reklama

Kluby sportowe wkurza pandemia

Opublikowano:
Autor:

Kluby sportowe wkurza pandemia  - Zdjęcie główne

Amatorskie rozgrywki (nz. zawodnicy Krzątki) zostały wstrzymane i nie wiadomo, jak zostanie rozwiązana kwestią zakończenia ligowych rozgrywek.

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SPORT Przynajmniej do 18 kwietnia trenować ani rozgrywać meczów nie mogą ci, dla których piłka jest hobby i świetnym sposobem na utrzymanie dobrej kondycji fizycznej. Większość trenerów i zawodników nie rozumie tych obostrzeń.
reklama

Pandemiczne ograniczenia ominęli już zawodnicy czwartej ligi. Wszyscy stali się w pewnym stopniu zawodowcami, bo kluby podpisały ze swoimi graczami umowy stypendialne. W klasie okręgowej i niższych ligach podpisanie takich umów jest raczej niemożliwe, więc wojewódzkie związki czekają na dobre wieści od premiera. Rząd, na razie, nie pozwala na korzystanie z obiektów sportowych.

Na świeżym powietrzu?

- Musimy zapewnić dzieciom możliwość ruchu. Pamiętajmy, że najlepiej uodparniamy się nie przez lockdown, tylko przez ruch, słońce, przebywanie na świeżym powietrzu, brak nadwagi - powiedział w wywiadzie dla TVP Sport, Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Zespoły z klasy okręgowej i A klasy mogły wrócić do treningów początkiem lutego, udało im się rozegrać kolejkę w połowie marca i znów mają przymusowy postój.

– Dla mnie to jest śmiech na sali. Wirus atakujący na świeżym powietrzu? To jest paranoja. Sklepy przecież nadal są otwarte, a tam są zamknięte pomieszczenia

– mówi Stanisław Pruś, grający trener Raniżovii. Wychowanek Kolbuszowianki zwraca uwagę na to, że sport to zdrowie. – Człowiek prędzej zachoruje z siedzenia w domu i nicnierobienia niż z biegania na świeżym powietrzu – ocenia Pruś. – Wielu rzeczy nie da się zrozumieć. Fryzjer może iść do sklepu, a pani, która sprzedaje w sklepie, nie może iść do fryzjera – dodaje Pruś. Działaczom i zawodnikom (amatorom) pozostaje jednak cierpliwie czekać na to, aż wirusowa sytuacja się uspokoi. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to wznowienie ligi w maju. Klasy rozgrywkowe złożone z wielu drużyn będą jednak najpewniej podzielone na dwie grupy: mistrzowską i spadkową. – Wolałbym dograć ten sezon i żeby awanse i spadki rozstrzygnęły się na boisku, a nie tak jak rok temu, gdy ujęto awanse, choć nie rozegrano całej ligi. Granie w takich ligach zawsze powinno, przede wszystkim, sprawiać przyjemność. Choćbyśmy kilka kolejek mieli grać w środy, to przecież żaden problem, gdy od maja można grać mecze nawet o 18 – opisuje Pruś.

Raniżovia w pierwszej kolejce rundy rewanżowej zremisowała 1:1 Barką Breń Osuchowski (14 marca).

– Do wygranej zabrakło skuteczności. Mogliśmy przed przerwą strzelić przynajmniej cztery gole

– ocenia Pruś. W ostatnich tygodnia zespół z Raniżowa wzmocniło dwóch zawodników. Doszedł pomocnik Przemysław Pik (ostatnio rezerwy Sokoła Kolbuszowa Dolna), a po przerwie wrócił 19-letni Jeremiasz Kędzior. Niedawno występował on w juniorach Stali Rzeszów.

Bez narażania

Nieco pokorniej do sprawy podchodzi trener Korony Majdan Królewski, Marek Lorenc. 58-letni trener widzi, że sytuacja wokół nie jest normalna. – Obawa o zdrowie zawsze jest, na tę grypę, jak nazywam tego wirusa, choruje sporo ludzi. Owszem, młodzi się nie przejmują, ale młodzież zawsze ma swoje prawa – mówi Lorenc. Szkoleniowiec Korony zachowuje ostrożność. – Spotykać się i ryzykować problemami to nic dobrego. Nikomu nie byłoby przyjemnie, gdyby np. z powodu wyjazdu na mecz ktoś potem cierpiał – ocenia popularny "Menia". Lorenc też chciałby dograć sezon do końca. – Teraz cierpliwie czekamy. Zobaczymy, czy będzie grupa spadkowa. Można powalczyć i grać też w środy, przecież wszystkie drużyny też robią treningi – mówi trener Korony.

W ostatnim czasie trener Korony nie miał optymistycznego nastawienia również dlatego, że kontuzje leczą Adrian Wiktor i Andrzej Sudoł. W Koronie liczą jednak, że za miesiąc obaj będą w pełni sił. Lorenc przyznaje przy okazji, że znalezienie wartościowych zawodników na lokalnym piłkarskim rynku jest bardzo trudne. – Nastały takie czasy, że nie ma kogo wziąć – mówi Lorenc.

Popracowali i stoją

Grania w piłkę w kategoriach ryzyka nie rozpatruje trener Błękitnych Siedlanka, Grzegorz Kuźma. – Przy aktywności na świeżym powietrzu nic złego się nie dzieje. Mało realnym jest zakażenie – ocenia opiekun Błękitnych. Trener Siedlanki żałuje, że jego drużyna po dobrze przepracowanym zimowym okresie przygotowawczym teraz musi się zatrzymać. – Wszystko teraz stanęło. Po co? – pyta Kuźma. Błękitni ani inne drużyny nie wiedzą, kiedy dokładnie będą mogły wrócić do treningów, a potem do gry. Wszystkim dokuczać będzie spadek formy. W mieleckiej A klasie nieuniknionym wydaje się podzielenie ligi na grupę mistrzowską i spadkową. – Granie w lipcu raczej nikogo nie interesuje. Niepotrzebne są nam ligowe maratony – ocenia Kuźma. Siedlanka patrzy na rozwój sytuacji bardzo spokojnie. Zajmuje bezpieczne miejsce. – Rok temu się stresowałem, bo mieliśmy pierwsze miejsce, ale nie było pewne, czy liga będzie anulowana, czy związek znajdzie inne rozwiązanie – tłumaczy trener Siedlanki. W Błękitnych jednak tęsknią za futbolem i z niecierpliwością czekają na poluzowanie obostrzeń. – Chcemy grać. Wygraliśmy mecz pierwszej wiosennej kolejki (3:0 z Cmolasem) i to nagłe zamknięcie nie jest nam potrzebne – podsumowuje Kuźma.

Młodzież uwięziona

Poirytowani są też trenerzy grup młodzieżowych. Stowarzyszenie Szkółek i Akademii Piłkarskich wystosowało nawet specjalną petycję do rządu, w której zauważają, że regularne treningu są dzieciom i młodzieży bardzo potrzebne. Popiera go m.in. Kolbuszowianka.

- Niestety, najnowsze decyzje Rządu RP ponownie zamknęły nas i naszych zawodnikach w domach, bez możliwości trenowania. Rodzi się pytanie, czy te decyzje są rozsądne, czy faktycznie ograniczanie aktywności fizycznej dzieci i młodzieży pomoże w powstrzymaniu pandemii? Czy też może skutki tych decyzji będą wręcz przeciwne i tylko negatywnie wpłyną na kondycję fizyczną naszego społeczeństwa, która już przed pandemią pozostawiała wiele do życzenia?

– zastanawiają się autorzy petycji. 

 

Klubom brakuje wsparcia w związkowych władzach. - Niestety, ale dostrzegamy niewielkie zaangażowanie ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej, związków wojewódzkich, ale również związków sportowych w innych dyscyplinach, które pomogłoby w ograniczeniu obostrzeń dla sportu dzieci i młodzieży. W związku z tym zdecydowaliśmy się przygotować petycję do wszelkich możliwych instytucji, która przedstawi gotowość środowiska sportowego do wznowienia treningów w niezbędnym reżimie sanitarnym, który z powodzeniem udało się zachowywać w minionych miesiącach. Nasz apel będziemy kierować do Kancelarii Premiera Rady Ministrów, Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu – piszą. 

- Zachęcamy całe środowisko piłkarskie, ale również przedstawicieli pozostałych dyscyplin, do zaangażowania i wspierania naszej inicjatywy i podpisywania petycji, która ma na celu zwrócić uwagę nie tylko na problemy bardzo dużego i ważnego sektora gospodarki, ale również jest wyrazem troski o zdrowie najmłodszych pokoleń, w tych bardzo trudnych i wymagających okolicznościach. Nasz apel o zniesienie ograniczeń dla sportu dzieci i młodzieży opieramy również na licznych międzynarodowych badaniach, które udowadniają, że aktywność sportowa na świeżym powietrzu generuje minimalne ryzyko rozprzestrzeniania wirusa, natomiast równocześnie ma bardzo pozytywny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne. W naszej petycji posiłkujemy się również badaniami, które wskazują na bardzo silne, negatywne skutki ograniczonej aktywności fizycznej, które już teraz zaobserwowano wśród polskich dzieci – apeluje stowarzyszenie. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama