Ubrać, zawiązać, pocieszyć

Opublikowano:
Autor:

Ubrać, zawiązać, pocieszyć - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI - W moich dwóch rocznikach trenuje około 40 chłopaków – opowiada Daniel Jamróz, opiekun żaków Kolbuszowianki.

Zawsze po meczach o punkty gracie sparingi?
- Wybieram na turniej jak najwięcej zawodników. Szczególnie, gdy mamy zawody u siebie. Staram się wszystkim dać szansę. Po meczach o stawkę moi chłopcy mają energię do sparingów. Czasem trzeba grać wewnętrzną grę bo rywale nie mają tak szerokiej kadry jak my. W moich dwóch rocznikach: 2008, 2009 trenuje około 40 zawodników. Takich solidnych to jest 27. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
 
W ile osób gracie?
- W naszej lidze to kwestia dogadania. Zazwyczaj gramy na orlikach, więc 5 w polu plus bramkarz. Gdy gramy na większej płycie, to można zagrać 6 plus 1. W innym ustawieniu chłopaki potrzebują czasu na zgranie. Generalnie chodzi o to, by zdobyć jak najwięcej doświadczenia.
 
Ile lat już pan tu pracuje?
- We wrześniu minie piąty rok. Z tą grupą – żaków – od stycznia 2016.

Grupa się już wykrystalizowała?
- Na pewno, ale nie ukrywam, że dochodzą nowi chłopcy. W przeciągu ostatnich dwóch miesięcy doszło dwóch bardzo obiecujących zawodników. Jesteśmy otwarci na nowych, ale też muszę skupić się na pracy z tymi, którzy pracują tu dłużej. Pewnie po wakacjach dojdą jeszcze kolejni. To jednak będzie już ostatni gwizdek. Liczę zawsze na zawodników z okolicznych miejscowości, położonych koło Kolbuszowej. Jak zaczynałem, to miałem dużo ludzi z Przedborza, Bukowca, Domatkowa z Widełki czy Zarębek.
 
Teraz jest inaczej?
- Obecnie są to chłopcy głównie z Kolbuszowej, plus parę jednostek z Widełki, Zarębek czy Domatkowa.
 
Kilometry chyba nie odstraszają?
- Kto ma grać, to będzie dojeżdżał. Dziś ten dojazd nie jest taką barierą. Wypadają ci, którzy przychodzili na treningi tylko rekreacyjnie. Oni mogli odpuścić. Ci, co naprawdę chcą powalczyć, są z nami dojść długo. Widzę potencjał w kolbuszowianach, ale sporo fajnych chłopaków jest w okolicznych mniejszych miejscowościach.
 
Pana praca to dawanie frajdy dzieciakom, czy już założenie na konkretny sportowcy cel?
- Wszystko staramy się robić profesjonalnie. Na treningach zawsze sobie wydzielamy dwie grupy, bo mamy dwóch trenerów: ja i Grzesiek Wróblewski. Jedna jest bardziej, druga mniej zaawansowana. Możemy mocniej popracować z tymi bardziej ogranymi. Można im podnieść poprzeczkę. Bardzo trudno powiedzieć, co z nimi będzie dalej. To są ośmio- czy dziewięciolatkowie i nie wiem, czy teraz można już ocenić, czy są w stanie coś osiągnąć. Mamy grupę bardzo ambitnych, dobrze skoordynowanych, motorycznych zawodników. Już mógłbym wskazać kilku, z którymi mogę wiązać nadzieje.

Więcej w 23 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE