Prokuratura postawiła Kamilowi H. zarzuty na podstawie art. 173 Kodeksu karnego dotyczącego katastrofy komunikacyjnej (paragraf 2: Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 oraz paragraf 4: Jeżeli następstwem czynu określonego w paragrafie 2, jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8). W wypadku, do którego doszło 26 marca tego roku, zginęło pięciu jego kolegów. Młodemu piłkarzowi, który kierował wówczas autem, grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
9 grudnia w tarnobrzeskim sądzie okręgowym ruszył proces, na którym były obecne również rodziny ofiar. Oskarżony Kamil H. chciał dobrowolnie poddać się karze. Jego obrońca zaproponował jeden rok pozbawienia wolności. Prokurator i pozostali pełnomocnicy rodzin ofiar nie zgodzili się jednak na tę propozycję i oświadczyli, że taki wymiar kary jest nieadekwatny do popełnionego czynu.
Prokurator: Nie dostosował się do warunków na drodze
- Oskarżony sprowadził nieumyślnie katastrofę w ruchu lądowym, zagrażającą życiu i zdrowiu osób i naruszył nieumyślnie zasady ruchu drogowego przez niedostosowanie techniki jazdy do warunków panujących na drodze. Doprowadził do utraty stabilności pojazdu oraz do poślizgu bocznego i w konsekwencji do wyjechania na przeciwległy pas ruchu i uderzenia w lewy bok busa przez jadący prawidłowo tir – mówił prokurator, odczytując akt oskarżenia.
Kamila H: Robiłem wszystko, żeby nas uratować
- Przyznaję się do tego, że to ja prowadziłem pojazd. Nie przyznaję się, że to ja spowodowałem wypadek – mówił sam oskarżony. - W Weryni po przejechaniu pierwszego zakrętu zobaczyłem, że tir ścina zakręt i jedzie w naszą stronę. Wtedy szarpnąłem kierownicą w prawo, aby nie doprowadzić do wypadku. Wówczas nastąpiło zderzenie. Po zderzeniu siedziałem za kierownicą, a po prawej stronie siedział Damian Bożek. Spytałem, czy jest wszystko ok, spojrzałem do tyłu i tam nie było nikogo. Rozpiąłem pasy i wybiegłem z auta. Widziałem chłopaków, którzy leżą poza autem. Podbiegałem do każdego z nich i próbowałem ich ratować. Chciałem przeprosić wszystkie rodziny za to, że ja kierowałem autem. Robiłem wszystko, żeby nas uratować.
Więcej w 50 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie