Czesław Nowak swoją książkę „Zapiski nie tylko nauczycielskie” nazywa „broszurką” - To pewnego rodzaju podsumowanie ponad czterdziestu lat mojej pracy jako nauczyciela. To, co jeszcze parę lat temu było rzeczywistością, dla współczesnego pokolenia bywa już często nie do pojęcia. Chciałem więc ocalić trochę tych wspomnień – twierdzi nasz rozmówca. Jak sam przyznaje, choć nauczycielem został przypadkowo, to dziś, po wielu latach nie wyobraża sobie, że mógłby zajmować się czymś innym. - Ten zawód jest dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym być kimkolwiek innym. Ja się w tym zawodzie odnalazłem. Znalazłem siebie. Widziałem, że jest to coś bardzo wartościowego. Trafiłem na ludzi, na dzieci, na takie warunki, że mogłem się po prostu rozwijać. A nauczycielem zostałem przez przypadek. Bardzo prozaiczny. Siódmą klasę skończyłem w 1953 roku. Przeczytałem w „Gromadzie” (ówczesna gazeta wiejska, przyp. red.), że Liceum Pedagogiczne w Mielcu organizuje nabór. W domu było nas sześcioro, rodziców nie było więc stać, żeby pomóc mi finansowo w nauce. Choć mama bardzo się o mnie martwiła, to przez całe 5 lat trwania nauki otrzymywałem stypendium, więc jakoś dałem radę. Zdałem egzaminy wstępne i zostałem przyjęty. Do domu z Mielca wracałem 14 km na piechotę, bo nie było wtedy nawet autobusów – wspomina z sentymentem nasz rozmówca. Pracę rozpoczął, gdy miał zaledwie 19 lat. Najpierw w szkole podstawowej w Woli Raniżowskiej, następnie Ostrowach Tuszowskich, Woli Rusinowskiej, Hucie Komorowskiej i w końcu od 1977 roku w Majdanie Królewskim, gdzie zakończył karierę nie tylko jako nauczyciel matematyki, ale także dyrektor tej placówki.
Więcej w 41 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie