– Jestem rozczarowany tym dorobkiem, bo piłkarsko nie prezentowaliśmy się tak źle, ale wyraźnie brakowało nam stabilizacji w grze obronnej – zaznacza Mirosław Smykla, trener Tempa. Cmolas latem się nie wzmocnił, a dodatkowo z gry zrezygnował już wiekowy Grzegorz Płaza. Smykla największy problem miał na środku obrony.
Trenera Tempa zasmuciło również podejście zawodników do niektórych meczów. – Do ówczesnego lidera rozgrywek, Smoczanki Mielec, pojechaliśmy w dziesięcioosobowym składzie. To było prawdziwe nieporozumienie. Zespół, który na jubileusz wchodzi do wyższej ligi, powinien inaczej podchodzić do tego tematu – opisuje Smykla.
Trener Tempa nie szukał zbyt wielu wzmocnień, bo latem wiek juniora skończyło paru wychowanków. – Miało być ich sześciu i mocno na nich liczyłem. Doszedł w zasadzie Tomek Kaczmarski i Kacper Szkodziński. Dodatkowo temu drugiego obecność utrudniały studia – zaznaczał Smykla. – Nie chciałem wozić samochodu z zawodnikami z moich stron, bo to nie ma sensu. Lepiej, żeby grali wychowankowie. Wystarczy, że z zewnątrz będę ja i Paweł Wilk – ocenia były trener m.in. LZS-u Jadachy. W tym tygodniu powinna rozstrzygnąć się kwestia tego, czy Smykla nadal będzie trenerem drużyny seniorów.