie narodziła się moja królewska dyscyplina, która stała się moim kolejnym poligonem walki, dowodem na to, że nawet gdy ciało odmawia posłuszeństwa, wola jest silniejsza.

reklama

Jako mistrzyni świata w rzucie maczugą, jakie były kluczowe momenty w drodze do tego sukcesu?

Cierpliwość, zaangażowanie, determinacja, pokora i ogromna wiara były niezbędne. Kluczowe momenty to te, w których trzeba było zaakceptować nowe wyzwania po drugiej paralizie i nauczyć się nowej dyscypliny. Codzienna, mordercza praca napędzana wiarą, która pozwoliła przekuć wolę życia w sportowy sukces na najwyższym poziomie, udowadniając, że wola jest silniejsza od ciała.

Jakie wyzwania napotyka Pani jako paraolimpijka i jak udało się je pokonać?

Wyzwania wielkiej niewiadomej w codzienności. Walka z bólem, brakiem sił, pojawiającymi się co rusz nowymi kłodami, wyzwaniami. Czas, który płynie niczym rwąca rzeka. Zwycięstwo osiągnęłam dzięki niezłomnej woli, wiary oraz ogromnemu wsparciu. Tę "twierdzę ochrony" zbudowali dla mnie opiekunowie (Rafał i Ania), Hotel Arłamów, moja mama, rodzina, przyjaciele i życzliwi znajomi.

reklama

Co zmieniło się w  treningu po zdobyciu tytułu mistrzyni świata? Jakie cele stawia sobie Pani na przyszłość?

W treningu raczej niewiele. Wciąż działamy według określonych zasad, które są kluczowe w dbaniu o zdrowie i osiągnięciu sukcesu. Cele stawiam sobie jak najwyższe. Głównym celem na przyszłość jest misja inspirowania. Chcę przekazywać na arenie sportowej i w życiu publicznym przesłania, że wola i wiara jest silniejsza od ciała. Chcę być latarnią nadziei – życiowym potwierdzeniem, że "zawsze wszystko możemy" i "nie ma rzeczy niemożliwych" dla wszystkich, którzy mierzą się z paraliżem lub innymi przeciwnościami losu.

Startuję, aby być "latarnią nadziei dla innych"

Jak radzi sobie Pani z presją przed ważnymi zawodami, zwłaszcza na tak wysokim poziomie jak Mistrzostwa Świata czy Igrzyska Paraolimpijskie?

reklama

Wiarą. Wierzyć w siebie to najwyższy akt odwagi. Sukces w zawodach nie jest celem samym w sobie, lecz narzędziem. Startuję, aby być "latarnią nadziei dla innych", nadając każdemu rzutowi głębszy sens.

Jak wygląda codzienny trening? Ile czasu poświęca Pani na przygotowania fizyczne i mentalne?

Pierwszy mój trening zachodzi w głowie. Później przygotowania do treningu, czyli rozciąganie, rozgrzanie mięśni przez trenera lub opiekuna, z którym w danym momencie trenuję. Przygotowanie siedziska, tzw. kozy, do rzutów. Odpowiednie przypięcie mnie. Trening trwa godzinę. Oddaję sześć rzutów oraz trzy rozgrzewkowe, tak jak podczas zawodów. Trening musi skupiać się na ćwiczeniach plyometrycznych (dostosowanych) i ruchach, które rozwijają moc eksplozywną barków, ramion i korpusu, a w moim przypadku na maksymalnym wykorzystaniu rotacji tułowia i siły stabilizującej.

Co jest najważniejsze w treningu rzutów maczugą i pchnięciu kulą? Jakie umiejętności trzeba szczególnie rozwijać?

Technika jest kluczowa. Dynamika, mniej siła. Koncentracja oraz cierpliwość, które z początku jest gorzka, ale z upływem czasu staje się słodka. Technika jest fundamentem, na którym buduje się każdy rekord. Nie wystarczy sama siła – musimy nauczyć ciało, nawet to ograniczone, jak najlepiej wykorzystać to, co ma. W rzutach maczugą i pchnięciu kulą, zwłaszcza w Para Lekkoatletyce (w moim przypadku z siedziska tzw. kozy), technika to nic innego jak inżynieria ruchu. To umiejętność przeniesienia energii z pozycji wyjściowej, poprzez tułów, na sam koniec ręki, w idealnym momencie. W rzucie maczugą kluczem jest kontrolowana rotacja i idealny moment uwolnienia. Maczuga wymaga najwyższej koordynacji - musisz stworzyć łuk, który jest zarówno szybki, jak i minimalizując straty energii. Dynamika to szybkość, z jaką mięśnie są w stanie wygenerować moc. Jest to kluczowe w ostatniej fazie wyrzutu. To umiejętność „przyspieszenia” sprzętu w ułamku sekundy. Koncentracja też jest ważna i nie chodzi tylko o skupienie przed rzutem. Chodzi o wewnętrzną dyscyplinę, by w każdej próbie pamiętać o najmniejszym detalu technicznym – ułożeniu dłoni, skróceniu ruchu, stabilizacji.

Jakie emocje towarzyszą Pani przed i po wykonaniu tak trudnego rzutu, jak w przypadku tego w Mistrzostwach Świata w New Delhi?

Moment wejścia na arenę w trakcie Mistrzostw Świata w New Delhi był chwilą podwójnej walki. Z jednej strony stałam tam ja, z poczuciem ogromnej wdzięczności – dziękując Bogu za to, że pomimo wyzwania, jakim była choroba, mój stan krytyczny, szpital i kilka godzin do startu. Wciąż mogłam stać na starcie, walczyć o każdy centymetr. Z drugiej strony, moje ciało. Czułam, że fizyczne siły mnie opuściły i że ta walka nie będzie toczona mięśniami czy treningiem. Wiedziałam jednak, że to właśnie w tej słabości ujawnia się moja największa moc. W sercu nosiłam ogromną wiarę. Była to pewność, że tam, gdzie kończą się moje siły, tam zaczyna się Moc Boża. W głębi duszy, instynktownie, miałam poczucie, że dam radę, że wygram – to było silniejsze niż wszelka fizyczna niedyspozycja. Kiedy zobaczyłam wynik tego kluczowego rzutu (29,30 m), poczułam, że to nie jest tylko dobry wynik. To był mój dzień, to był mój osobisty cud. To było spełnienie obietnicy, którą niosę od początku mojej drogi: "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". W momencie, kiedy najmocniejsza rywalka oddała swój ostatni rzut na 29,19 m., wtedy wszystko stało się jasne. Wygrałam! Triumfowałam nie dzięki sile fizycznej, ale Mocą Wiary! Radość, która wówczas rozlała się w całym moim ciele, była czymś niewyobrażalnym. Była jak światło, które uskrzydliło moje serce, dając mi poczucie, że cała ta droga, każdy trud, miał sens. To był dowód, który z dumą mogłam pokazać wszystkim mierzącym się z paraliżem i przeciwnościami losu. Niemożliwe nie istnieje! I wszystko jest możliwe! 

Jakie są Pani największe marzenia w karierze sportowej, zarówno w kwestii paraolimpiady, jak i poza nią?

Marzenie sportowym jest osiąganie: sukcesów paraolimpijskich i inspirować innych. Marzeniem pozasportowym jest napisanie książki/autobiografii, by stała się inspiracją i siłą dla pokoleń.

Jakie wsparcie otrzymuje Pani od swojego zespołu, trenerów i rodziny? Jak ważna jest rola tego wsparcia w sukcesach?

Moje osiągnięcia i niezłomna wola wynikają z głębokiej, wewnętrznej siły, ale ich podstawa opiera się na miłości i wierności najbliższych. Jestem jak ocean, czasem spokojny i błyszczący w słońcu, a czasem burzliwy i dziki, ale zawsze bezkresny i wierny swojemu brzegowi. To moi opiekunowie Rafał , Ania i moja mama i przyjaciele tworzą chwile które, pamiętam jak świetliste pyłki unoszące się w zachodzącym dniu zatrzymane w powietrzu, choć dawno powinny opaść. Ich miłość to dwa światła nadziei, które wciąż rozpalają mój zmierzch. To pomaga mi wierzyć, że wszystko jest możliwe. To właśnie oni stanowią ten "brzeg", dając mi poczucie bezpieczeństwa i stałości. Ich wsparcie jest fundamentem, na którym buduję moją wolę ponad ciałem na sportowej arenie.

Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą!

Jakie rady dałaby Pani młodym sportowcom, którzy zaczynają swoją przygodę z paraolimpijskimi dyscyplinami?

Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą! Wiedzcie, że w Waszych sercach drzemie moc dokonywania rzeczy niemożliwych. Bez względu na to, czy mierzycie się z przeszkodami w sporcie zawodowym, rekreacyjnym, czy w życiu – pamiętajcie, że niemożliwe nie istnieje! Fundamentem tej siły jest wiara: wiara w Boga, wiara w siebie, która jest niczym innym, jak aktem najwyższej odwagi. Wola jest silniejsza od ciała, jeśli tylko jej na to pozwolicie. Wstańcie, walczcie i udowodnijcie, że zawsze wszystko możecie, bo ta moc jest w Was!

Jakie zmiany, Pani zdaniem, mogłyby poprawić dostępność sportów paraolimpijskich i ułatwić młodym osobom wchodzenie w tę dziedzinę?

Równoprawne relacjonowanie Igrzysk i Mistrzostw Świata Paraolimpijskich w głównych stacjach telewizyjnych, codziennie i na żywo, na równi z Igrzyskami Olimpijskimi i Mistrzostwami Świata jest absolutnie kluczowe. To jedyny sposób, aby ta misja Inspirowania i przekaz moc rzeczy niemożliwych dotarły bezpośrednio i bez wysiłku do tysięcy osób, zwłaszcza tych w szpitalach czy placówkach, dając im namacalny dowód, że walka i powrót do sprawności są możliwe. Większa widoczność to większa świadomość i inspiracja.

W jaki sposób udało się Pani utrzymać motywację w trudnych chwilach? Jakie wartości napędzają Panią do działania?

Lojalność oraz niezłomność. W życiu nauczyłam się, że prawdziwa siła tkwi w lojalności – lojalności wobec siebie, wobec obranego celu i wobec ludzi, którzy w Ciebie wierzą. Dla mnie taką ostoją są moi opiekunowie – moja rodzina, moi kibice-fani, sportowa rodzina Hotelu Arłamów, której wsparcie pozwala mi skupić się na zdrowiu i rozwoju sportowym. Ta stabilność, profesjonalizm i wiara we mnie pozwalają mi iść naprzód z podniesioną głową, nawet gdy wokół dzieją się rzeczy, których nie rozumiem. Moją motywacją jest misja. Wiem, że zawsze wszystko mogę, a każdy kolejny sukces – nawet zmiana dyscypliny po drugim porażeniu – to tylko kolejny rozdział w historii, która ma dać nadzieję.

Jak postrzega Pani paraolimpijczyków w Polsce i na świecie? Jakie zmiany, Pani zdaniem, powinny się wydarzyć, by ich osiągnięcia były bardziej doceniane?

Paraolimpijczycy to wyczynowi sportowcy i inspiratorzy (świadectwo Woli Ponad Ciałem), ale ich misja jest ograniczona przez brak dostępu medialnego. Powinna być pełna dostępność medialna. Wprowadzenie systematycznych, łatwo dostępnych transmisji z Mistrzostw Świata i innych imprez (by skończyć z "szukaniem po niedziałających linkach"). Powinno dojść do zmiany narracji, czyli skupienie mediów na profesjonalizmie, rywalizacji i sportowym wyczynie, a nie wyłącznie na niepełnosprawności. Paraolimpijczycy potrzebują wsparcia systemowego. Mam tu na myśli wyrównanie nagród i zapewnienie pełnej dostępności infrastruktury, by sport paraolimpijski stał się w pełni profesjonalny. Potrzebujemy większej obecności w mediach i telewizji.

Ogród jest moją zieloną przystanią

Czy poza sportem ma Pani jakieś inne pasje lub zainteresowania, które pomagają Pani w życiu codziennym?

Kocham ogród, który uważam za królestwo spokoju i uważności. Ogród jest moją zieloną przystanią, gdzie czas zwalnia, a troski sportowego świata ustępują miejsca rytuałom siewu i pielęgnacji. To tam, wśród wilgotnej ziemi i szmeru liści, głowa znajduje swój upragniony odpoczynek. Praca w ogrodzie staje się nie tylko zajęciem, ale medytacją – świadomym tworzeniem piękna, które regeneruje siły woli potrzebne do wielkich sportowych wyzwań. Uwielbiam gotować, zwłaszcza zdrowe warzywa, aromatyczne zioła, soczyste owoce, które  zamieniam w pokarm dla ciała i ducha. Lubię łono natury, lasy, otwarte przestrzenie, malownicze ścieżki – to moje duchowe schronienie. Każda przejażdżka czy spacer jest chwilą głębokiego oddechu, pozwalającą zestroić się z rytmem świata. Tam, gdzie cisza przeplata się ze śpiewem ptaków, czerpię pierwotną energię.

Kiedy patrzy Pani na swoją dotychczasową drogę, jakie były momenty, które najbardziej wpłynęły na Pani życie osobiste?

Na pewno zmiana zamieszkania związana z drogą sportową i nowym klubem sportowym, Startem Tarnów.

Jaka była Pani największa lekcja życiowa, którą wyniosła Pani z kariery sportowej?

By mieć zaufanie przede wszystkim do siebie. Być czujnym i uważnym w każdym momencie życia.

Jakie wartości są dla Pani najważniejsze w życiu codziennym i jak stara się je Pani wprowadzać w swoją codzienność?

Cierpliwość, zaangażowanie, lojalność, miłość, oddanie i przyjaźń. 

Co sprawia, że czuje się Pani spełniona poza sportem? Jakie rzeczy dają poczucie radości i satysfakcji?

Spełnione marzenia, które nie znają ceny. Wywołanie uśmiechu na twarzy drugiego człowieka.

Jakie książki, filmy lub osoby miały na Panią największy wpływ w ostatnich latach?

Filmy: Sisu w reżyserii Jalmari Helander i Nietykalni (oryg. Intouchables).

Życie jest jak rwący potok, a ja jestem jego nurtem. 

Jakie ma Pani plany na przyszłość po zakończeniu kariery sportowej? Czy myśli Pani o jakichś projektach poza sportem?

Życie jest jak rwący potok, a ja jestem jego nurtem. Nie kreślę map na jutro, bo nurt wciąż się zmienia. Woda jest wielką niewiadomą - nie planuję, dokąd poniesie. Liczy się tylko ta chwila, tu i teraz, bo tylko w niej czuję prawdziwe płynięcie.

Jakie cechy charakteru uważa Pani za kluczowe w osiąganiu sukcesu, zarówno w sporcie, jak i w życiu codziennym?

Lojalność, niezłomność, odwaga, cierpliwość, pokora, determinacja.

Czy ma Pani jakąś historię, która szczególnie utkwiła w pamięci i która zainspirowała do działania?

Całe moje życie było wielką inspiracją do działania. 

Co by Pani doradziła młodym ludziom, którzy chcieliby zacząć realizować swoje marzenia, ale boją się wyjść ze swojej strefy komfortu?

Odwagi!

Jakie wartości chce pani przekazać swoim fanom i młodym sportowcom, którzy Cię podziwiają?

Niech Wasze serca zawsze będą otwarte na nowe doświadczenia i relacje, bo to właśnie one nadają naszemu życiu sens. Nawet w trudnych chwilach pamiętajcie, że jesteście wartością i piękni w swojej unikalności.       

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo