Beata to młoda kobieta sukcesu. Po trzydziestce, z podwójnym tytułem magistra, teczką certyfikatów potwierdzających ukończone szkolenia i …. bez życia prywatnego. Jak tłumaczy, na razie nie ma na to czasu. Ten w całości pochłania jej praca. - Czy jest mi źle? - powtarza moje pytanie. - Nie, nie mam prawa narzekać. Mam pracę, dzięki której się realizuję, rozwijam i spełniam. Tylu moich znajomych jest na bezrobociu albo wyjechało za granicę, by tam harować na zmywaku. Mnie się udało. A to, że czasem zostaję po godzinach, to już moja sprawa. Nikt mnie do tego nie zmusza, po prostu chcę, jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki. No i też zależy mi, żeby szef był ze mnie zadowolony – wyjaśnia kobieta.
Więcej w 32 numerze Korso Kolbuszowskie