Podkreślił, że wszystko to robią w celu dorobienia.
Kolbuszowski radny zaznaczył podczas obrad, że sytuacja domowa niektórych z nich jest bardzo ciężka. Rozumie on jednak, że rynek jest miejscem publicznym. - Proszę zwrócić uwagę, że ten handel uliczny jest w bardzo niewielkiej części - podkreślił Michno i dodał: - Raptem kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów.
Mieszkaniec Kolbuszowej Górnej wspomniał również, że nigdy nie zauważył takiej sytuacji, aby handlujący tam zagrażali bezpieczeństwu pieszych. Spotkał się też z sugestiami mieszkańców, którzy mówili mu, że jest to jedyne miejsce, gdzie można kupić świeże owoce czy warzywa, co jest dużym ułatwieniem, bo nie muszą czekać na sobotę czy wtorek na targ.
- Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby tych ludzi przepędzić poza targowymi dniami na plac targowy - powiedział Michno i dodał: - Tam nikt nie przyjdzie i nikt tych owoców nie kupi.
Paweł Michno dopytywał, jak to jest, że na terenie spółdzielczym można handlować, a na rynku ogranicza się dostępu do sprzedaży.
Radny odniósł się do informacji, że handel na chodniku może zagrozić lokalnym przedsiębiorcom. - Trzy sklepy sprzedają tego typu asortyment - powiedział Michno. Jak wytłumaczył, dwa z nich są w tym samym rejonie co chodnikowi sprzedawcy. - Zwracam się z prośbą, aby mimo wszystko pozwolić im i nie karać tych ludzi za to, że dorabiają do swoich budżetów domowych.
Na jego apel nikt podczas obrad nie odpowiedział.