Tomasz Buczek, mieszkaniec Kolbuszowej Górnej i zarazem przedstawiciel Narodowej Kolbuszowej, przedstawił podczas marcowej sesji Rady Powiatu Kolbuszowskiego pomysł znalezienia miejsca w powiecie kolbuszowskim, w którym można byłoby gromadzić odpady od mieszkańców sześciu gmin. Ten temat poruszali samorządowcy na swoim spotkaniu (konwencie) w Urzędzie Gminy Cmolas.
- Nie mogłem uczestniczyć w konwencie wójtów i burmistrzów, na którym została poruszona sprawa obniżenia kosztów odbioru śmieci, poprzez budowę kompleksowego punktu segregacji i utylizacji śmieci - mówi Tomasz Buczek.
- Jak usłyszałem w rozmowie telefonicznej od zastępcy wójt Niwisk, Jolanty Marut, w obecnej sytuacji w jakiej jesteśmy, w ramach przepisów, które nam narzuca Unia Europejska, koszty budowy i eksploatacji składowiska śmieci na terenie powiatu nie bilansują się ekonomicznie, ponieważ ewentualne kary oraz opłaty utrzymania są kosmiczne - tłumaczy. - Dlatego po raz kolejny umacniam się w przekonaniu i słuszności swoich poglądów na temat opuszczenia przez Polskę UE.
Za drogi pomysł
- W toku dyskusji, jaka się rozwinęła na temat śmieci, pojawiły się kolejne pomysły, jak np. ten radnego Karkuta o budowie spalarni. Pomysł świetny. Naprawdę. Tylko że na kolbuszowskie warunki nierealny, bo za drogi - zauważa Buczek.
Jak dodaje zainteresowany, takie spalarnie buduje się przy elektrociepłowniach, aby spożytkować ciepło na ogrzewanie miast lub na produkcję energii elektrycznej. - Sama spalarnia to jest najmniej 300 mln, plus budowa infrastruktury pożytkującej powstałą energię, to przynajmniej drugie tyle - wylicza i dodaje, że na taki pomysł nie stać samorządu.
- Mam nadzieję, że konwent wójtów i burmistrzów nie zamknął się w ramach zarzuconego pomysłu, ale w dyskusji zostały poddane inne pomysły. Do problemów gospodarowania odpadami i poszukiwania formy takiej, która obniży koszty odbioru śmieci od mieszkańców, będę wracał, bo obawiam się, że nie wszystkie możliwości zostały należycie sprawdzone - zapewnia Tomasz Buczek.
600 mln za spalarnię
- To nie jest taka prosta sprawa - mówi o pomyśle wysypiska i spalarni Elżbieta Wróbel. - Dzisiaj odpady w pierwszej kolejności powinny ulec przetwarzaniu, na składowisko powinny trafić te, których nie da się przetworzyć, resztę powinniśmy odzyskać - zaznacza wójt gminy Niwiska. - Przepisy, które nas obligują, corocznie podnoszą procenty ilości odpadów selektywnych w stosunku do ogólnie zebranych. W tym roku jest to 30 proc. ogólnej masy zebranych, w następnym roku 40 proc. Z tego musimy się wywiązać, bo inaczej będziemy płacić kary - podkreśla.
Jak dodaje wójt Wróbel, wszyscy samorządowcy zgodnie stwierdzili, że nie ma odpowiedniej lokalizacji na składowisko w powiecie kolbuszowskim.
Samorządowcy zauważają także, że tak wysypisko, jak i spalarnia muszą mieć odpowiednią ilość odpadów. Jeżeli chodzi o spalarnię, dziennie musi tam trafiać około 200 ton odpadów. W naszym powiecie ogólnych odpadów zmieszanych w 2018 roku było ok. 5 tys. ton. Dodatkowo koszty budowy średniej spalarni to około 600 mln zł, a przykładowo budżet gminy Niwiska na ten rok wynosi 30 mln zł.
Ceny odbioru śmieci nieustannie rosną. Czy samorządowcy mają pomysł na rozwiązanie problemu? - Jeżeli odgórnie nie będzie pomysłu od strony Ministerstwa Środowiska na położenie nacisku na segregację śmieci i tego, żeby opłaciło się segregować, to będzie bardzo źle. To koszty się nie zmniejszą. Bo mimo że my dzisiaj segregujemy, to jeżeli nie będzie opłacalna segregacja odpadów, to nic z tego nie będzie i ceny nadal będą rosły - kwituje Elżbieta Wróbel, szefowa gminy Niwiska.
